Moi Kochani! Do Nocy Duchów zostało już tylko kilka dni, więc postanowiłam napisać z tej okazji miniaturkę. Jest to sequel do miniaturki "Gdy plany idą w łeb". Jeśli chodzi o rozdział, to pojawi się on za kilka dni, prawdopodobnie właśnie w Noc Duchów lub dzień po niej.
Tymczasem, życzę Wam wspaniałych zabaw z duchami i miłego czytania!:)
Rating: light
Pairing: HP/CD
beta: Teki Datenshi
Ostrzeżenia: żywe trupy, wampiry, straszny Puchon
sequel do "Gdy plany idą w łeb" - klik
Tymczasem, życzę Wam wspaniałych zabaw z duchami i miłego czytania!:)
Rating: light
Pairing: HP/CD
beta: Teki Datenshi
Ostrzeżenia: żywe trupy, wampiry, straszny Puchon
sequel do "Gdy plany idą w łeb" - klik
Halloweenowy Puchon
Harry był pewien, że Dumbledore
już zupełnie oszalał. Z każdym kolejnym rokiem miał coraz dziwniejsze pomysły,
jednak jego autorytet nie malał, ponieważ nigdy nikt się nie sprzeciwiał. Po obwieszczeniu
jego planów kilka dni wcześniej widział kwaśne miny u większości nauczycieli,
jednak to, co miało nastąpić… po prostu nastąpi.
Tak więc Harry, jak każdy inny
uczeń, zmierzał do Wielkiej Sali na Potworną Maskaradę – bal zorganizowany z
okazji Nocy Duchów. Z pomocą Hermiony i Ginny udało mu się stworzyć sobie
całkiem niezły kostium hrabiego wampirów w stylu goth. Wokół niego powiewała
głęboko czarna peleryna z czerwonym aksamitnym podszyciem i wysokim sztywnym
kołnierzem. Pod spodem miał białą koszulę z ozdobnym żabotem, czerwoną
kamizelkę z wytłoczonym wzorem i czarne spodnie. Wszystkiego dopełniały akcesoria. Harry’emu
pomalowano oczy, tworząc wokół nich głębokie cienie, jego skórę rozjaśniono
niemal do bieli specjalnym pudrem. Hermiona przy użyciu pewnego eliksiru
stworzyła stróżkę krwi spływającą mu z kącika ust, a także odrobinę wydłużyła i
zaostrzyła jego trzecie górne zęby – kły – przy pomocy odpowiedniego zaklęcia.
Na palcu prawej dłoni Harry umieścił sygnet z wizerunkiem nietoperza, który poruszał się, kiedy połaskotało się jego brzuszek.
Doskonale sobie zdawał sprawę, że
jego kostium jest przesadzony, jeśli chodzi o odwzorowanie prawdziwego wampira,
ale to w końcu miał być bal przebierańców. Był pewien, że im większe
wynaturzenie i przesada, tym lepiej. Obawiał się jedynie, że nie wszystko
przebiegnie po jego myśli. Miał nadzieję na dobrą zabawę, ale bał się, że
Romilda znów będzie go osaczać i próbować jakoś mu wcisnąć eliksir miłości. Na
wszelki wypadek wziął ze sobą pelerynę niewidkę i upchnął ją w kieszeni. Celowo
się spóźnił, pozwalając swoim przyjaciołom zająć stolik, by dołączyć do nich
dopiero, kiedy Romilda zajmie swój po drugiej stronie sali, nie zauważając go
nigdzie w pobliżu i zmniejszając tym samym ryzyko zepsucia mu wieczoru.
Miał do pokonania jeszcze jeden
zakręt. Przyspieszył odrobinę, czując lekkie ssanie w żołądku, gdy doleciały do
niego zapachy potraw. Uczta już musiała się zacząć. Nagle ktoś złapał go za
ramię i wciągnął we wnękę obok zbroi. Harry krzyknął przestraszony i szybko
spojrzał, kto to był. Początkowo przeraził się jeszcze bardziej. Zobaczył osobę
z zielonkawą jakby pogniłą skórą, poharatanym policzkiem, otwartą raną na
głowie, przez którą wypływał mózg, obdartymi i zakrwawionymi ubraniami. Żywy trup – pomyślał Harry. A potem
zobaczył uśmiech i oczy Cedrika.
— Gdzie się tak spieszysz? — zapytał Puchon owiewając go ciepłym oddechem.
— Ee… no, na ucztę — wyjąkał Harry. — Świetny kostium —
dodał.
— Tak… Wiesz, zastanawiałem się, czy opracowałeś może jakiś
nowy plan poderwania mnie. — Harry znów ujrzał ten bezczelny uśmieszek.
Cedrik był zdecydowanie zbyt pewny siebie, a Harry powinien
przestać rumienić się jak zakochana nastolatka. Wiedział, że Cedrik specjalnie
wprawia go w zakłopotanie i w duchu prosił Merlina, żeby jego rumieńce nie były
w stanie przebić się przez warstwę białego pudru. Spuścił głowę, patrząc na
swoje stopy i odpowiadając z lekkim uśmiechem zawstydzenia:
— Nie, jeszcze nie.
— To się dobrze składa — szepnął mu do ucha Cedrik. — Bo
pomyślałem, że Noc Duchów będzie idealna na naszą pierwszą randkę — powiedział,
uśmiechając się. Czekał na reakcję Harry’ego, jednak kiedy ten podniósł głowę
do góry i spojrzał na niego, nie wyglądał na zadowolonego.
— Naprawdę myślisz, że chciałbym, żeby nasza pierwsza randka
odbyła się w noc śmierci moich rodziców? — zapytał grobowym głosem.
Cedrik momentalnie poczuł silne zakłopotanie. Wiedział, że
to rocznica śmierci rodziców Harry’ego, ale nie spodziewał się, że on odbierze
to w taki sposób. Przecież nie chciał go urazić, a teraz najzwyczajniej czuł
się głupio.
— Harry, ja… przepraszam, nie chciałem… — W tym momencie
Harry zaczął się głośno śmiać. Cedrik spojrzał na niego jak na pacjenta
oddziału chorób magopsychicznych Świętego Munga, nic nie rozumiejąc.
— To ja przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać —
powiedział, opanowując śmiech. — To miała być taka zemsta za ciągłe
zawstydzanie mnie.
Cedrik popatrzył na niego pobłażliwie. Pokręcił głową, po czym
oparł ręce o ścianę, po obu stronach głowy Harry’ego i powiedział cichym
głosem, w którym pobrzmiewała chrypka:
— Nie drażnij Puchona, Harry, bo może zamienić się w
strasznego puchotwora.
Harry zachichotał. Pozwolił Cedrikowi opleść dłonią swoją
dłoń i poprowadzić się w tylko jemu znanym kierunku. Już dawno zapomniał, że
był głodny. Teraz myślał wyłącznie o tym, że wszystkie jego plany i marzenia
razem wzięte nie dorównywały tej chwili. Cedrik wyglądał okropnie jako zombie,
ale dla Harry’ego był to najprzystojniejszy, najbardziej pociągający zombie na
świecie.
Po przemierzeniu wielu korytarzy, kiedy dłoń Harry’ego już
zaczynała się pocić i czuł się on z tym co najmniej niekomfortowo, w końcu
dotarli na wieżę astronomiczną. A tam czekała na niego kolejna niespodzianka.
Wyglądało na to, że Cedrik wszystko zaplanował. Na podłodze tuż
obok wielkiego okna Harry zauważył dwie poduszki, koc i wielki piknikowy kosz.
Cedrik szybko ulokował ich na poduszkach i okrył kocem – przy okazji
przyciągając Harry’ego do siebie najbliżej, jak to możliwe – i zaczął
rozpakowywać różne smakołyki. Jeszcze większą niespodzianką było to, że na
wszystkie te pyszności składały się ulubione przysmaki Harry’ego: tarta z
melasą, kanarkowe kremówki, czekoladowe żaby, paszteciki dyniowe i ślimaki
gumiaki. Poza tym Cedrik zadbał, by oprócz samych słodyczy był również treściwy
posiłek. Szybko rozpakował gorące danie złożone z ziemniaczanego purée i
pieczonego mięsa z sosem, który wyglądał jak krew – okazało się, że był to
zwykły sos pieczeniowy z dodatkiem papryki, która nadawała mu ten niezwykły
kolor.
Gdy zaspokoili pierwszy głód, zaczęli próbować słodyczy.
Harry sięgnął po kanarkowe kremówki ku uciesze Cedrika. Zdążył już powrócić do
swojej postaci i właśnie tracił ostatnie żółte piórka, kiedy usłyszeli, że na
wieżę ktoś wchodzi. Spojrzeli na siebie spanikowani. Uczniom nie wolno było
przebywać na wieży po zmierzchu bez nadzoru nauczyciela. Cedrik panicznie
zaczął wszystko wrzucać do kosza i zmniejszać, ale nadal nie mieli się gdzie
ukryć. Na szczęście Harry w porę sobie przypomniał o pelerynie jego ojca
spoczywającej w kieszeni spodni. Czym prędzej ją wyjął i razem z Cedrikiem
skulili się pod ścianą szczelnie nią okryci.
Przybysz okazał się Krukonką z szóstego roku. Dziewczyna
wyglądała, jakby szukała schronienia i chciała pobyć sama, ale Harry nie miał
czasu się nad tym zastanawiać. W pośpiechu nawet nie zwrócił uwagi na to, w
jakiej pozycji lokują się z Cedrikiem pod peleryną i teraz uderzyło go, jak
blisko siebie są. Cedrik oplatał go ramieniem, a on dosłownie przyciskał się do
jego piersi, głowę niemal kładąc mu na ramieniu. Musieli się ścisnąć, żeby
peleryna w całości ich okryła, jednak teraz Harry w pełni odczuwał tę bliskość.
Czuł oddech Puchona na swoim policzku i jego delikatny, a jednocześnie ostry
zapach. Zdawało się, że Cedrik też właśnie zaczął sobie to uświadamiać, bo
patrzył na Harry’ego pełnym uwielbienia wzrokiem. Nawet nie zauważyli, kiedy
Krukonka opuściła miejsce ich randki. Mimowolnie pochylili się ku sobie i
złączyli swoje usta. Pocałunek nie trwał długo, ale był porażający. Cedrik uśmiechnął
się – znów w ten swój bezczelny sposób.
— Jestem zombie. Nie boisz się, że zjem twój mózg? —
zapytał, ale Harry wiedział, że tylko się z nim droczy.
— Nieee… — odpowiedział, przeciągając wyraz. — I tak nie
będzie mi potrzebny w najbliższej przyszłości. Poza tym Snape mówi, że w ogóle
z niego nie korzystam.
Cedrik zaśmiał się
perliście i znów go pocałował.
Cóż mogę napisać? Twoja miniaturka jest naprawdę wspaniała! Chętnie przeczytałbym jakieś dobre opowiadania, najlepiej Twojego autorstwa, w którym Harry zakochuje się w Cedriku. Tak bardzo interesuje mnie ten pairing, że gdybym tylko potrafił pisać o miłości pomiędzy dwoma mężczyznami, to sam bym coś wymyślił. :D
OdpowiedzUsuńTo zabawne, jak bardzo Harry bał się spotkania z Romildą. Z drugiej jednak strony jego zachowanie było odrobinę kuriozalne. Serio. Romilda może nie była normalna i miała obsesję na jego punkcie, no ale bez przesady. Cedrik dałby jej popalić, gdyby wcisnęła w Harry'ego eliksir miłosny. xd Nasz Gryfon powinien o tym pamiętać. :)
Podoba mi się fakt, że zawarłaś w tej miniaturce to, w jaki sposób Cedrik dowiedział się o uczuciach Harry'ego. No i te rumieńce naszego kochanego Gryfona. Ahh... Jeśli jednak chodzi o żart Harry'ego, to mam mieszane uczucia. Co prawda bawią mnie różne dziwne rzeczy, ale akurat ten dowcip nie był śmieszny. Dobrze, że przynajmniej Cedrik się nie obraził. A mógł, wręcz miał do tego prawo. xd I co wtedy? Nie byłoby tej wspaniałej kolacji.
Wiesz, muszę Ci się do czegoś przyznać. Nie wiem dlaczego, ale kiedy przeczytałem o tym, że jakaś Krukonka weszła na wieżę, pomyślałem o tym, że zaraz popełni samobójstwo. Ale ja mam zrytą banię...
To tyle. Może nie napisałem niczego sensownego, ale jak komentować coś, co jest tak świetne? Napiszę więc może jeszcze raz, że bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz coś na temat związku Harry'ego z Cedrikiem. xd
Pozdrawiam i życzę weny! No i oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :)
Hej! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wstawiłaś miniaturkę na Halloween! W tym roku jest ich naprawdę bardzo mało. Osobiście natknęłam się na dwie albo trzy. A szkoda, bo to świetna okazja, żeby trochę się pisaniem pobawić i puścić wodzę fantazji na 100%.
OdpowiedzUsuńNa sam początek muszę powiedzieć, że już samo wspomnienie o Twojej poprzedniej miniatuce miałam uśmiech na twarzy, bo była taka prawdziwa!
Wracając do tematu, ekhem...
Śmiało możesz nazywać się bogiem tutejszych, bloggerowych opowiadań. Serio, zazwyczaj nie mogę ścierpieć jakichkolwiek dłuższych opisówek, a Tobie udało się naprawdę przyjemnie wcisnąć strój naszego małego wampira. Jestem pod wrażeniem.
Chociaż wydaje mi się, że Harry mógł kogoś urazić. Nigdy nie wiadomo, czy Dumbledore nie przyjął do szkoły jakiegoś wampira. Po nim to już wszystkiego można się spodziewać.
No ale zakładamy, że nikt urażony nie został.
Hej, co się stało z tym miłym, sympatycznym Puchonem, którego dobrej pory znałam? Zrobiłaś Cedrika bardzo aroganckiego (i właściwie dzięki temu mogę przeboleć, że to on, a nie Voldemort czy choćby Draco) i takiego... no... troszeczkę ślizgońskiego. Wychodzi na to, że nie tylko ja lubię wredne charaktery.
I zgodzę się z przedmówcą, że ten "żart" był co najmniej nie na miejscu i ja bym się raczej obróciła na pięcie i sobie poszła albo przynajmniej miała średni humor przez połowę randki. Ale z drugiej strony oni są facetami i inaczej postrzegają rzeczywistość ^^. I w tym momencie przypomina mi się epicki tekst Hermiony o uczuciach Rona mieszczących się w łyżeczce od herbaty :D.
Rozdział zdecydowanie wygrał "najprzystojniejszy, najbardziej pociągający (szkoda, że nie seksowny, byłoby jeszcze zabawniej) zombie na świecie".
Eee... Miałam nadzieję, że skoro już są tak blisko pod tą pelerynką i coś zajadają, to zagrają w pocky! A tutaj nic z tego.
W każdym razie miniaturka naprawdę przyjemna na wieczorek albo poranek, albo środek dnia :). Kocham 31 października!
Daniel, Kiminari, dzięki za komentarze. Chciałam się odnieść do jednej rzeczy, o której oboje napisaliście.
UsuńWiem, że ten żart Harry'ego nie do końca był na miejscu i był dosyć nieprzemyślany, ale właśnie o to chodziło. Harry w tej miniaturce ma tylko 15 lat, a w moim zamyśle było pokazanie zwykłego "niemyślącego" nastolatka, który nie musi być odpowiedzialny i robi głupie rzeczy, bo akurat taki pomysł przyszedł mu do głowy. Z jednej strony chciałam pokazać jego niedojrzałość i pewną niegotowość na niektóre rzeczy - np. flirt (w czym jest bardzo nieporadny) - a z drugiej strony umieściłam Cedrika, już w miarę dojrzałego i wyrozumiałego - nie obraża się z powodu głupiego żartu.
Mam nadzieję, że teraz wybaczycie mi popełnienie tej sceny. Jeszcze raz dzięki za odzew.;)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, Cedric wspaniałą randkę przygotował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńnaprawdę fantastyczne, Cedrik wspaniałą randkę przygotował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia