Bardzo was przepraszam, że musieliście tak długo czekać na kolejny
rozdział. Jednak odwlekałam wstawienie go, jako że nie jestem przekonana, co do
jego obecnej postaci. Nie jestem w pełni zadowolona z tej części, ale nie mam
już siły, by jeszcze ją poprawiać.
Jest mi troszkę przykro, że poprzedni rozdział został skomentowany
tylko przez jedną osobę, której chciałam podziękować. Zoobi, podniosłaś mnie na
duchu. Mam nadzieję, że tym razem pojawi się więcej wypowiedzi. To naprawdę
pomaga w pisaniu.
A teraz kilka informacji:
Nie wiem, kiedy dodam następny rozdział. Jakoś opornie idzie mi
pisanie go.
Mam zamiar napisać sequel do 'Takiej wakacyjnej wpadki'.
Cieszycie się?
Mam nadzieję.
Znalazłam drugą betę. Teraz moje błędy wraz z tireą będzie
poprawiać apokalipsa.
beta: Tirea i Apokalipsa (kłaniam się i całuję rączki)
7.
Marvolo westchnął ciężko i powiedział – Chodzi o to, że jesteś
moim horkruksem.
- Jestem twoim czym? – zapytał zdezorientowany Harry. – Masz na
myśli zwolennika? A może niewolnika? – mówił, chodząc po gabinecie z narastającą
złością, przypomniawszy sobie o kłamstwie.
- Dobrze, powiedz, co się stało, kiedy mnie nie było?
- Skąd wniosek, że coś się stało? – Ton głosu gryfona ociekał
kpiną.
- Dopiero zaczęliśmy rozmowę, jeszcze prawie niczego się nie
dowiedziałeś, a już jesteś wściekły – powiedział Tom, gdy Harry podszedł do
okna. Oparł dłonie o framugę i patrzył na ogród tak, jakby był sam w gabinecie.
– Harry – powtórzył Tom. – O co chodzi? – zapytał łagodnie.
- Dlaczego powiedziałeś mi, że Mroczne Znaki mają tylko ci, którzy
chodzili z tobą do szkoły, albo ci którym nie ufasz?
- Nie chciałem, żebyś się bał… - Marvolo nie zdążył skończyć.
Przerwał mu wzburzony Harry
– Żebym bał się głupiego znaku?!
- Nie chciałem, żebyś się bał ludzi, którzy go noszą – dokończył
ostrzejszym głosem Lord.
- Miałbym się bać?! Po tych wszystkich wizjach, które mi wysłałeś?!
– wrzasnął gryfon.
- Jakich wizjach? – zapytał zaskoczony. Spojrzał na Severusa, który
siedział w fotelu popijając wino, jednak ten pokręcił głową na znak, że też nie
wie, o co chodzi Potterowi. – Harry, co to były za wizje? – zapytał tym razem
już zaniepokojony.
- Te wszystkie cholerne wizje, po których nie mogłem spać! Jak
mogłeś robić coś takiego?! Pewnie nadal to robisz! Co?! – wrzeszczał.
- Harry, posłuchaj mnie. Nie – dodał, kiedy gryfon znów chciał
zacząć krzyczeć. – Wysłałem ci tylko dwie wizje. Jedną z Departamentem Tajemnic
i drugą z Syriuszem. To niemożliwe, żebyś miał jeszcze jakieś inne wizje. – Starał się wytłumaczyć. – Chyba że… - zaczął się zastanawiać.
- Chyba że co? – zapytał ze zrezygnowaniem brunet.
- To da się sprawdzić… - mówił do siebie Lord.
- Co da się sprawdzić?! – znów krzyknął Harry.
- Usiądź Harry. No już – ponaglił go, kiedy ten patrzył wrogo. –
Muszę coś sprawdzić i zaraz wszystko ci wyjaśnię. – Harry usiadł na fotelu przy
biurku. – Muszę przejrzeć twoje wspomnienia dotyczące tych wizji. Dlatego,
proszę, nie opieraj się, kiedy użyję legillimencji. – Patrzył na niego i
czekał, aż przytaknie, że rozumie. Jednak w oczach Harry’ego widać było
niepewność i obawę o to, co chce zrobić Tom. – Harry, nie potrafisz się obronić
przed legillimentą. Jeśli spróbujesz się opierać, możesz poczuć ból, od łagodnego
do tak mocnego, że stracisz przytomność, rozumiesz? – Gryfon przytaknął
skinieniem głowy. Jednak chwilę po tym zapytał cicho:
-Tom? Nie mogę ci po prostu oddać tych wspomnień, żebyś przejrzał
je w myślodsiewni? – w tonie jego głosu kryła się podejrzliwość.
-Też wolałbym ten sposób. Ale wizje, to nie są twoje własne
wspomnienia. To tak jakby obraz rzeczywistości widziany lub stworzony przez
kogoś. Mogę je zobaczyć tylko w twojej głowie i tylko wtedy, jeśli ty skupisz
się na tych wizjach – powiedział, patrząc mu w oczy. – Jesteś w stanie to
zrobić?
Po krótkim zastanowieniu odpowiedział – No dobra. Tylko nie waż
się dobierać do innych moich wspomnień.
- Rozluźnij się – powiedział Marvolo, stając naprzeciwko siedzącego
w fotelu gryfona. Wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę Harry’ego. – Jesteś
gotowy? – brunet skinął głową na znak, że może zaczynać. – Legillimens.* - w chwili, gdy Riddle wypowiedział
zaklęcie, w jego głowie zaczęły się tworzyć makabryczne obrazy. Widział kogoś,
kto wyglądał jak on, torturował dzieci, kobiety, mężczyzn, starców z takim
okrucieństwem, jakiego Czarny Pan jeszcze nie widział. Na początku
obrazy przelatywały przed jego oczami, trudno było wychwycić coś więcej, niż
tylko mignięcie konających ofiar. Jednak nagle zobaczył coś, co zmroziło mu
krew w żyłach.
Ukazała mu się bardzo obskurna, ciemna cela, w której znajdowała
się jakaś rodzina, matka, ojciec i dwoje dzieci, dziesięcioletni chłopiec i siedmioletnia dziewczynka. Rodzice byli przykuci do ścian łańcuchami.
Prawie całe ich ciała pokrywała krew sącząca się z głębokich, świeżych ran. Na
podłodze leżała skulona dziewczynka, a chłopiec wyglądał, jakby chciał ją
osłonić swoim ciałem. Dzieci, tak jak ich rodzice, były oblepione krwią.
Wyglądały na niedożywione, jakby nie dostały jedzenia przez ostatni miesiąc, a
brudne, porwane w wielu miejscach ubrania wisiały na nich jak na wieszaku.
Nóżki chłopca były powykręcane pod różnymi kątami i bardzo spuchnięte. Gdyby
nie były umazane czerwoną posoką, zapewne byłyby sino-zielone. Dziewczynka
natomiast miała połamane chyba wszystkie paluszki u rąk. Łkała cicho wtulając
twarz w ramię brata.
Nagle podeszła do nich postać ubrana w czarną szatę z zaciągniętym
na głowę kapturem tak, że nie było widać twarzy. Postać odciągnęła chłopca od
trzęsącej się jak w febrze dziewczynki. Zaraz potem podeszła druga postać,
rzekomy Voldemort. Lord złapał za jej włosy i podciągnął ją wysoko zmuszając do
stania. Siedmiolatka krzyknęła głośno z bólu.
- Widzisz, moja mała - zaczął Lord – co się dzieje, kiedy ktoś
próbuje mi zaszkodzić? Twoi rodzice byli przekonani, że mogą robić, co im się
podoba. Szkoda, że byli w błędzie – powiedział sztucznie przesłodzonym głosem.
– Jesteś, a raczej byłaś, naprawdę ślicznym dzieckiem – mówiąc to przybliżył
twarz do policzka dziecka i przejechał po nim językiem, na co dziewczynka
pisnęła spanikowana.
- Zostaw ją! – krzyknął nagle chłopiec. – Zostaw ją! – zaczął się
wyrywać z rąk ubranej na czarno postaci.
- Proszę, czyżbyś zazdrościł swojej siostrze uwagi, jaką jej
poświęcam? – zapytał ironicznie. – Och, nie martw się. Tobą też się zajmę.
Jednak na razie musi ci wystarczyć to – mówiąc dał znak swojemu słudze, by
puścił chłopca. Ten, jak tylko został pozbawiony ‘podpory’, upadł na ziemię,
nie będąc w stanie stać na połamanych nóżkach. W tym momencie Lord rzucił na
niego Crucio. Chłopiec zaczął wrzeszczeć, zdzierając
sobie gardło. Zaklęcie nie trwało długo, jednak on i tak już wycieńczony, opadł
całkowicie z sił i stracił przytomność. Lord zaśmiał się złowieszczo. – No,
kochanie - zwrócił się ponownie do przerażonej dziewczynki – teraz mogę zająć
się tobą – powiedziawszy to zerwał z niej ubranie i rzucił na ziemię niczym
szmacianą lalkę.
Mała dziewczynka spojrzała w stronę rodziców. Szukała u nich
ratunku. Oni jednak wisieli nieprzytomni na łańcuchach, niczym martwe zwierzęta
czekające na rozdzielenie ich ciała na części dla mięsożernych, ludzkich
potworów. Błagała w myślach, aby jej tatuś otworzył oczy, zerwał łańcuchy i
uratował ją, zabrał stąd jak najdalej. Jednak ani tata, ani mama nie otworzyli
oczu.
Mała próbowała doczołgać się do ściany, by jak najdalej uciec od
swojego kata, jednak miała zbyt mało sił, by odsunąć się choćby o cal. Lord uklęknął przed nią i rozchylił jej
szeroko nóżki. Zaraz potem wszedł w nią głęboko i zaczął poruszać się tak
szybko, że dziewczynka krzyczała, a raczej wydawała z siebie charczące dźwięki,
a na jej udach zaraz pojawiło się mnóstwo krwi.
Nagle wspomnienie urwało się, a Tom przerwał zaklęcie. Nie mógł
już na to patrzeć. Otworzył oczy i spojrzał na Harry’ego. Siedział skulony, a z
jego oczu płynęły łzy.
- Severusie, przynieś fiolkę eliksiru uspokajającego – powiedział
szybko do Snape’a. – Albo weź dwie. – Mistrz Eliksirów szybko opuścił gabinet
Riddle'a. Tom podszedł do gryfona. Kucnął przed nim i oplótł jego dłonie swoimi.
– Harry, to nie byłem ja – powiedział cicho. – Słyszysz? – Nie doczekawszy
odpowiedzi mówił dalej – Harry, ja nie byłbym w stanie zrobić czegoś takiego
niewinnemu dziecku. – Jego głos lekko drżał. – Harry, wierzysz mi? Proszę,
powiedz, że mi wierzysz.
Gryfon podniósł lekko głowę i spojrzał mu w oczy. – Więc kto to
był, Tom? – zapytał ledwo słyszalnym głosem. Z jego oczu wypłynęło jeszcze
więcej łez.
- Nie wiem… Myślę, że to mógł być… Dumbledore – szepnął. – Chodź
do mnie. – Przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Głaskał uspokajająco po
plecach. Harry wtulił twarz w zagłębienie jego szyi i dalej bezgłośnie płakał.
Chwilę później do gabinetu wrócił Snape z dwiema fiolkami
eliksiru. Odkorkował je i podał Riddle’owi.
- Harry, powinieneś to wypić. – powiedział i sam przełknął
zawartość jednej fiolki. Odetchnął i znów zwrócił się do gryfona. – Harry, to
pomoże. – Złapał go delikatnie za podbródek i uniósł mu głowę. Na jego twarzy
widać było ślady łez, a oczy wyglądały tak, jakby miały ich wylać jeszcze
tysiące. Położył mu dłoń na policzku i lekko go pogłaskał. – Wypij. Poczujesz
się lepiej – szepnął i wcisnął mu fiolkę w dłoń. Brunet powoli zbliżył szklane
naczynie do ust i z obrzydzeniem przełknął gorzką substancję. – Może przełożymy
rozmowę na jutro, co? Powinieneś odpocząć.
- Nie – zaprzeczył szybko i z taką stanowczością, jakiej Tom się
nie spodziewał, widząc go w takim stanie. – Chcę wiedzieć wszystko. Teraz –
zażądał Harry. – Powiedziałeś, że jestem twoim horkruksem. Co to znaczy?
- Żebyś mógł zrozumieć, co to znaczy, musisz najpierw się
dowiedzieć, co to jest horkruks – powiedział Marvolo. – Severusie, mógłbyś? –
zapytał Riddle, dając tym samym do zrozumienia Snape’owi, że to on ma
wytłumaczyć gryfonowi, czym jest horkruks.
- Skup się, Potter. – zaczął Mistrz Eliksirów. – To ważne i jeśli
tego nie zrozumiesz, nie będziemy mieli później o czym rozmawiać – ostrzegł
go. Harry usiadł wygodniej i już znacznie spokojniejszy, czekał na wyjaśnienia.
– Horkruks, to najczęściej rzecz, jakiś przedmiot magiczny, ale może być nim
też żywa istota, w której ukryta jest cząstka duszy innego czarodzieja. Aby
stworzyć horkruksa, trzeba rzucić jakieś potężne, czarnomagiczne zaklęcie,
które spowoduje czyjąś śmierć. Jeśli czarodziej, który chce stworzyć horkruksa,
nie wypowie w odpowiednim czasie zaklęcia, które uwięzi część duszy w danym
przedmiocie, wtedy wszczepia się ona w pierwszą napotkaną żywą istotę. Jeśli
spotka ich kilka, wybiera tę najsilniejszą. Rozumiesz? - zapytał. Harry
skinął głową na znak, że rozumie.
- To zaklęcie, które rzuciłem niecałe piętnaście lat temu było bardzo czarnomagiczne i niezwykle potężne –
zaczął opowiadać Tom. – W efekcie użycia go, zostałem pozbawiony życia. Jednak,
ponieważ to ja rzuciłem czar, cząstka mojej duszy wyrwała się z ciała i
powędrowała do najbliższej, a raczej najsilniejszej żywej istoty. Do ciebie. –
Harry słuchał z szeroko otwartymi oczami. Z tego co mówili Snape i Riddle,
cząstka duszy Toma tkwiła w nim. Nie mógł w to uwierzyć. Przecież gdyby tak
było, na pewno jakoś by wyczuwał tę nieswoją duszę.
- Ale… przecież… - zaczął się jąkać Harry. – Jak możliwe, że ten…
kawałek twojej duszy jest w-we mnie. Dumbledore… t-to w nim powinna być. On
jest silniejszy. J-ja…
- Harry – powiedział łagodnie Tom. – Nawet nie wiesz jak jesteś
potężny. Jesteś synem dwojga potężnych czarodziei, dziedzicem Godryka
Gryffindora…
- Co?! – przerwał mu. – Jak to jestem dziedzicem Gryffindora?
- Ten stary trzmiel nic ci nie powiedział? – zapytał zaskoczony
Riddle. Myślał, że będzie próbował wmówić Harry’emu, że musi poprowadzić go do
zwycięstwa ze względu na swoich przodków. Co prawda sam Godryk nigdy nie miał
nic przeciwko czarnej magii, sam stworzył kilka czarnomagicznych zaklęć, ale
ludzie do dziś uważają, że był on ostoją dobroci i sprawiedliwości. Może co do
drugiego się nie mylili, jednak z tą dobrocią stanowczo przesadzili.
- Tom, ja nie mogę być jego dziedzicem. Tiara chciała mnie umieścić
w Slytherinie. To…
- Tiara chciała cię umieścić w Slytherinie, bo masz w sobie cząstkę
mojej duszy. A ja jestem dziedzicem Slytherina.
- Ale to wszystko nie ma sensu – wyszeptał, czując się bezradny.
- Może wróćmy do tego, dlaczego cząstka duszy Toma wybrała ciebie,
a nie Dumbledore’a? – zaproponował chłodno Severus, siedzący wygodnie na sofie.
- Harry, jesteś silniejszy od Dumbledore'a – oznajmił Tom. – Już
nawet nie chodzi o to, czyim jesteś dziedzicem. Dumbledore wcale nie jest tak
silny magicznie, jak wszyscy myślą.
- To dlaczego jeszcze nie stawiłeś mu czoła? – zapytał
podejrzliwie.
- Bo ma za dużo popleczników, którzy nie dadzą mi go tknąć.
Widzisz, Harry, ten stary Drops zasłania się swoimi ludźmi za każdym razem, gdy
próbuję się z nim skonfrontować. Żeby się dostać do niego, musiałbym najpierw
powybijać setki ludzi. Co całkowicie mija się z celem – dodał cichszym tonem.
- Skoro zasłania się innymi ludźmi, to w jaki sposób pokonał
Grindelwalda? – nie dawał za wygraną gryfon.
- Poderżnął mu gardło podczas snu. – powiedział Snape. Kiedy
zobaczył wyraz niezrozumienia na twarzy gryfona, zaczął opowiadać dokładniej. –
Dosłownie. Dumbledore i Grindelwald, jak wiesz, przyjaźnili się. Gellert ufał
Albusowi, przez co ten miał wolną rękę we wszelkich swoich działaniach. Jednak
to i tak było dla niego za mało. Pewnej nocy, kiedy Grindelwald położył się
spać, Drops wszedł do jego sypialni i poderżnął mu gardło. Światu ogłosił, że
pokonał go podczas magicznego pojedynku. – Westchnął ciężko.
- Jak potężny jestem? – zapytał Harry po chwili.
- Nie jesteś jakoś wyjątkowo zdolny magicznie, ale jesteś
potężniejszy niż ci się wydaje – powiedział Tom. – Razem z Severusem
podejrzewamy, że Dumbledore wlał w ciebie jakiś eliksir, albo rzucił na ciebie
czar hamujący niektóre twoje zdolności.
- A jak bardzo potężny jest Dumbledore?
- Myślę, że jego potęga opiera się w większości na tym, na czym
opiera się moc panny Granger – odpowiedział Mistrz Eliksirów. – Dumbledore
jest dość silny magicznie, jako że pochodzi z rodziny czystokrwistych
czarodziejów, ale jego największymi… walorami jest inteligencja, spryt, tak jak
u panny Granger, ale również zdolność manipulacji i brak zahamowań w dążeniu do
celu. Albus stał się ostoją dla wielu czarodziei dzięki swoim podstępnym
planom.
- Nadal nie rozumiem, co ma do tego Hermiona?– zapytał zdumiony
Harry.
- Cała ta 'potęga' Dumbledore'a kryje się w jego umyśle. On jest
inteligentny, nawet bardzo. Jest podobny do panny Granger, bo wszystkiego, co umie,
nauczył się z książek, ale zanim opanował pewne zaklęcia, musiał nad nimi długo
ćwiczyć.
- Hermiona nie musi dużo ćwiczyć, by opanować zaklęcie.
- Z tego co wiem - wtrącił się Riddle – Hermiona nie jest tak wybitna w Obronie
Przed Czarną Magią, jak w innych przedmiotach. Czy miałeś kiedykolwiek
jakiekolwiek problemy z zaklęciami obronnymi, Harry?
- Nie – odpowiedział bez zastanowienia.
- A Hermiona? – zapytał znów Tom.
- Ona zawsze musiała trochę poćwiczyć – opowiedział znów Harry, rozumiejąc już, na czym polega jego potęga magiczna.
- Jesteś silniejszy od Dumbledore, bo zaklęcia, które mogą uratować
ci życie, przychodzą ci naturalnie. Właśnie dlatego część mojej duszy wybrała
ciebie – powiedział Marvolo to, czego Harry już się domyślał. – I jesteś w
stanie pokonać Dropsa, bo on nie obroni się tak dobrze, jak ty.
- Ale nie byłem w stanie obronić się przed Śmierciożercami w
ministerstwie – powiedział cicho.
- Ponieważ twoje moce są w jakiś sposób hamowane, a poza tym ty
byłeś jeden, a ich pięcioro. – Gryfon wyglądał na nieprzekonanego. – Słuchaj
Harry, zdejmiemy tą barierę, która hamuje twoją magię. Wtedy zobaczysz, ile jej
w sobie masz. Może dokończymy jutro, co? Jest już późno, a Severus także
chciałby z tobą porozmawiać – powiedział. – Dowiedziałeś się tego, co
najważniejsze. Jesteś moim horkruksem, dlatego znasz mowę węży i dlatego Tiara
chciała cię przydzielić do Slytherinu.
- A czy to normalne, że nie odczuwam obecności kawałka twojej duszy
w sobie?
- Nie wiem – przyznał Riddle. – Do tej pory nikt nie umieszczał
swojej duszy w żywej istocie. Dobra, zostawiam was samych – oznajmił. – Sevcio
już się nie może doczekać, aby powiedzieć ci, kim jest. – Zaśmiał się,
kiedy Snape warknął i szybko wyszedł z gabinetu.
Nastała cisza. Harry już zaczął się zastanawiać, czy Mistrz
Eliksirów naprawdę chce z nim porozmawiać, czy Tom tylko sobie żartował.
- Więc? – odezwał się Harry. – Co chciał mi pan powiedzieć,
profesorze?
- Porozmawiamy jutro – powiedział i wstał z kanapy. – Dziś jest
już późno. – Wyszedł i chwilę później gryfon usłyszał wściekły głos Toma, krzyczący coś w stylu: Ty
idioto!
Nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, również się podniósł i poszedł
do swojego pokoju. Wykąpał się i położył do łóżka. Nawet nie wiedział, kiedy
zasnął, myśląc o tym, czego się dzisiaj dowiedział.
Spał spokojnie przez większość nocy, jednak około trzeciej nad
ranem zaczął się niespokojnie wiercić i pojękiwać. Jęki powoli zamieniały się w
krzyki, a Harry już nie tyle wiercił, co rzucał się na łóżku. Nie trwało to
długo. Jedynie kilka minut. W końcu gryfon poderwał się do siadu, otworzył
szeroko oczy i wrzasnął – Hermiona!
W tym samym momencie ktoś wbiegł do pokoju.
Koniec rozdziału 7.
W takim momencie przerwać, nie ładnie..
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny jak zawsze, nie rozumiem czemu zadowolona nie jesteś, ale Severus już mu mógł powiedzieć, ale rozumiem, że w twojej głowie jeszcze nie na to czas, a Hermiona przeżyje, nic jej się nie stanie prawda..?
Sequel to dobry pomysł.
Dużo ochoty do pisanie bo opowiadanie naprawdę ciekawe.
Bardzo mi się podoba opowiadanie na twoim blogu. Po prostu kocham historie gdzie Tomuś jest dobry i wgle sweet a ten stary, brzydki, obleśny grzyb Dumbledore jest zły.
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością będę czekać na dalsze rozdziały i dodam cię do linków.
Fajnie, że ożywiłaś Regulusa, lubię tą postać ale mógłby być, no nie wiem milszy? Zawsze wyobrażałam go sobie, jako kogoś w rodzaju starszego brata w stosunku do Harrego, ale no nic.
Tom powinien odzyskać rzeczy Harrego z Hogwartu, pelerynę niewidkę i mapę Huncwotów oraz zabrać go na zakupy, po ubrania ;]
Mam nadzieje, że Hermiona przejdzie na stronę tych złych i strasznych śmierciożerców :P lubię ją tak samo jak bliźniaków a Ron idzie się gonić.
Też piszę opowiadanie o... nie do końca dobrym Tomie... ale Harrym i Tomie :D Jak chcesz sobie poczytać, to zapraszam. Pozdrawiam i Życzę Weny.
http://setsu-yaoi.blogspot.com/
Mam nadzieje, że nie karzesz długo czekać na kolejny rozdział. :)
super !:D zresztą jak zwykle :DDD Ciekawe co się bedzie działo dalej :)) jak zwykle życze weny, czasu i możliwości :)) A! i pozdrawiam gorąco twoje bety:)) mam nadzieje że popracujecie ze sobą trochę czasu:))
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, jak widać Tom nie wysyłał Harremu tych wszystkich makabrycznych wizji, Potter ma w sobie cząstkę duszy Riddla, hahah Sevcio spanikował przed powiedzeniem Harremu kim jest dla niego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Harry i jego wybuchowy charakter... Tak, podoba mi się, że są w nim elementy starego, dobrego Harry'ego ;-)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoje wyjaśnienie odnośnie horkruksa. Ciekawy pomysł z racji siły czarodzieja itd. Nie robisz z Harry'ego jakiegoś super gościa i to mi się podoba. Już sam plus za to, że to wyłącznie Twój pomysł :-)
Przerwałaś w najgorszym momencie, ale przynajmniej wiesz, jak sprawić, żeby nie można było oderwać się od Twojego opowiadania.
Pozdrawiam ;-)
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest fantastyczny, hahah nasz Sevcio spanikował przed powiedzeniem Harremu kim jest dla niego... tak naprawdę to Tom nie wysyłał mu tych wszystkich makabrycznych wizji, Harry ma w sobie cząstkę duszy Toma...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga