UWAGA!

1. Ten blog jest o miłości męsko-męskiej Jeśli nie tolerujesz takiej tematyki, opuść tę stronę i nie zostawiaj komentarzy.
2. To jest blog, nie strona z ogłoszeniami. Jeśli chcesz zareklamować swojego bloga, napisz o tym w "Spamowniku". Spam pod postami będzie usuwany!
3. Proszę, aby w komentarzach były zawarte oceny tego jak piszę, a nie o czym piszę. Proszę również o uzasadnianie swojej krytyki. Co wam się podoba, co nie i dlaczego. Będę wiedzieć dzięki temu nad czym powinnam popracować.
4. Na blogu obowiązuje kultura i etyka wypowiedzi. Komentarze uznane za obraźliwe będą usuwane! Jeśli jesteś czemuś przeciwny(-a) możesz o tym napisać, ale wyraź swoje zdanie w kulturalny sposób.
5. Postacie i świat został stworzony przez panią J. K. Rowling. To jest jedynie moja wizja historii przedstawionej przez J. K. R. Ja nie uzyskuję żadnych korzyści materialnych z opowiadania.
6. W opowiadaniu pojawiać się będą sceny seksu i tortur (+18).
7. Jeśli masz do mnie jakieś pytania lub uwagi, wyślij mi wiadomość na e-mail: seya@onet.pl napisz komentarz w "Pytania i odpowiedzi".
8. Proszę, by nie kopiować opowiadania i nie umieszczać go na stronach typu chomikuj.pl, forach literackich lub innych stronach internetowych bez mojej zgody.
9. Proszę nie zamieszczać komentarzy o treści "Kiedy next?", "Kiedy rozdział?" itp, ponieważ i tak będą one niezwłocznie przeze mnie usuwane.

LUDZIE! PRZECZYTAJCIE PUNKT 2. REGULAMINU! WYRAŹNIE JEST PODANE, GDZIE NALEŻY ZAMIESZCZAĆ OGŁOSZENIA! POD KAŻDYM INNYM POSTEM OGŁOSZENIA BĘDĄ USUWANE W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM!!!

MOI DRODZY, NAGRODA LIEBSTER AWARD JEST PRZEZNACZONA DLA NOWYCH BLOGÓW, KTÓRE MAJĄ POTENCJAŁ, ALE BRAK IM CZYTELNIKÓW. MÓJ BLOG NIE ZALICZA SIĘ DO TEJ KATEGORII, PROSZĘ ZATEM O NIENOMINOWANIE TEGO BLOGA DO LIEBSTER AWARD.

Z uwagi na nieustannie pojawiające się komentarze typu "Kiedy next?" dodałam nowy punkt do regulaminu. Mam już dosyć pisania próśb o nieumieszczanie takich komentarzy. A szczerze mówiąc, skoro ktoś już pisze komentarz, to mógłby zrobić ten wysiłek i napisać kilka słów o rozdziale, zamiast zamieszczać samo, skądinąd nieuprzejme, "Kiedy next?".

!!!NAPRAWDĘ NIE WIEM, ILE RAZY MUSZĘ NAPISAĆ O TYM SAMYM, ŻEBY DO NIEKTÓRYCH OSÓB TO DOTARŁO. PISANIE POD POSTAMI KOMENTARZY, KTÓRE W ŻADEN SPOSÓB DO POSTÓW SIĘ NIE ODNOSZĄ, SAMO W SOBIE JEST TROCHĘ NIEGRZECZNE, ALE PYTANIE O INNE BLOGI JEST JUŻ ZWYCZAJNIE BEZCZELNE, TYM BARDZIEJ ŻE STWORZYŁAM NA TAKIE TEMATY STOSOWNE PODSTRONY: "SPAMOWNIK" I "PYTANIA I ODPOWIEDZI". POWTARZAM KOLEJNY RAZ: TAKIE KOMENTARZE BĘDĄ USUWANE, WIĘC Z ŁASKI SWOJEJ KORZYSTAJCIE Z TEGO, CO WAM OFERUJĘ, ZAMIAST ROBIĆ Z CAŁEGO MOJEGO BLOGA STRONĘ Z OGŁOSZENIAMI.!!!

Moi Drodzy! Mam problem z komunikatorem GG, w związku z czym nie mogłam wysłać niektórym z Was powiadomień. Jeśli chcecie nadal otrzymywać powiadomienia, to proszę, zostawcie swoje adresy e-mail.:)

Powiadomienia.

Jeśli ktoś chciałby być powiadamiany o nowych notkach, niech wspomni o tym w komentarzu i zostawi swój adres e-mail.

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołajki pełne życzeń

Kochani!
Przepraszam, że tak późno dodaję nasze wspólne opowiadanie, ale wróciłam dziś do domu później, niż zamierzałam, a same poprawki zajęły mi ponad 3 godziny. a potem jeszcze musiałam dopisać zakończenie.
Wszystkim dziękuję za udział w zabawie. Ale, jak to ja, mam kilka uwag. A raczej rad.
Do wszystkich: Proszę, pamiętajcie, że wszystkie zaimki (np. ty, cię, tobie) bez względu na osobę, wielką literą piszemy TYLKO I WYŁĄCZNIE w listach. Przepraszam, że zwracam wam na to uwagę, ale strasznie mnie to razi, normalnie aż boli w oczy i nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem tego.xd

Seme, przy następnej takiej zabawie zabraniam ci używać słów, które zawierają literę "ł". Przysięgam, że chyba nie było ani jednego słowa, w którym użyłabyś "ł" zamiast "l". To głównie przez to tak długo zajęło mi poprawianie.xd Wiesz, nie bierz tego do siebie, ale na 7/8 stronie, po około 2 godzinach, już miałam dość... Chociaż z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć, że pisałaś szybko, bo zwyczajnie nie miałaś szczęścia przy wstawianiu fragmentów... Chociaż to było nawet zabawne.xd

A teraz wymieniam wszystkich autorów w kolejności... hm... powiedzmy, że chronologicznej.
Oczywiście wszystkim dziękuję, za wzięcie udziału w zabawie.;)
Kimichi, K., E., Mariposa Madri, Katy, ktoś anonimowy kto nie podał imienia, Seme, Vaiola PS, Patrycja Nyczaj i oczywiście ja, czyli Seya.

Dziękuję także Tracheotomie, która napisała fragment, ale ponieważ się spóźniła ze wstawieniem, to niestety jego tematyka zupełnie odstawała od reszty i zwyczajnie nie mogłam tego w żaden sposób dołączyć.
Tracheotomie, szkoda że nie napisałaś nic więcej.:(

Zdarzyło mi się zmienić co nieco wasze fragmenty, mam nadzieję, że się nie gniewacie, bo zrobiłam to tylko po to, by wszystko ładnie współgrało.;)

I jeszcze pytanie do wszystkich autorów. Czy ktoś z was ma coś przeciwko, bym wstawiła to opowiadanie na mojego chomika? Nawet jeśli zgody nie wyrazi choć jedna osoba, to oczywiście tego nie zrobię, więc proszę napiszcie.;)

Mam dla was nutkę o Mikołaju. -> tutaj

A teraz zapraszam już do czytania.

Mikołajki pełne życzeń

Harry uwielbiał zimę, odkąd tylko zaczął uczyć się w Hogwarcie. Wtedy po raz pierwszy poznał magię świąt i przedświątecznego zgiełku przygotowań. Gryfon uwielbiał także Dzień Świętego Mikołaja.
Było to popularne święto w magicznym świecie i powszechnie obchodzone, choć było świętem mugolskim. Czarodzieje jednak obchodzili je w nieco inny sposób. Nie dawali sobie drobnych prezentów w postaci słodyczy, czy zabawek, tylko czar.
Czar polegał na spełnieniu marzenia, czy raczej jednego życzenia osoby, którą wskazał rytuał. Czarodziej chcący wziąć udział w takiej mikołajkowej zabawie, musi uwarzyć specjalny eliksir z dodatkiem kropli swojej krwi. Gotowy wywar, jeśli się go wypije, pokaże odpowiednią osobę.
Gryfon siedział teraz w pokoju wspólnym gryfonów i strasznie się nudził. Co prawda, miał do odrobienia zadanie z Eliksirów, ale nie za bardzo miał na to chęci; Hermiona za to wyraźnie uparła się, by odrobić wszystkie zadania jeszcze przed mikołajkami. 
Chłopiec wiedział, że mikołajki w świecie czarodziei są niezwykłe, więc postanowił uwarzyć eliksir, który pokazałby mu odpowiednią osobę. Ot tak, aby poeksperymentować.
- Hermiono, wiesz coś może o specjalnym eliksirze na mikołajki? – zapytał. Dziewczyna nie oderwała wzroku od pergaminu.
- Jestem zajęta, Harry. Mógłbyś sam sprawdzić w bibliotece, bo naprawdę mam bardzo dużo pracy – odpowiedziała.
Harry westchnął, bo miał nadzieję, że nie będzie musiał fatygować się do biblioteki, tylko od razu uzyska odpowiedź. Z zamyśleniem zszedł z parapetu i, opatulając się szatą, udał w stronę biblioteki.

Kiedy znalazł się już na miejscu, natychmiast skierował się w stronę części poświęconej Eliksirom. Pomijając szkolne podręczniki, znalazł w końcu księgę, w której mógł znaleźć to, czego szukał. Opowiadała ona o różnych wywarach na specjalne okazje. Jedną z mikstur w spisie treści był właśnie owy eliksir przeznaczony na Dzień Mikołaja.
Okazało się, iż eliksir nie był skomplikowany, wręcz przeciwnie; mógł go uwarzyć każdy przeciętny uczeń powyżej piątego roku. Również lista składników zawierała ogólnodostępne produkty i Harry bez problemu mógł odnaleźć je w swoim uczniowskim zestawie ingrediencji. 
Do szóstego grudnia pozostały brunetowi dwa dni. Zatem gdy tylko odnalazł recepturę na miksturę i zabrał z dormitorium potrzebne składniki, udał się do łazienki Jęczącej Marty, aby w spokoju móc wykonać poprawny eliksir. Na szczęście, duch był nieobecny, dlatego też Potter bez przeszkód mógł poświęcić wolne popołudnie warzeniu.

- No wreszcie... – mruknął pod nosem Harry. Może eliksir nie był skomplikowany, ale jego przygotowanie wymagało całkiem sporo czasu. Zbliżała się właśnie pora kolacji, kiedy nadszedł czas na ostatni składnik, czyli jego krew. Po dodaniu jednej kropli jeszcze pięć minut i będzie miał gotowy eliksir. Już zaczął zastanawiać się, czyje życzenie będzie zobowiązany spełnić. Ciekawe, czy to będzie któryś z jego przyjaciół... A może osoba, której nawet nie zna? Spoglądając na eliksir i zauważając, że jest już gotowy, Harry przerwał swoje rozważania, schłodził wywar zaklęciem i przelał do fiolki; zakorkował ją, posprzątał po sobie i poszedł na kolację. Miał nadzieję, że te mikołajki okażą się wyjątkowe. I nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo niezwykłe mogą być.
Po pysznym posiłku i czasie spędzonym na rozmowie z przyjaciółmi Harry wyszedł z Wielkiej Sali. Uwarzony eliksir ciążył mu w kieszeni, nie dając o sobie zapomnieć. W głowie chłopaka kotłowało się mnóstwo myśli. Był ciekawy, co z tego wyniknie. W końcu będzie to robił po raz pierwszy, bo wcześniej właściwie nie nadarzyła się okazja. A to rodziło w nim ekscytację i nawet lekkie zdenerwowanie. Przecież nie wiadomo, kogo wskaże mu eliksir... Może to być dosłownie każdy, ale Harry lubił wyzwania. Do tego wierzył, że w mikołajki nie może się zdarzyć nic złego. To po prostu musi się udać! 
Swoje kroki skierował do dormitorium. Tak bardzo go kusiło, by wyjąć fiolkę z kieszeni, odkorkować i wypić właśnie teraz. Tutaj, na środku tego pustego korytarza. Jednak coś nie pozwalało mu tego zrobić. Tak jakby to jeszcze nie był odpowiedni moment i miejsce. A co jak co, ale intuicję Gryfon miał doskonałą.

Po dłuższym zastanowieniu, postanowił jednak udać się do Pokoju Życzeń. Przecież zawsze ktoś mógł go nakryć, a tego zdecydowanie nie chciał.
Naciągnął na siebie szatę i ruszył przez zimny korytarz. Tylko gdzieniegdzie natknął się na małe grupki puchonów i krukonów.
Kiedy znalazł się na siódmym piętrze, przemierzał korytarze w towarzystwie podmuchów wiatrów. Gdy dotarł wreszcie do wyznaczonego miejsca, bardzo zdziwiło go to, kogo tam spotkał.
- Co ty tu robisz, Malfoy?

- Potter? Licho cię tu przyniosło? – zadrwił blondyn, widząc Harry’ego. Jednakże pomimo zwyczajowych drwin, pewien szczegół nie umknął Potterowi; otóż zwykle opanowany potomek arystokratycznej rodziny odznaczał się tego dnia wyjątkową nerwowością ruchów. Nie szukał on dziś także zaczepki, jedynie stojąc wcześniej pod ścianą Pokoju Życzeń. Teraz wyminął Harry’ego i ruszył w kierunku lochów. Zielonooki zdążył dostrzec jeszcze, jak Malfoy chowa do kieszeni fiolkę z jakąś miksturą. Barwą bardzo przypominała ona Eliksir Mikołajkowy.
Harry spoglądał za oddalającym się Draco, oniemiały jego zachowaniem.

Czyżby nawet on został zaczarowany magią świąt Bożego Narodzenia i Dnia św. Mikołaja, iż postanowił uwarzyć ten eliksir? – zastanawiał się.

Po chwili jednak potrząsnął głową, nie chcąc zajmować się bzdurami. Przeszedł trzy razy obok ściany, koncentrując myśli na przytulnym i spokojnym pokoju i już po chwili w miejscu kamienia uformowały się drzwi do Pokoju Życzeń.
Chłopak wszedł do pomieszczenia. Znalazł się w dość sporych rozmiarów salonie. W kominku palił się ogień, oświetlając nieco zaciemniony pokój. Harry podszedł do jednego z wygodnych foteli i lokując się w siedzeniu, wyciągnął z kieszeni buteleczkę eliksiru, którą postawił następnie na niskim stoliku, stojącym naprzeciwko.
Wlepił w nią wzrok, przygryzając wargę w geście zdenerwowania. Teraz stał przed podjęciem ważnej decyzji. 
Czy chciał zobaczyć postać, której życzenie będzie musiał wypełnić?
Czy pragnął wiedzieć, co przygotował dla niego Czar?

Po chwili zastanowienia zdecydował jednak wypić eliksir. Trzęsącymi się rękoma odkorkował buteleczkę i... zawahał się.
Co, jeśli ktoś, kogo wskaże eliksir, będzie kimś, kogo nie lubi? Lub jeśli ta osoba nie będzie lubiła jego? A jeśli to będzie Malfoy!? To byłoby okropne!
- Nie, to niemożliwe - upomniał sam siebie. – Nie bądź tchórzem. – Harry zamknął oczy i szybko przełknął zawartość fiolki. Eliksiry, których dotychczas próbował, zawsze były okropne, jednak ten smakował jak ciepłe kakao z bitą śmietaną.

Uwielbiam kakao – pomyślał Gryfon, nim otoczyła go puszysta, lazurowa mgiełka. Wpatrywał się w nią z zainteresowaniem i czekał. W książce przeczytał, że na powierzchni mgły pojawi się podobizna wybranej przez miksturę osoby. I rzeczywiście, nagle zaczęły się na niej ukazywać zarysy jakiejś postaci. Po kilku chwilach obraz był gotowy. Harry spoglądał teraz na przystojnego, brązowowłosego młodzieńca, który mrugnął do niego figlarnie. Serce chłopaka przez chwilę zabiło szybciej, a on pomyślał, że gdzieś już go spotkał. Za nic jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie.

- Odnajdę cię – szepnął. - Na pewno.

Harry postanowił wrócić do dormitorium i na spokojnie przemyśleć sprawę. Droga do pokoju wspólnego minęła mu na rozmyślaniu o tajemniczym młodzieńcu. Był pewien, że na pewno już go gdzieś spotkał. Niestety, nie potrafił przypomnieć sobie tego momentu. Zupełnie jak na Eliksirach, miał kompletną pustkę w głowie. Zajęty rozważaniami szybko dotarł do sypialni. 
Po wykonaniu odpowiednich czynności związanych z higieną i przygotowaniem do snu, położył się do łóżka i opatulił kołdrą. Jednakże jego myśli nie opuszczał przystojny brunet. Cały czas miał przed oczami jego uśmiech i figlarne spojrzenie. Na samą myśl o mężczyźnie czuł ucisk w brzuchu i robiło mu się dziwnie miło, jakby zażył Eliksir Euforii. Po dość długim czasie w końcu oddał się w objęcia Morfeusza, gdzie czekał na niego brązowooki czarodziej.

Mężczyzna ze snu zaprzątał Harry’emu głowę podczas porannej toalety, przemierzania korytarzy Hogwartu, śniadania, pierwszych zajęć, a nawet podczas lekcji ze Starym Nietoperzem, przez co gryfoni stracili kolejne punkty. Jak widać, Snape'a nie poruszył nastrój nadchodzących świąt. Podczas przerwy między zajęciami Harry sprawdził datę kolejnej wyprawy do Hogsmeade. Na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech, kiedy tylko zobaczył, że data mikołajek, pokrywa się z datą wyjścia do miasteczka. Najlepsza pora na spotkanie z rodziną, przyjaciółmi, czy chociażby przystojnym nieznajomym. Przez cały dzień chodził rozkojarzony, zastanawiając się w jaki sposób może spełnić życzenie mężczyzny. Czego pragnie? Co zrobi, kiedy już się o tym dowie. Sprawy nie ułatwiało mu dziwne zachowanie Fretki. Blondyn widać z całych sił powstrzymywał się od rzucania złośliwych uwag w stronę Złotego Chłopca. Do tego natłok zadań domowych od Mistrza Eliksirów, naciskająca Hermiona, nękający go Ron, natrętna Luna i niewyżyty Seamus. Zaplanował już kolejny dzień. Mikołajki.
- Nie wiem, czego chcesz, ani co ci leży na sercu, ani nawet kim jesteś... Ale spełnię każde twoje życzenie, mój nieznajomy.

Rankiem, szóstego grudnia, Harry obudził się z uśmiechem na twarzy. Wciąż miał przed oczami urodziwego młodzieńca.
Kim on mógł być? Choć może wyglądał młodo, uczniem Hogwartu na pewno nie był. Zatem kim?
Po zwykłych porannych czynnościach Harry zszedł do Wielkiej Sali na śniadanie. 
Jako że nie tylko Potter zdecydował się zażyć Eliksir Mikołajkowy, wiele osób było tego dnia w doskonałych humorach. Uśmiechnięci uczniowie różnych domów ukradkowo zerkali na siebie z zaciekawieniem. Byli też tacy, którzy wyglądali, jakby zaraz mieli uderzyć głową w stół.
Młody Malfoy, jeszcze bardziej niż zwykle, wyprostowany siedział przy stole Slytherinu, mordując wzrokiem każdego, kto tylko na niego spojrzał.
Widocznie nie był on zbytnio zadowolony ze swej porcji eliksiru.
W powietrzu czuć było nadchodzące święta. Zamek był już świątecznie przystrojony, nauczyciele wyjątkowo dobrotliwi i nawet Filch nucił pod nosem „Last Christmas”.
Po śniadaniu Harry poszedł przebrać się przed wizytą w Hogsmeade. Nałożył na siebie czarne spodnie, wyjściowe buty i zieloną koszulę, idealnie podkreślającą kolor jego oczu. Próbował rozczesać kruczoczarną czuprynę i ubrał ciemny zimowy płaszcz. 
Był już gotowy do wyjścia, kiedy w jego umyśle narodziły się wątpliwości. Jak zdoła odnaleźć swoją połówkę? Postanowił zdać się jednak na los. W końcu pary mikołajkowe muszą spotkać się chociażby dzięki zbiegowi okoliczności, a Harry czuł, iż jego towarzysz wiedział, komu jest przeznaczony.
Z tą myślą gryfon opuścił dormitorium i z przyjaciółmi skierował się w stronę wyjścia.

Razem chodzili od sklepu do sklepu. Po mimo tego iż Harry miał w planach inne rzeczy niż zakupy, nie mógł sobie odmówić paru słodyczy. 
Już kiedy jechali powozami w kierunku Hogsmeade, Harry nie przestawał wyglądać przez okno, oczekując, że jakimś dziwnym trafem zobaczy swoją parę. Po przybyciu na miejsce już lekko zdenerwowany spojrzał na wielki zegar wiszący nad jedną z kawiarni. 
- Cholera...jak tak dalej pójdzie, to dzisiaj go nie znajdę...
- Mimo iż nigdy nie widział mężczyzny, czuł dziwne ciepło w klatce piersiowej za każdym razem, kiedy o nim pomyślał. Jego serce przyspieszało, kiedy mijał kogoś, kto był do niego podobny chociaż w najmniejszym stopniu. Miał ochotę na kogoś nakrzyczeć, kiedy mijały kolejne minuty, a nieznajomego nie było widać. Czuł z mężczyzną jakieś powiązanie, nie wiedzał, czy było ono dobre, ale nie dawało o sobie zapomnieć. Po kilku okropnie dłużących się godzinach szukania Pana Przystojnego, młody gryfon stwierdził, że ma dość. Jeżeli mają się spotkać, to się spotkają. Przeznaczenie samo za nich zdecyduje. W momencie kiedy podjął decyzję poczuł przemożną ochotę na piwo kremowe.
- Harry idziemy do trzech mioteł na kremowe?- zapytała Hermiona z uśmiechem na twarzy.
Zielonooki w tym momencie pakował swoje zakupy do płaszcza, gdy śmignęła mu przed oczami znajoma czupryna.
- Kumplu! Nie możesz dziś odmówić – krzyknął Ron.
- Jas… jasne – odpowiedział po chwili, odwracając się do przyjaciół. – To idźcie pierwsi, a ja zaraz dojdę do was. – Zaczął się rozglądać. – Bo zapomniałem kupić… yyy… - chwilę myślał i grzebał w kieszeniach, udając, że czegoś szuka. – No to zaraz wracam. – Odszedł, zostawiając zdziwioną dwójkę przyjaciół.
Harry szedł, rozglądając się na wszystkie strony, lecz nie odnajdując wzrokiem tajemniczej osoby. Właśnie miał wejść w ciemny zaułek, gdy został pchnięty i, tracąc równowagę, przewrócił się, upadając na kolana i dłonie.
- No, no! Nasz Złoty Chłopiec taki niezdarny… - uśmiechnęła się złowieszczo tajemnicza osoba.
- Bellatriks – wypluł z obrzydzeniem nazwisko. – To Voldemort spuścił swoje pieski ze smyczy? – Gryfon wstał i otrzepał ubranie.
Śmierciożerczyni szybkim krokiem podeszła do Chłopca-Który-Przeżył, złapała go za włosy i, z całych sił zaciskając na nich dłoń, podsunęła jego twarz do swojej.
- Jaki odważny, głupi gryfon! – Harry parsknął rozbawiony. – Zobaczymy czy u Czarnego Pana będziesz taki odważny! – Potter zesztywniał, czując na szyi różdżkę czarownicy. – Drętwota!

Nie wiedział, ile minut czy godzin był nieprzytomny, ale gdy w końcu się obudził, oblała go fala przyjemnego ciepła. Leżał on pod grubą, ciemnozieloną kołdrą na wielkim, rozłożystym i miękkim łożu z baldachimem. Pokój wokół niego utrzymany był w barwach czysto ślizgońskich. Zielonosrebrne ściany z wyrytymi wężami, kamienna podłoga, duże, zdobione okna i wielki, puszysty, zielony dywan nadawały temu pokojowi swoistego, nadzwyczajnego nastroju. Ogień w kominku, znajdującym się na lewo od łóżka, był rozpalony.
Harry rozejrzał się po pokoju. Drewniana, zdobiona szafa, biurko, toaletka, biblioteczka, kanapa wyłożona zielonymi poduszkami z wyszytymi wężami i dwoje mosiężnych drzwi, było wykonanych z precyzją godną niejednego rzeźbiarza. Cholera... Nie wiem, gdzie jestem, ale nie wykluczam, że to dom Voldemorta. Choć zawsze wydawało mi się, że powinien być mniej... przyjemny? Tak, to dobre słowo. Gdy skończył rozmyślać, założył okulary i zsunął z siebie kołdrę. Widok tego, w co był ubrany, przeraził go nie na żarty.

Zielona, satynowa koszulka nocna, sięgająca mu ledwie za pośladki i skąpe stringi nie były tym, co spodziewał się zobaczyć Złoty Chłopiec. Natychmiast przykrył się z powrotem i zaczął rozglądać za swoimi ubraniami, których nigdzie nie mógł dostrzec. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich sam Lord Voldemort. Harry natychmiast podciągnął kołdrę pod brodę, na co Czarny Pan zachichotał.
- Nie spodziewałem się, że jesteś taki wstydliwy, mój drogi Harry. Mam dla ciebie małą niespodziankę – Mówiąc to, mężczyzna uśmiechnął się drapieżnie, mruknął nieznane chłopcu zaklęcie, które sprawiło, że otoczyła go lekka mgiełka. Już po chwili przed Harrym stał brunet wybrany mu przez eliksir.

Oczy Harry’ego rozszerzyły się ze zdumienia. O co w tym chodziło? Czyżby Voldemort w jakiś sposób dowiedział się, kto został przeznaczony mu przez eliksir? Pragnął to w jakiś sposób wykorzystać? Zabić go? 
Co miał zrobić? Ucieczka w kompromitującym stroju przed największym czarnoksiężnikiem stulecia z pewnością nie była dobrym rozwiązaniem. Harry postanowił poczekać na to, co Lord mu powie.
- Więc widzę, że jesteś zszokowany, widząc mnie – Uśmiechnął się Voldemort zadziwiająco ciepło. – Nawet Lord Voldemort miał życie, zanim stał się najpotężniejszym czarodziejem świata. Tom Riddle, do usług. – Pochylił się w lekkim ukłonie, wyginając pogardliwie usta. Słodkie, czerwone usta...
Harry potrząsnął głową, aby odgonić od siebie niepokojące myśli.
- Skoro widzisz mnie właśnie w tej postaci, zapewne domyślasz się, że to ja mam wyznaczyć ci zadanie na dzisiejszy dzień – ciągnął Riddle.
Cała sytuacja wydała się Harry’emu groteskowa; siedział skąpo odziany w obszernym łożu swojego największego wroga. Jednocześnie nie było mowy o kłamstwie. Dopiero teraz Harry uświadomił sobie, że jego nowe marzenie, jest jego największym problemem na świecie.
Jednak ostatnie dwa dni od wypicia eliksiru zrobiły swoje. Potter nie potrafił teraz spojrzeć na młodzieńca przed nim inaczej niż przez pryzmat własnych fantazji o nim. I choć rozum podpowiadał, jak wielkie niebezpieczeństwo może mu zagrażać, to serce podstępnie wyrywało się do mężczyzny, który w tym momencie przysiadł się na skraj posłania obok nastolatka.
- I oczywiście, musisz wywiązać się z zadania, gdyż wyrzuty sumienia mogłyby cię zabić – mówił dalej Tom. – Jestem więc pewny, iż wykonasz moje życzenie bez specjalnych oporów.
Mężczyzna patrzył na, siedzącego przed, nim młodego człowieka z niemym zachwytem w oczach. W końcu, przygryzając wargę, nachylił się do ucha Pottera i zaczął szeptać mu słowa, przez które chłopak uroczo się zaczerwienił.

Na domiar złego Voldemort użył języka węży, co sprawiło, że Harry nie tylko się uroczo zaczerwienił, ale także pisnął, po części z zachwytu, po części z zaskoczenia.
Jego Lordowskiej mości wyraźnie się to podobało, na tyle, że przysunął się do Harry'ego jeszcze bliżej. Ten natomiast czuł się, jakby znalazł się w potrzasku. Z jednej strony Tom Riddle, młodzieniec z jego - wcale nie takich erotycznych - fantazji, a z drugiej wizja zbłaźnienia się przed największym czanroksiężnikiem wszech czasów. Bo mógł myśleć o Voldemorcie co chciał, ale że jest on wielki, musiał przyznać.
Wreszcie Potter skupił się na tym, co Voldemort mu syczał do ucha. Powiedzieć, że było to nieprzyzwoite, byłoby dużym niedopowiedzeniem.

- Chłopcze, zawsze pragnąłem ujrzeć Cię w mojej sypialni zupełnie bezbronnego. Wiem, że nie będziesz się mi opierał. – Riddle położył dłoń na policzku Harry’ego i pieszczotliwie pogładził jego twarz, z zafascynowaniem oglądając, jak chłopak wstrzymuje oddech. – Nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że chciałbym cię zobaczyć przede mną, błagającego o najdrobniejszy gest z mojej strony. 
Nigdy cię nie skrzywdzę, mój drogi. Jesteś moim sekretnym marzeniem. 
Harry spoglądał w roziskrzone szczerością oczy Toma i nagle odkrył, że jest najzupełniej szczęśliwy.
Nic nie miało znaczenia-liczyło się tylko to, co mężczyzna do niego mówił. 
Nastolatek nie zastanawiał się już nad tym, jak to możliwe, iż ten bezduszny morderca zdolny jest do czułości.
Riddle spojrzał na Pottera z zadowoleniem wypisanym na twarzy, a następnie powoli przysunął się bliżej niego i pochylił głowę, delikatnie dociskając usta do wyeksponowanej szyi młodzieńca. Gorące wargi Toma subtelnie całowały odsłoniętą skórę Harry’ego od linii podbródka aż do wystającego obojczyka. Chłopak przymknął oczy z przyjemności, a z jego ust dobiegł cichy jęk. Na ten odgłos Tom sapnął zaskoczony i przywarł mocniej do niego, zachłannie pieszcząc odkryte fragmenty ciała.
Nagle odsunął się, a Harry zaskoczony uchylił wcześniej zmrużone powieki i dojrzał tuż przed sobą twarz Toma. 
Rozgorączkowane spojrzenie czarnoksiężnika błądziło po twarzy nastolatka. W końcu odnalazło ono oczy Harry’ego i młodzieniec dojrzał we wzroku Riddle’a coś niespotykanego. Nie było w nim nienawiści, jedynie czysta przyjemność, zadowolenie, czające się pragnienie oraz coś, czego Potter nie mógł zidentyfikować. Coś na kształt prawdziwego uczucia.
Chłopak nieświadomie oblizał wargi, ale Tom wstrzymał na ten gest swój oddech. W końcu spojrzał jeszcze raz głęboko w tęczówki, leżącego przed nim, Pottera. Oczy Harry’ego rozszerzyły się, kiedy dostrzegł u Riddle’a coś na kształt niepewności. Nigdy nie pomyślałby, że ten okrutny człowiek teraz będzie spoglądał na niego z wahaniem. 
Nie myślał jednak za wiele o tym niespotykanym zjawisku, ponieważ Tom pochylił się nad nim jeszcze bardziej, aż w końcu swymi ustami odnalazł te należące do Harry’ego i Potter już wcale nie myślał, gdy poczuł te ciepłe wargi na swoich. 
Z zadziwiającą delikatnością i towarzyszącą temu pasją, Tom całował nastolatka. Wargi maga nieśpiesznie poznawały Harry’ego. Potter objął mężczyznę za szyję, pogłębiając bardziej pocałunek.
Po niedługim czasie obaj jednomyślnie odsunęli się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Ich klatki piersiowe unosiły się w nierównym rytmie, gdy nabierali oddechu po dopiero co doznanej czułości. 
Riddle z zachwytem spojrzał na chłopaka. Lekko zaczerwieniona skóra i roziskrzone oczy były dla niego wszystkim, czego mógł pragnąć. Pochylił się do przodu i ucałował jeden z rozgrzanych policzków nastolatka.
Patrząc w te zielone oczy, Tom wyszeptał
- Jesteś moim marzeniem, Harry… od dawna chciałem to zrobić...Wizja zrobienia tego z największym wrogiem jest bardzo podniecająca, nie sądzisz...? – Tom lekko przygryzł ucho Harry’ego, przez co po ciele młodszego przebiegł bardzo przyjemny dreszcz. Ręce starszego zawędrowały na plecy chłopaka, lekko podnosząc koszulkę. – Tak delikatne ciało... chętne... niewinne. Aż szkoda go nie wykorzystać. Na wszystkie możliwe sposoby. Co ty na to Harry? Chcesz się trochę ze mną... pobawić? Nie daj się prosić... nawet jeżeli powiesz nie, twoje ciało powie tak. – Jak na zawołanie po ciele Harry’ego przebiegł prąd spowodowany rękoma Riddle’a, sunącymi po jego kręgosłupie od szyi po samą kość ogonową. Chłopak jęknął cicho, czerwieniąc się jeszcze bardziej i zagryzając dolną wargę.
- Ta..takie jest twoje życzenie?
- To jedno z wielu moich życzeń odnośnie twojej osoby... Ale teraz to właśnie ono ma pierwszeństwo. Zatem? Zagramy w grę po dobroci? Czy mam Cię zmusić? – Kiedy mężczyzna poczuł, jak chłopak się spina, zrozumiał, co powiedział. – Nie miałem na myśli torturowania cię... a przynajmniej nie w taki sposób. – Mężczyzna przejechał idealnym nosem po smuklej szyi Złotego Chłopca, wywołując u niego kolejny jęk.

Złoty Chłopiec wpatrywał się szerokimi oczami w brązowe tęczówki swojego niegdysiejszego wroga. To było takie dziwne. Jego największy wróg mówi mu takie rzeczy. Tak inne. Nic takiego nie zdarzało się nawet w bajkach. Zawsze na końcu ginie jedna ze stron. Zazwyczaj ta ciemna... Ale czy i tym razem też musi tak być? Ciemne oczy starszego przebijały go na wylot. Miał wrażenie, że Riddle widzi nie tylko jego ciało, ale i duszę. Bał się tego uczucia, ale jednocześnie chciał dowiedzieć się o nim więcej. Bezradny zakrył twarz dłońmi, rumieniąc się jeszcze bardziej. To był nie tylko pierwszy raz, kiedy słyszał o czymś takim. To był też pierwszy raz, kiedy ktoś mówi mu takie słowa. Od zawsze słyszał tylko obelgi, a teraz? Jedna chwila sprawiła, że jego serce zaczęło bić szybciej dla jakiegoś mężczyzny. I to nie byle jakiego. To był w zasadzie najgorszy kandydat na świecie. Ale co on biedny mógł zrobić z tym, że się... zakochał? Otworzył szeroko oczy, wyglądając znad dłoni i nadal czerwony spojrzał w pełne obaw oczy starszego mężczyzny. Tak! Pełne obaw! Ale o co?
- T... Tom… ja… - Jego drżący głos zniżył się do szeptu. – Ja... chybacięlubię – powiedział na jednym wdechu, opuszczając głowę i zwijając się w kłębek, przytulił lekko do klatki Lorda.

Tors Toma nie był zimny, jak spodziewał się Harry, tylko wręcz zionął gorącem. Gryfon, czując przyjemne ciepło, wtulił się w niego jeszcze bardziej.
Tom, mimo iż dorosły i znacznie bardziej doświadczony niż Harry, nie bardzo wiedział, co powinien zrobić. Nie chciał wystraszyć chłopca, wszakże chciał, by ten spełnił jego życzenie. Lub nawet kilka życzeń.
Lordowi mignęło nagie biodro Pottera, kiedy ten się do niego przytulił i kołdra się z niego zsunęła. I nie żeby narzekał, ale w tym momencie życzył sobie zobaczyć nie tylko nagie biodro Harry'ego, lecz całe jego ciało.
Westchnął z przyjemności na samą tylko myśl. Był niemal pewien, że Harry nadal jest prawiczkiem. Inaczej nie rumieniłby się tak. Ta jego wstydliwość była na tyle urocza, że chwyciła za serce samego Czarnego Pana; i, choć początkowo był on tym nieco przerażony, teraz z chęcią patrzy na zakłopotanie chłopca.
- Harry? - powiedział w końcu Voldemort - spójrz na mnie. - Gryfon podniósł powoli swoje zielone oczy i popatrzył na Toma. Zdziwił się, widząc brązowe tęczówki, ale nie odezwał się ani słowem. - Mam kila życzeń, ale wiem, że tradycja nakazuje spełnić tylko jedno. To jedno, którego pragnę najbardziej, jest jednak dość... specyficzne. Zrozumiem, jeśli odmówisz... - powiedział i zaraz dodał - No może nie zrozumiem, ale postaram sie uszanować twoją decyzję.
Harry patrzył na niego przez chwilę, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. Następnie spuścił wzrok na swoje dłonie i oznajmił cicho – Ja... chcę spełnić twoje życzenie, Tom. Ale... ja... wiesz, ja... - nie wiedział, jak mu powiedzieć, że nigdy jeszcze tego nie robił. Bardzo się tego wstydził, ponieważ większość chłopców w jego wieku pierwszy raz miała już dawno za sobą. Nawet Ron już to robił. A Harry... sam nie wiedział, jak to wyjaśnić, ale nie chciał robić tego z nikim, kto uczęszczał do Hogwartu. Nikt nie wydawał mu się odpowiedni.
Nie, żeby mógł to powiedzieć o Czarnym Panu.
- Harry - szepnął Tom, lekko przekrzywiając głowę. - Harry - powtórzył. Gdy chłopak ponownie na niego spojrzał, zauważył w jego oczach lekką panikę. Nagle wpadł na pewien pomysł. - Nie martw się. Po prostu zamknij oczy.
Gryfon postanowił spełnić polecenie. Poczuł na swoich wargach delikatny pocałunek i w jednej chwili zapomniał o zdenerwowaniu. Cały świat zmniejszył się do Toma i jego ust, które z coraz większą pasją całowały jego własne. Następnie powędrowały wzdłuż jego szyi, znacząc ją gorącymi pocałunkami. Harry mimowolnie jęknął. Jeszcze nigdy nie czuł się tak cudownie. 
Nagle zorientował się, że Czarny Pan pochyla się nad nim z widocznym pożądaniem w oczach. Nie zastanawiając się, objął go za szyję i przyciągnął do długiego, namiętnego pocałunku, czym zaskoczył Lorda. Długie palce czarodzieja wślizgnęły się pod jego koszulkę i lekko pogładziły brzuch. Chłopak westchnął z przyjemności. 
Riddle stwierdził, że Harry jest już wystarczająco rozluźniony. Zaczął zsuwać palce coraz niżej i niżej.
Niestety, głośnie pukanie do drzwi, przerwało ich igraszki.

Tom z jękiem frustracji wyciągnął z kieszeni spodni różdżkę, którą skierował w stronę drzwi, niecierpliwie nią machając i mrucząc zaklęcie identyfikujące. 
- To Bellatriks – mruknął Czarny Pan. – Czego chcesz, Bella? – zawołał zimnym głosem.
- Panie mój – odezwała się śmierciożerczyni. – Domyślam się, że ten żółtodziób nie jest w stanie właściwie obsłużyć cię, więc ośmielę się zapytać, czy mogłabym wreszcie dostąpić tego zaszczytu i pomóc ci...
- Bellatriks! – krzyknął Tom. - Twoja rola na jego porwaniu się kończy. Jestem pewien, że jeśli jeszcze raz zasugerujesz, jakobym mógł zwrócić oczy na kobietę, Nagini nie ominie pożywny obiad. 
Zza drzwi dał się słyszeć przeraźliwy wrzask i trzask aportacji.
Lord Voldemort uśmiechnął się triumfalnie w stronę drzwi. Upajał się swym miażdżącym zwycięstwem nad jego najwierniejszą zwolenniczką, dopóki nie poczuł, jak czyjeś ręce odpinają guziki jego koszuli.
Obrócił się do Harry’ego, który poczuł się najwyraźniej nieco zaniedbany. Uśmiechnął się figlarnie, na co Potter wdzięcznie się zarumienił. Rozpiął do końca koszulę i szybko się jej pozbył, odrzucając ją gdzieś za siebie. Oczy Harry’ego mimowolnie rozszerzyły się na widok nagiej skóry Riddle’a.
Z pewną dozą nieśmiałości przesunął palcem wzdłuż ciała mężczyzny.
Tom przymknął oczy z przyjemności, ale już po chwili przypomniał sobie czym się zajmował, kiedy pewna napalona na niego mężatka im przeszkodziła. Jeszcze raz sięgnął po różdżkę i z jej pomocą pozbawił Pottera koszulki. Przywarł ustami do ciała nastolatka, każdą jego część obdarowując pocałunkami. Powoli zaczął schodzić z pieszczotami coraz niżej, aż do skąpej bielizny, kiedy huk otwieranych drzwi do komnaty sprawił, że znów musiał zaprzestać swojego zajęcia.
Tom i Harry unieśli zarumienione twarze i skierowali wzrok na drzwi. W nich zaś zobaczyli młodego Malfoy’a w poszarpanych szatach i rozwichrzonych włosach z różdżką w ręku, którą celował w Toma. W jego oczach natomiast jawiła się furia i wściekłość na Czarnego Pana.

- Co, na Mer... - zaczął Tom, ale nie skończył, widząc niedorzeczność sytuacji. W tym samym momencie zaczął się zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek rozdziewiczy Harry'ego.
Powoli podniósł się z łóżka i jednym ruchem ręki przywołał swoją różdżkę. Zaczął ją obracać w palcach, jakby nie była niczym zwyczajnym.
- Draco, zechciałbyś wyjaśnić, co tu robisz, zanim cię zabije? - zapytał na pozór spokojnie.
- Tom, ty chyba nie...
- Nie wtrącaj się, Harry - powiedział Lord, nie spuszczając wzroku z nieoczekiwanego gościa.
- Potter - Malfoy zwrócił się do gryfona, co wzbudziło zdziwienie zarówno w nim jak i Voldemorcie - wystarczy, że sobie tego zażyczysz i cię uratuję. Jeszcze dziś możesz spać w swojej wieży z resztą gryfonów. Tylko sobie tego zażycz.
Harry był w szoku. Teraz zrozumiał, dlaczego Draco ostatnio tak dziwnie go traktował. To on był jego wybranym.
- Ale ja nie chcę być uratowany, Draco - powiedział lekko drżącym głosem.

- Jak... jak to nie chcesz? Potraktował cię Imperiusem?! Co on ci zrobił Harry!? – Brunet szeroko otworzył oczy, słysząc swoje imię wypowiadanie przez Draco Malfoy’a. Tego Draco Malfoy’a, który nienawidził go i szydził z niego, przekręcał jego imię, nazwisko, przezwisko, wszystko co się dało, żeby mu tylko dokuczyć! A teraz stał tu cały brudny w podartej szacie, z obłędem i paniką w oczach, czekając na Harry’ego. – Harry... błagam cię... chodź do mnie... wszystko będzie okej... tylko, do cholery, podejdź do mnie!
Draco wystawił do Harry’ego dłoń. Nie brzydził się... On chciał go... uratować? Harry wpatrywał się to w blondyna to w mężczyznę, którego dotyk dalej czuł na swoim ciele. 
- Draco... ja naprawdę chcę tu zostać... z Tomem. Choć na tę jedną noc. - Po tych słowach chłopak spłonął niesamowitym rumieńcem, utwierdzając nawet samego siebie w tym, co czuje. Jest w stanie zawierzyć mu całego siebie. Nawet jeżeli nie byłoby to jego życzenie, zrobiłby to bez wahania. – Draco... - Chłopak uniósł głowę, patrząc prosto w stalowe tęczówki ślizgona. – Moim życzeniem jest, abyś pozwolił mi być szczęśliwy. Tylko dzisiaj. 
Draco stał jak sparaliżowany. Teraz już wiedział, że go stracił. Tak długo zwlekał. Co roku chował eliksir nie wypijając go. Zbyt dużo czasu zmarnował. Jego Harry już nie jest jego. Gdzieś w głebi serca wiedział, że tak się stanie. Wiedział, że to nie wypali. Ta chora miłość maskowana nienawiścią była skazana na straty. Tak. Draco Malfoy kochał. I to Złotego Chłopca. Ale zawsze był zbyt dumny, żeby mu o tym powiedzieć. A teraz już za późno.

Z wielkim rozczarowaniem w oczach wypadł z pokoju, w którym przed chwilą się znajdował. Dlaczego byłem taki cholernie dumny i mu tego, na Merlina, wcześniej nie powiedziałem!? Rozzłoszczony rzucał wszędzie zaklęciami, jakie mu tylko na myśl przyszły; nie obchodziło go to, że częściowo niszczy rezydencję Czarnego Pana, który teraz siedzi w pokoju z Potter'em... 

Cholera. Nerwy puściły Draconowi, a on sam usiadł pod kamienną ścianą i, podkulając pod siebie nogi, zaczął płakać.

- Draco? – słysząc szept, podniósł głowę i nigdy nie spodziewałby się spotkać tej osoby w tym miejscu.

Przed nim stał Remus Lupin, ich nauczyciel OPCM-u z trzeciego roku i przyjaciel Potterów. 
- Co się stało? – spytał łagodnie wilkołak – Dlaczego płaczesz?
- Powinienem już dawno mu to powiedzieć. Za długo czekałem i już nigdy nie będzie mój – wyszeptał Draco.
- Mówisz o Harrym? – Remus nie doczekał się odpowiedzi. Westchnął i powiedział – Chodź ze mną, nie będziesz przecież płakał na korytarzu.
Zdumiony Drako bez sprzeciwu pozwolił zaprowadzić się do jednej z komnat. Mimo że w jego głowie kłębiło się mnóstwo pytań, postanowił poczekać z próbą uzyskania na nie odpowiedzi.
Tymczasem Tom zdołał wreszcie pozbyć się bielizny Harry'ego i obecnie badał całe jego ciało przy pomocy dłoni, ust i języka. Skóra chłopaka smakowała niesamowicie, a wydawane przez niego jęki, westchnienia i ciche okrzyki przyjemności były muzyką dla uszu Czarnego Pana.

Draco siedział u nauczyciela dobre kilka godzin. Myślał. Płakał. Żalił się mężczyźnie. Draco Malfoy się niżył; i to przez nauczycielem. Kiedyś musi być ten pierwszy raz... A czul, że temu mężczyźnie może zaufać. O dziwo jego twarz nie wzbudzała w nim obrzydzenia. Przyzwyczaił się do niej. I, gdyby nie te wszystkie blizny, byłby bardzo przystojny. Ba! on i tak jest przystojny. A te blizny dodają mu tylko charakteru. Blondyn nie zważając na to, co może sobie pomyśleć były nauczyciel, usiadł na jego kolanach i wtulił się w jego tors. Zawsze marzył, że to Harry będzie się tak tulił do niego. W końcu zasnął. Najnormalniej w świecie wciśnięty w tors mężczyzny, chowając mokrą od łez twarz w zagłębieniu jego szyi, wdychając jego zapach zasnął.
***
- Harry... nie przejmuj się nim. Draco to duży chłopiec. Poradzi sobie. Rozluźnij się... – Mężczyzna rękoma zjeżdżał coraz niżej, obdarzając każdy kawałek ciała młodszego chłopca mokrymi pocałunkami.
- Ale mi nie o to chodzi. Jakoś... kiedy jestem z tobą nie obchodzą mnie jego uczucia. Ale raczej to, że...no, że... – Złoty Chłopiec nigdy nie czuł się lepiej. Gorące usta Toma wyzwalały w nim emocje, jakich nie czuł nigdy wcześniej. Łaknął jego dotyku jak jeszcze nigdy niczego. Wplątał ręce we włosy Lorda i jęknął przeciągle, kiedy usta wroga dotarły do sutków.
- Co takiego? – Zapytał starszy, przyciągając biodra chłopca bliżej swoich, drażniąc go bardziej. Przygryzł lekko jednego sutka, a dłońmi błądził w okolicach majtek. Kiedy poczuł jak przez ciało chłopca przechodzi dreszcz, włożył palec za gumkę stringów, ciągnąc za nią lekko. 
- Przeszkodził nam. Powinieneś mieć jakieś zastrzeżenia, ale ty wręcz przeciwnie... wyglądasz, jakbyś się z tego cieszył... dlaczego? – Westchnął, kiedy poczuł, jak dłoń starszego zbliża się do upragnionego miejsca.
- Kiedy się zawstydzasz, jesteś baaardzo uroczy. A to mnie podnieca. – Przejechał dłonią po, nadal ukrytym w stringach, penisie, po czym jednym, sprawnym ruchem ściągnął je z niego. – A teraz się zamknij i spełnij moje życzenie. - Podciągnął się, złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Ręką przejechał po obnażonym ciele Chłopca-Który-Przeżył, wywołując tym u niego kolejne spazmy rozkoszy i jęki. Ku jego zdziwieniu czarnowłosy oplótł go nogami w pasie, ruszając biodrami i prosząc o więcej pieszczot. Dzisiaj zostanie spełnione nie tylko jego życzenie. 
Przejechał ręką do całej długości męskości chłopca. Nie była duża, ale też nie mała. Idealna jak na jego wiek. Ustami zjechał niżej, na szyję chłopaka, przygryzając i zasysając się na skórze. Była taka słodka, ale z nutką kwaskowości. Jak czekolada z pomarańczą. Połączenie niezwykle, ale idealne. Jak cały Harry. Pieścił jego ciało bez chwili wytchnienia. Co chwilę z ust młodszego wyrywały się coraz to głośniejsze jęki; na jego czele pojawiało się więcej kropel potu. 
- Przepraszam... to może trochę zaboleć. – uprzedził, zanim włożył w chłopaka pierwszy palec.

Harry skrzywił się, lecz po chwili nieprzyjemne uczucie rozpychania zmieniło się w podniecenie. 
- W... więcej – wyszeptał cały zarumieniony. Tom uśmiechnął się rozczulony i spełnił jego prośbę. Po kilku minutach dodawał kolejne palce, aż stwierdził, że Harry jest już wystarczająco przygotowany. Wyjął palce i pocałować młodzieńca delikatnie w usta. 
- Jesteś gotowy?

- T… Tak. Tylko proszę cię, Tom, nie zabij mnie potem… - Chłopiec zażartował, w duchu mając jednak nadzieję, że nie skończy się to w ten sposób. Położył ręce na nagich plecach mężczyzny i wtulił głowę w jego tors. Nawet nie wiedział, kiedy Riddle pozbył się ciuchów. I to nie tylko tych, należących do niego. 
- Nigdy nie miałem takiego zamiaru, mój słodki. – Ucałował chłopaka w czoło i zaczął w niego powoli wchodzić. Zasyczał, kiedy poczuł paznokcie Harry’ego, wbijające się w jego łopatki. Wszedł do końca. Tak cholernie ciasno. I gorąco. Na myśl, iż jako pierwszy zbada te miejsca, że jako pierwszy dotyka chłopca w ten sposób, po jego ciele przebiegł dreszcz. Był szczęśliwy. Pierwszy raz od bardzo dawna był szczęśliwy. Nie ruszył się ani o milimetr, choć pokusa była ogromna. To drobne ciało, czerwone, mokre od potu, te spuchnięte od pocałunków usta. Coś pięknego. Kiedy młody czarodziej sam poruszył lekko biodrami, wydając przy tym dźwięk zbliżony do jęku zmieszanego z westchnieniem, zrozumiał, że już czas. Sam czuł, że tym razem wiele mu nie trzeba. Zaczął się powoli poruszać, wymawiając co chwilę imię kochanka. Po kilku ruchach ciała obojga poruszały się same. Nie mieli nad nimi kontroli. Po prostu chcieli być teraz jak najbliżej siebie. Krzyki Harry’ego były muzyką dla uszu Marvola. Złoty Chłopiec wypychał biodra naprzeciw starszemu mężczyźnie, przez co ten mógł sobie pozwolić na więcej. Mężczyzna złapał nogę młodszego i położył ją na swoim ramieniu. Wybraniec już po kilku kolejnych pchnięciach doszedł, z imieniem wroga na drżących ustach. Ich brzuchy kleiły się od spermy i potu, ale im to nie przeszkadzało. Tom, kiedy poczuł, jak Harry zaciska sie na nim, sam doszedł będąc w chłopcu. Opadł na jego drobną klatkę piersiową, uśmiechając się pod nosem, głęboko oddychając właśnie przeżytym orgazmie. Chyba jeszcze nigdy nie czuł tego tak intensywnie. Tom powoli wyszedł z niego, powodując tym samym cichy jęk niezadowolenia ze strony gryfona. Położył się na plecach, przyciągając chłopaka do swojej klatki piersiowej. 
- Dziękuję ci, Harry. Moje marzenie się spełniło. I mimo że nie powinienem prosić o nic więcej, ani nie wypada mi, jako wielkiemu Lordowi Voldemortowi, muszę cię o coś poprosić.
- O… o co? – Chłopak lekko zmartwiony uniósł się na łokciach, krzywiąc się lekko i ze strachem w oczach spojrzał na spokojną twarz kochanka. Jedynego, czego się teraz bał, to odrzucenie. Czegoś w stylu "Zapomnij o tym." Ale to się nie stało.
- Zostań ze mną. Już na zawsze. Kochaj tylko mnie. Dotykaj tylko mnie. Przytulaj tylko mnie. Całuj tylko mnie. Kochaj się tylko ze mną. Bądź mój na zawsze, Harry.

- Jestem tylko twój i zostanę z tobą już na zawsze – odpowiedział szczęśliwy Harry. – A teraz możemy już iść spać? Pewien przystojniak strasznie mnie wymęczył – dodał sennym głosem. Tom uśmiechnął się czule i delikatnie okrył chłopaka kołdrą. – Oczywiście, mój słodziutki. Dobranoc.
- Tylko twój – odpowiedział Harry. – Dobranoc – wymruczał, wtulając się w klatkę piersiową mężczyzny. Swojego mężczyzny.
Już po chwili w komnacie słychać było spokojne oddechy dwóch śpiących osób, zgodnie śniących o tym samym – o wspólnym życiu.

***
Draco obudził się w jakimś łóżku. Nie miał pojęcia, co to za łóżko, ani skąd on się tu wziął. Rozejrzał się po pokoju, którego także nie rozpoznawał. Po prawej stronie od łóżka zobaczył drzwi. Były one otwarte. Ślizgon rozpoznał pomieszczenie, które się za nimi znajdowało. Był to salon, w którym zwierzał się Remusowi Lupinowi.
O nie… - pomyślał Draco.  – Co ja zrobiłem? Jestem totalnym kretynem.
W tym momencie do pokoju wszedł Remus. Uśmiechnął się przyjaźnie do chłopca. Podszedł do niego i wyciągnął w jego stronę rękę, w której trzymał kubek wypełniony jakimś gorącym napojem.
- Proszę, wypij, to czekolada – powiedział Remus. – Jak się czujesz?
Draco sam nie był pewien, jak się czuję. Z jednej strony czuł się znacznie lepiej, jednak z drugiej świadomość, że zbłaźnił się przed byłym nauczycielem dobijała go.
- Czuję się trochę lepiej – zdecydował się powiedzieć.
- To dobrze, bo musimy porozmawiać. Lub raczej skończyć naszą rozmowę. – powiedział łagodnie mężczyzna, przysiadłszy na łóżku, tuż obok chłopca.
- Nie mam już nic więcej do powiedzenia. – Malfoy nie miał najmniejszej ochoty na wracanie do tematu. Teraz, kiedy myślał jasno, wstydził się swoich uczuć i żałował, że pozwolił tak ponieść się emocjom.
- Ale ja mam. – Jeszcze raz uśmiechnął się ciepło i poniekąd niepewnie. – Draco, jesteś pewien, że twoja miłość do Harry’ego nie jest odmianą zazdrości? Że to nie bierze się stąd, że chciałbyś być w centrum jego uwagi, by być tak samo lubianym jak on?
- Co?! Ja nie… - Draco nie dokończył. Nie dokończył, bo kiedy mężczyzna zwrócił mu na to uwagę, spojrzał na wszystko z innej perspektywy. Nigdy tak naprawdę nie marzył o tym, by być dla Harry’ego, tylko by to Harry był dla niego. Chciał, by czarodzieje mówili o nich, że są najcudowniejszą parą w Magicznym Świecie. – Ja… nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Ale dlaczego pan mnie w ogóle o to pyta?
- Bo widzisz, Draco, ja w tym roku też wypiłem eliksir – zaczął wyjaśniać Remus. – I pokazał mi on ciebie. – Lupin popatrzył zszokowanemu chłopcu w oczy. Wziął delikatnie jego prawą dłoń w swoje ręce i lekko ją ścisnął. – Zatem… jakie jest twoje życzenie, Draco?
***
W te mikołajki nad łóżkami dwóch ślizgońsko-gryfońskich par zakwitły jemioły. Mało czarodziei wiedziało o tym, że jeśli Czar połączy wskazane przez niego pary miłością, nad ich głowami kwitnie jemioła, a one już do końca życia będą darzyć się uczuciem. Natomiast jeszcze mniej czarodziei wiedziało, iż czasami Czar przez wskazanie kogoś innego, prowadzi krętą, okrężną drogą do prawdziwej miłości.


Koniec!

19 komentarzy:

  1. Nie mam nic przeciwko. Swoją drogą nawet nieźle nam to wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. uważam, że opowiadanie wyszło cudownie! :)
    także nie mam nic przeciwko

    ~ Katy

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie mam nic przeciwko wstawieniu tego opowiadania na chomika C:
    Muszę przyznać, że dopisany przez Ciebie kawałek na końcu, był niezwykle uroczy i słodki :D A całość bardzo mi się podobała *3* *bije brawo dla wszystkich, którzy je pisali*
    Pozdrawiam i weny życzę~! Dobranoc~!

    OdpowiedzUsuń
  4. ZA JE BIS TE *^* i przepraszam za te ł.....komentarze pisałam na komputerze gdzie nie mam tej litery ;__; Normalnie ją pisze, ale tam po prostu się nie da...T^T Ale wszystko super :D Gratuluje chęci poprawiania po mnie...XDDD Znakomity prezent na mikołajki :) Dziękuję :)
    ~Seme

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie :) bardzo mi się podobało :) końcówka taka urocza. Harry i Tom, Draco i Remi... słodkie :) gratuluje pomysłu i weny autorkom i autorom :) pozdrawiam
    Sammy

    OdpowiedzUsuń
  6. W tej chwili nie mam czasu, żeby przeczytać nasze dzieło, ale oczywiście, nie mam nic przeciwko udostępnienia opowiadania na chomiku :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez pierwsze dni myślałam, że tego nie skończymy, a tu nagle wszyscy zaczęli pisać i wyszło to cudeńko :)
    mam nadzieję, że ja nie pisałam zaimków wielką literą, bo wiem, że pisze się tak tylko w listach, ale cały czas walczę z tym przyzwyczajeniem :D
    przeczytałam tak tylko pobieżnie i jak znajdę dłuższą chwilkę, to przeczytam jeszcze raz dokładniej i na spokojnie, ale już widzę, że wyszło rewelacyjnie :) współczuję ci poprawiania moich błędów stylistycznych xd
    szczerze, to nie sądziłam, że w końcu wyjdzie także parring Draco i Remusa, to było raczej spontaniczne :D choć w normalnym opowiadaniu nie przeczytałabym nic o tej parze, to skłoniłam się i ostatecznie dało to dość słodki efekt :) ach, wiem, że to ja sprowokowałam pojawienie się Malfoy'a w tamtym momencie xd
    Miałaś wspaniały pomysł, abyśmy wszyscy wspólnie napisali to opowiadanko ;) mam nadzieję, że kiedyś znów coś takiego zrobimy ;D
    oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, abyś udostępniła to opowiadanie. To zaszczyt dla mnie ;D
    K.

    OdpowiedzUsuń
  8. wyszło wam super niespodzewałam się Draco i remusa ale mi to się bardzo podoba orginalne połączenie

    OdpowiedzUsuń
  9. Po prostu ŚWIETNE ;) Cudnie wam wyszlo :) Strasznie mi się podoba ten pomysł z eliksirem . Remus i Draco , jak słodko. Jej to było takie urocze i w dodatku ile pikantności xDD Teraz do szczęścia brak tylko kolejnego rozdzialu ;)
    Camille de la Mort

    OdpowiedzUsuń
  10. Remus i Draco... po prostu mnie to dobiło(w dobrym tego słowa znaczniu). Nigdy nie pomyślałabym o takim paringu, ale tobie to wyszło świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. No no wspaniałe:) Tom i Harry wychodzą ci jednak najlepiej. A jeszcze Draco i Remus to jeszcze lepiej:) No i ten pomysł z eliskirem. Piękna miniaturka. Ale Draco zrobiło mi się przez chwilę żal dobrze że o nim nie zapomniałaś:)
    Dużo dużo weny czekam na rozdział z dużą niecierpliwością i zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Taaaak, cóż niewiele miałam tutaj wkładu, ale oczywiście możesz wstawiać na chomika to opowiadanie. Szkoda, że brak czasu nie pozwolił mi na napisanie czegoś więcej, ale zanim się obejrzałam 6 grudnia już minął :<

    OdpowiedzUsuń
  13. Te niewinne rozmowy, zakłopotania, nieśmiałości... Cud, miód i malina!
    Boskie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak przeczytałam koncówkę to się popłakałam i nadal płaczę. Żadko się wzruszam ale jak już to pamiętam o tym. Wzruszyłam się trzy razy. Przy śmierci Dropsa, historii Lili i Severusa i teraz. Dominikamaja

    OdpowiedzUsuń
  16. Hugh..zajebistosc w czystej postaci

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow... To było słodkie.. Takie awwwwwwwww!!!! I fajny miałaś też pomysł z Mikołajkami Draco.. : )

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej,
    cudowny tekst, tak najpierw Belatrix przeraża a potem Draco, a Tom taki czuły...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń