Kochani!
Przepraszam, że tak późno dodaję nasze wspólne opowiadanie, ale wróciłam dziś do domu później, niż zamierzałam, a same poprawki zajęły mi ponad 3 godziny. a potem jeszcze musiałam dopisać zakończenie.
Wszystkim dziękuję za udział w zabawie. Ale, jak to ja, mam kilka uwag. A raczej rad.
Do wszystkich: Proszę, pamiętajcie, że wszystkie zaimki (np. ty, cię, tobie) bez względu na osobę, wielką literą piszemy TYLKO I WYŁĄCZNIE w listach. Przepraszam, że zwracam wam na to uwagę, ale strasznie mnie to razi, normalnie aż boli w oczy i nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem tego.xd
Seme, przy następnej takiej zabawie zabraniam ci używać słów, które zawierają literę "ł". Przysięgam, że chyba nie było ani jednego słowa, w którym użyłabyś "ł" zamiast "l". To głównie przez to tak długo zajęło mi poprawianie.xd Wiesz, nie bierz tego do siebie, ale na 7/8 stronie, po około 2 godzinach, już miałam dość... Chociaż z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć, że pisałaś szybko, bo zwyczajnie nie miałaś szczęścia przy wstawianiu fragmentów... Chociaż to było nawet zabawne.xd
A teraz wymieniam wszystkich autorów w kolejności... hm... powiedzmy, że chronologicznej.
Oczywiście wszystkim dziękuję, za wzięcie udziału w zabawie.;)
Kimichi, K., E., Mariposa Madri, Katy, ktoś anonimowy kto nie podał imienia, Seme, Vaiola PS, Patrycja Nyczaj i oczywiście ja, czyli Seya.
Dziękuję także Tracheotomie, która napisała fragment, ale ponieważ się spóźniła ze wstawieniem, to niestety jego tematyka zupełnie odstawała od reszty i zwyczajnie nie mogłam tego w żaden sposób dołączyć.
Tracheotomie, szkoda że nie napisałaś nic więcej.:(
Zdarzyło mi się zmienić co nieco wasze fragmenty, mam nadzieję, że się nie gniewacie, bo zrobiłam to tylko po to, by wszystko ładnie współgrało.;)
I jeszcze pytanie do wszystkich autorów. Czy ktoś z was ma coś przeciwko, bym wstawiła to opowiadanie na mojego chomika? Nawet jeśli zgody nie wyrazi choć jedna osoba, to oczywiście tego nie zrobię, więc proszę napiszcie.;)
Mam dla was nutkę o Mikołaju. -> tutaj
A teraz zapraszam już do czytania.
Mikołajki pełne życzeń
Przepraszam, że tak późno dodaję nasze wspólne opowiadanie, ale wróciłam dziś do domu później, niż zamierzałam, a same poprawki zajęły mi ponad 3 godziny. a potem jeszcze musiałam dopisać zakończenie.
Wszystkim dziękuję za udział w zabawie. Ale, jak to ja, mam kilka uwag. A raczej rad.
Do wszystkich: Proszę, pamiętajcie, że wszystkie zaimki (np. ty, cię, tobie) bez względu na osobę, wielką literą piszemy TYLKO I WYŁĄCZNIE w listach. Przepraszam, że zwracam wam na to uwagę, ale strasznie mnie to razi, normalnie aż boli w oczy i nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem tego.xd
Seme, przy następnej takiej zabawie zabraniam ci używać słów, które zawierają literę "ł". Przysięgam, że chyba nie było ani jednego słowa, w którym użyłabyś "ł" zamiast "l". To głównie przez to tak długo zajęło mi poprawianie.xd Wiesz, nie bierz tego do siebie, ale na 7/8 stronie, po około 2 godzinach, już miałam dość... Chociaż z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć, że pisałaś szybko, bo zwyczajnie nie miałaś szczęścia przy wstawianiu fragmentów... Chociaż to było nawet zabawne.xd
A teraz wymieniam wszystkich autorów w kolejności... hm... powiedzmy, że chronologicznej.
Oczywiście wszystkim dziękuję, za wzięcie udziału w zabawie.;)
Kimichi, K., E., Mariposa Madri, Katy, ktoś anonimowy kto nie podał imienia, Seme, Vaiola PS, Patrycja Nyczaj i oczywiście ja, czyli Seya.
Dziękuję także Tracheotomie, która napisała fragment, ale ponieważ się spóźniła ze wstawieniem, to niestety jego tematyka zupełnie odstawała od reszty i zwyczajnie nie mogłam tego w żaden sposób dołączyć.
Tracheotomie, szkoda że nie napisałaś nic więcej.:(
Zdarzyło mi się zmienić co nieco wasze fragmenty, mam nadzieję, że się nie gniewacie, bo zrobiłam to tylko po to, by wszystko ładnie współgrało.;)
I jeszcze pytanie do wszystkich autorów. Czy ktoś z was ma coś przeciwko, bym wstawiła to opowiadanie na mojego chomika? Nawet jeśli zgody nie wyrazi choć jedna osoba, to oczywiście tego nie zrobię, więc proszę napiszcie.;)
Mam dla was nutkę o Mikołaju. -> tutaj
A teraz zapraszam już do czytania.
Mikołajki pełne życzeń
Harry uwielbiał zimę, odkąd tylko zaczął uczyć się w
Hogwarcie. Wtedy po raz pierwszy poznał magię świąt i przedświątecznego zgiełku
przygotowań. Gryfon uwielbiał także Dzień Świętego Mikołaja.
Było to popularne święto w magicznym świecie i powszechnie
obchodzone, choć było świętem mugolskim. Czarodzieje jednak obchodzili je w
nieco inny sposób. Nie dawali sobie drobnych prezentów w postaci słodyczy, czy
zabawek, tylko czar.
Czar polegał na spełnieniu marzenia, czy raczej jednego
życzenia osoby, którą wskazał rytuał. Czarodziej chcący wziąć udział w takiej
mikołajkowej zabawie, musi uwarzyć specjalny eliksir z dodatkiem kropli swojej
krwi. Gotowy wywar, jeśli się go wypije, pokaże odpowiednią osobę.
Gryfon siedział teraz w pokoju
wspólnym gryfonów i strasznie się nudził. Co prawda, miał do odrobienia zadanie
z Eliksirów, ale nie za bardzo miał na to chęci; Hermiona za to wyraźnie uparła
się, by odrobić wszystkie zadania jeszcze przed mikołajkami.
Chłopiec wiedział, że mikołajki w świecie czarodziei są niezwykłe, więc
postanowił uwarzyć eliksir, który pokazałby mu odpowiednią osobę. Ot tak, aby
poeksperymentować.
- Hermiono, wiesz coś może o specjalnym eliksirze na mikołajki? – zapytał.
Dziewczyna nie oderwała wzroku od pergaminu.
- Jestem zajęta, Harry. Mógłbyś sam sprawdzić w bibliotece, bo naprawdę mam
bardzo dużo pracy – odpowiedziała.
Harry westchnął, bo miał nadzieję, że nie będzie musiał fatygować się do
biblioteki, tylko od razu uzyska odpowiedź. Z zamyśleniem zszedł z parapetu i,
opatulając się szatą, udał w stronę biblioteki.
Kiedy znalazł się już na miejscu,
natychmiast skierował się w stronę części poświęconej Eliksirom. Pomijając
szkolne podręczniki, znalazł w końcu księgę, w której mógł znaleźć to, czego
szukał. Opowiadała ona o różnych wywarach na specjalne okazje. Jedną z mikstur
w spisie treści był właśnie owy eliksir przeznaczony na Dzień Mikołaja.
Okazało się, iż eliksir nie był skomplikowany, wręcz przeciwnie; mógł go
uwarzyć każdy przeciętny uczeń powyżej piątego roku. Również lista składników
zawierała ogólnodostępne produkty i Harry bez problemu mógł odnaleźć je w swoim
uczniowskim zestawie ingrediencji.
Do szóstego grudnia pozostały brunetowi dwa dni. Zatem gdy tylko odnalazł
recepturę na miksturę i zabrał z dormitorium potrzebne składniki, udał się do
łazienki Jęczącej Marty, aby w spokoju móc wykonać poprawny eliksir. Na
szczęście, duch był nieobecny, dlatego też Potter bez przeszkód mógł poświęcić
wolne popołudnie warzeniu.
- No wreszcie... – mruknął pod
nosem Harry. Może eliksir nie był skomplikowany, ale jego przygotowanie
wymagało całkiem sporo czasu. Zbliżała się właśnie pora kolacji, kiedy nadszedł
czas na ostatni składnik, czyli jego krew. Po dodaniu jednej kropli jeszcze
pięć minut i będzie miał gotowy eliksir. Już zaczął zastanawiać się, czyje
życzenie będzie zobowiązany spełnić. Ciekawe, czy to będzie któryś z jego
przyjaciół... A może osoba, której nawet nie zna? Spoglądając na eliksir i
zauważając, że jest już gotowy, Harry przerwał swoje rozważania, schłodził wywar
zaklęciem i przelał do fiolki; zakorkował ją, posprzątał po sobie i poszedł na
kolację. Miał nadzieję, że te mikołajki okażą się wyjątkowe. I nawet nie zdawał
sobie sprawy, jak bardzo niezwykłe mogą być.
Po pysznym posiłku i czasie
spędzonym na rozmowie z przyjaciółmi Harry wyszedł z Wielkiej Sali. Uwarzony
eliksir ciążył mu w kieszeni, nie dając o sobie zapomnieć. W głowie chłopaka
kotłowało się mnóstwo myśli. Był ciekawy, co z tego wyniknie. W końcu będzie to
robił po raz pierwszy, bo wcześniej właściwie nie nadarzyła się okazja. A to
rodziło w nim ekscytację i nawet lekkie zdenerwowanie. Przecież nie wiadomo,
kogo wskaże mu eliksir... Może to być dosłownie każdy, ale Harry lubił
wyzwania. Do tego wierzył, że w mikołajki nie może się zdarzyć nic złego. To po
prostu musi się udać!
Swoje kroki skierował do dormitorium. Tak bardzo go kusiło, by wyjąć fiolkę z
kieszeni, odkorkować i wypić właśnie teraz. Tutaj, na środku tego pustego
korytarza. Jednak coś nie pozwalało mu tego zrobić. Tak jakby to jeszcze nie
był odpowiedni moment i miejsce. A co jak co, ale intuicję Gryfon miał
doskonałą.
Po dłuższym zastanowieniu, postanowił
jednak udać się do Pokoju Życzeń. Przecież zawsze ktoś mógł go nakryć, a tego
zdecydowanie nie chciał.
Naciągnął na siebie szatę i ruszył przez zimny korytarz. Tylko gdzieniegdzie
natknął się na małe grupki puchonów i krukonów.
Kiedy znalazł się na siódmym piętrze, przemierzał korytarze w towarzystwie
podmuchów wiatrów. Gdy dotarł wreszcie do wyznaczonego miejsca, bardzo zdziwiło
go to, kogo tam spotkał.
- Co ty tu robisz, Malfoy?
- Potter? Licho cię tu przyniosło?
– zadrwił blondyn, widząc Harry’ego. Jednakże pomimo zwyczajowych drwin, pewien
szczegół nie umknął Potterowi; otóż zwykle opanowany potomek arystokratycznej
rodziny odznaczał się tego dnia wyjątkową nerwowością ruchów. Nie szukał on
dziś także zaczepki, jedynie stojąc wcześniej pod ścianą Pokoju Życzeń. Teraz wyminął
Harry’ego i ruszył w kierunku lochów. Zielonooki zdążył dostrzec jeszcze, jak
Malfoy chowa do kieszeni fiolkę z jakąś miksturą. Barwą bardzo przypominała ona
Eliksir Mikołajkowy.
Harry spoglądał za oddalającym się Draco, oniemiały jego zachowaniem.
Czyżby nawet on został zaczarowany magią
świąt Bożego Narodzenia i Dnia św. Mikołaja, iż postanowił uwarzyć ten eliksir?
– zastanawiał się.
Po chwili jednak potrząsnął głową, nie chcąc zajmować się bzdurami. Przeszedł
trzy razy obok ściany, koncentrując myśli na przytulnym i spokojnym pokoju i
już po chwili w miejscu kamienia uformowały się drzwi do Pokoju Życzeń.
Chłopak wszedł do pomieszczenia. Znalazł się w dość sporych rozmiarów salonie.
W kominku palił się ogień, oświetlając nieco zaciemniony pokój. Harry podszedł
do jednego z wygodnych foteli i lokując się w siedzeniu, wyciągnął z kieszeni
buteleczkę eliksiru, którą postawił następnie na niskim stoliku, stojącym
naprzeciwko.
Wlepił w nią wzrok, przygryzając wargę w geście zdenerwowania. Teraz stał przed
podjęciem ważnej decyzji.
Czy chciał zobaczyć postać, której życzenie będzie musiał wypełnić?
Czy pragnął wiedzieć, co przygotował dla niego Czar?
Po chwili zastanowienia zdecydował
jednak wypić eliksir. Trzęsącymi się rękoma odkorkował buteleczkę i... zawahał
się.
Co, jeśli ktoś, kogo wskaże eliksir, będzie kimś, kogo nie lubi? Lub jeśli ta
osoba nie będzie lubiła jego? A jeśli to będzie Malfoy!? To byłoby okropne!
- Nie, to niemożliwe - upomniał sam siebie. – Nie bądź tchórzem. – Harry
zamknął oczy i szybko przełknął zawartość fiolki. Eliksiry, których dotychczas
próbował, zawsze były okropne, jednak ten smakował jak ciepłe kakao z bitą
śmietaną.
Uwielbiam kakao – pomyślał Gryfon,
nim otoczyła go puszysta, lazurowa mgiełka. Wpatrywał się w nią z
zainteresowaniem i czekał. W książce przeczytał, że na powierzchni mgły pojawi
się podobizna wybranej przez miksturę osoby. I rzeczywiście, nagle zaczęły się
na niej ukazywać zarysy jakiejś postaci. Po kilku chwilach obraz był gotowy.
Harry spoglądał teraz na przystojnego, brązowowłosego młodzieńca, który mrugnął
do niego figlarnie. Serce chłopaka przez chwilę zabiło szybciej, a on pomyślał,
że gdzieś już go spotkał. Za nic jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie.
- Odnajdę cię – szepnął. - Na pewno.
Harry postanowił wrócić do
dormitorium i na spokojnie przemyśleć sprawę. Droga do pokoju wspólnego minęła
mu na rozmyślaniu o tajemniczym młodzieńcu. Był pewien, że na pewno już go
gdzieś spotkał. Niestety, nie potrafił przypomnieć sobie tego momentu. Zupełnie
jak na Eliksirach, miał kompletną pustkę w głowie. Zajęty rozważaniami szybko
dotarł do sypialni.
Po wykonaniu odpowiednich czynności związanych z higieną i przygotowaniem do
snu, położył się do łóżka i opatulił kołdrą. Jednakże jego myśli nie opuszczał
przystojny brunet. Cały czas miał przed oczami jego uśmiech i figlarne
spojrzenie. Na samą myśl o mężczyźnie czuł ucisk w brzuchu i robiło mu się
dziwnie miło, jakby zażył Eliksir Euforii. Po dość długim czasie w końcu oddał
się w objęcia Morfeusza, gdzie czekał na niego brązowooki czarodziej.
Mężczyzna ze snu zaprzątał
Harry’emu głowę podczas porannej toalety, przemierzania korytarzy Hogwartu, śniadania,
pierwszych zajęć, a nawet podczas lekcji ze Starym Nietoperzem, przez co gryfoni
stracili kolejne punkty. Jak widać, Snape'a nie poruszył nastrój nadchodzących
świąt. Podczas przerwy między zajęciami Harry sprawdził datę kolejnej wyprawy
do Hogsmeade. Na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech, kiedy tylko zobaczył, że
data mikołajek, pokrywa się z datą wyjścia do miasteczka. Najlepsza pora na
spotkanie z rodziną, przyjaciółmi, czy chociażby przystojnym nieznajomym. Przez
cały dzień chodził rozkojarzony, zastanawiając się w jaki sposób może spełnić życzenie
mężczyzny. Czego pragnie? Co zrobi, kiedy już się o tym dowie. Sprawy nie
ułatwiało mu dziwne zachowanie Fretki. Blondyn widać z całych sił powstrzymywał
się od rzucania złośliwych uwag w stronę Złotego Chłopca. Do tego natłok zadań
domowych od Mistrza Eliksirów, naciskająca Hermiona, nękający go Ron, natrętna
Luna i niewyżyty Seamus. Zaplanował już kolejny dzień. Mikołajki.
- Nie wiem, czego chcesz, ani co ci leży na sercu, ani nawet kim jesteś... Ale
spełnię każde twoje życzenie, mój nieznajomy.
Rankiem, szóstego grudnia, Harry
obudził się z uśmiechem na twarzy. Wciąż miał przed oczami urodziwego
młodzieńca.
Kim on mógł być? Choć może wyglądał młodo, uczniem Hogwartu na pewno nie był.
Zatem kim?
Po zwykłych porannych czynnościach Harry zszedł do Wielkiej Sali na śniadanie.
Jako że nie tylko Potter zdecydował się zażyć Eliksir Mikołajkowy, wiele osób
było tego dnia w doskonałych humorach. Uśmiechnięci uczniowie różnych domów
ukradkowo zerkali na siebie z zaciekawieniem. Byli też tacy, którzy wyglądali,
jakby zaraz mieli uderzyć głową w stół.
Młody Malfoy, jeszcze bardziej niż zwykle, wyprostowany siedział przy stole
Slytherinu, mordując wzrokiem każdego, kto tylko na niego spojrzał.
Widocznie nie był on zbytnio zadowolony ze swej porcji eliksiru.
W powietrzu czuć było nadchodzące święta. Zamek był już świątecznie
przystrojony, nauczyciele wyjątkowo dobrotliwi i nawet Filch nucił pod nosem
„Last Christmas”.
Po śniadaniu Harry poszedł przebrać się przed wizytą w Hogsmeade. Nałożył na
siebie czarne spodnie, wyjściowe buty i zieloną koszulę, idealnie podkreślającą
kolor jego oczu. Próbował rozczesać kruczoczarną czuprynę i ubrał ciemny zimowy
płaszcz.
Był już gotowy do wyjścia, kiedy w jego umyśle narodziły się wątpliwości. Jak
zdoła odnaleźć swoją połówkę? Postanowił zdać się jednak na los. W końcu pary
mikołajkowe muszą spotkać się chociażby dzięki zbiegowi okoliczności, a Harry
czuł, iż jego towarzysz wiedział, komu jest przeznaczony.
Z tą myślą gryfon opuścił dormitorium i z przyjaciółmi skierował się w stronę
wyjścia.
Razem chodzili od sklepu do
sklepu. Po mimo tego iż Harry miał w planach inne rzeczy niż zakupy, nie mógł
sobie odmówić paru słodyczy.
Już kiedy jechali powozami w
kierunku Hogsmeade, Harry nie przestawał wyglądać przez okno, oczekując, że
jakimś dziwnym trafem zobaczy swoją parę. Po przybyciu na miejsce już lekko
zdenerwowany spojrzał na wielki zegar wiszący nad jedną z kawiarni.
- Cholera...jak tak dalej pójdzie, to dzisiaj go nie znajdę...
- Mimo iż nigdy nie widział mężczyzny, czuł dziwne ciepło w klatce piersiowej za
każdym razem, kiedy o nim pomyślał. Jego serce przyspieszało, kiedy mijał kogoś,
kto był do niego podobny chociaż w najmniejszym stopniu. Miał ochotę na kogoś
nakrzyczeć, kiedy mijały kolejne minuty, a nieznajomego nie było widać. Czuł z
mężczyzną jakieś powiązanie, nie wiedzał, czy było ono dobre, ale nie dawało o
sobie zapomnieć. Po kilku okropnie dłużących się godzinach szukania Pana
Przystojnego, młody gryfon stwierdził, że ma dość. Jeżeli mają się spotkać, to
się spotkają. Przeznaczenie samo za nich zdecyduje. W momencie kiedy podjął
decyzję poczuł przemożną ochotę na piwo kremowe.
- Harry idziemy do trzech mioteł na kremowe?- zapytała Hermiona z uśmiechem na
twarzy.
Zielonooki w tym momencie pakował swoje zakupy do płaszcza, gdy śmignęła mu
przed oczami znajoma czupryna.
- Kumplu! Nie możesz dziś odmówić – krzyknął Ron.
- Jas… jasne – odpowiedział po chwili, odwracając się do przyjaciół. – To
idźcie pierwsi, a ja zaraz dojdę do was. – Zaczął się rozglądać. – Bo
zapomniałem kupić… yyy… - chwilę myślał i grzebał w kieszeniach, udając, że
czegoś szuka. – No to zaraz wracam. – Odszedł, zostawiając zdziwioną dwójkę
przyjaciół.
Harry szedł, rozglądając się na wszystkie strony, lecz nie odnajdując wzrokiem
tajemniczej osoby. Właśnie miał wejść w ciemny zaułek, gdy został pchnięty i,
tracąc równowagę, przewrócił się, upadając na kolana i dłonie.
- No, no! Nasz Złoty Chłopiec taki niezdarny… - uśmiechnęła się złowieszczo
tajemnicza osoba.
- Bellatriks – wypluł z obrzydzeniem nazwisko. – To Voldemort spuścił swoje
pieski ze smyczy? – Gryfon wstał i otrzepał ubranie.
Śmierciożerczyni szybkim krokiem podeszła do Chłopca-Który-Przeżył, złapała go
za włosy i, z całych sił zaciskając na nich dłoń, podsunęła jego twarz do
swojej.
- Jaki odważny, głupi gryfon! – Harry parsknął rozbawiony. – Zobaczymy czy u
Czarnego Pana będziesz taki odważny! – Potter zesztywniał, czując na szyi
różdżkę czarownicy. – Drętwota!
Nie wiedział, ile minut czy godzin
był nieprzytomny, ale gdy w końcu się obudził, oblała go fala przyjemnego
ciepła. Leżał on pod grubą, ciemnozieloną kołdrą na wielkim, rozłożystym i miękkim
łożu z baldachimem. Pokój wokół niego utrzymany był w barwach czysto
ślizgońskich. Zielonosrebrne ściany z wyrytymi wężami, kamienna podłoga, duże,
zdobione okna i wielki, puszysty, zielony dywan nadawały temu pokojowi
swoistego, nadzwyczajnego nastroju. Ogień w kominku, znajdującym się na lewo od
łóżka, był rozpalony.
Harry rozejrzał się po pokoju. Drewniana, zdobiona szafa, biurko, toaletka,
biblioteczka, kanapa wyłożona zielonymi poduszkami z wyszytymi wężami i dwoje
mosiężnych drzwi, było wykonanych z precyzją godną niejednego rzeźbiarza. Cholera... Nie wiem, gdzie jestem, ale nie
wykluczam, że to dom Voldemorta. Choć zawsze wydawało mi się, że powinien być
mniej... przyjemny? Tak, to dobre słowo. Gdy skończył rozmyślać, założył
okulary i zsunął z siebie kołdrę. Widok tego, w co był ubrany, przeraził go nie
na żarty.
Zielona, satynowa koszulka nocna,
sięgająca mu ledwie za pośladki i skąpe stringi nie były tym, co spodziewał się
zobaczyć Złoty Chłopiec. Natychmiast przykrył się z powrotem i zaczął rozglądać
za swoimi ubraniami, których nigdzie nie mógł dostrzec. Nagle drzwi do pokoju
się otworzyły i stanął w nich sam Lord Voldemort. Harry natychmiast podciągnął
kołdrę pod brodę, na co Czarny Pan zachichotał.
- Nie spodziewałem się, że jesteś taki wstydliwy, mój drogi Harry. Mam dla
ciebie małą niespodziankę – Mówiąc to, mężczyzna uśmiechnął się drapieżnie,
mruknął nieznane chłopcu zaklęcie, które sprawiło, że otoczyła go lekka
mgiełka. Już po chwili przed Harrym stał brunet wybrany mu przez eliksir.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się ze
zdumienia. O co w tym chodziło? Czyżby Voldemort w jakiś sposób dowiedział się,
kto został przeznaczony mu przez eliksir? Pragnął to w jakiś sposób
wykorzystać? Zabić go?
Co miał zrobić? Ucieczka w kompromitującym stroju przed największym
czarnoksiężnikiem stulecia z pewnością nie była dobrym rozwiązaniem. Harry
postanowił poczekać na to, co Lord mu powie.
- Więc widzę, że jesteś zszokowany, widząc mnie – Uśmiechnął się Voldemort
zadziwiająco ciepło. – Nawet Lord Voldemort miał życie, zanim stał się
najpotężniejszym czarodziejem świata. Tom Riddle, do usług. – Pochylił się w
lekkim ukłonie, wyginając pogardliwie usta. Słodkie, czerwone usta...
Harry potrząsnął głową, aby odgonić od siebie niepokojące myśli.
- Skoro widzisz mnie właśnie w tej postaci, zapewne domyślasz się, że to ja mam
wyznaczyć ci zadanie na dzisiejszy dzień – ciągnął Riddle.
Cała sytuacja wydała się Harry’emu groteskowa; siedział skąpo odziany w
obszernym łożu swojego największego wroga. Jednocześnie nie było mowy o
kłamstwie. Dopiero teraz Harry uświadomił sobie, że jego nowe marzenie, jest
jego największym problemem na świecie.
Jednak ostatnie dwa dni od wypicia eliksiru zrobiły swoje. Potter nie potrafił
teraz spojrzeć na młodzieńca przed nim inaczej niż przez pryzmat własnych
fantazji o nim. I choć rozum podpowiadał, jak wielkie niebezpieczeństwo może mu
zagrażać, to serce podstępnie wyrywało się do mężczyzny, który w tym momencie
przysiadł się na skraj posłania obok nastolatka.
- I oczywiście, musisz wywiązać się z zadania, gdyż wyrzuty sumienia mogłyby
cię zabić – mówił dalej Tom. – Jestem więc pewny, iż wykonasz moje życzenie bez
specjalnych oporów.
Mężczyzna patrzył na, siedzącego przed, nim młodego człowieka z niemym
zachwytem w oczach. W końcu, przygryzając wargę, nachylił się do ucha Pottera i
zaczął szeptać mu słowa, przez które chłopak uroczo się zaczerwienił.
Na domiar złego Voldemort użył
języka węży, co sprawiło, że Harry nie tylko się uroczo zaczerwienił, ale także
pisnął, po części z zachwytu, po części z zaskoczenia.
Jego Lordowskiej mości wyraźnie się to podobało, na tyle, że przysunął się do
Harry'ego jeszcze bliżej. Ten natomiast czuł się, jakby znalazł się w
potrzasku. Z jednej strony Tom Riddle, młodzieniec z jego - wcale nie takich
erotycznych - fantazji, a z drugiej wizja zbłaźnienia się przed największym
czanroksiężnikiem wszech czasów. Bo mógł myśleć o Voldemorcie co chciał, ale że
jest on wielki, musiał przyznać.
Wreszcie Potter skupił się na tym, co Voldemort mu syczał do ucha. Powiedzieć,
że było to nieprzyzwoite, byłoby dużym niedopowiedzeniem.
- Chłopcze, zawsze pragnąłem ujrzeć
Cię w mojej sypialni zupełnie bezbronnego. Wiem, że nie będziesz się mi opierał.
– Riddle położył dłoń na policzku Harry’ego i pieszczotliwie pogładził jego
twarz, z zafascynowaniem oglądając, jak chłopak wstrzymuje oddech. – Nikomu nie
przeszło nawet przez myśl, że chciałbym cię zobaczyć przede mną, błagającego o
najdrobniejszy gest z mojej strony.
Nigdy cię nie skrzywdzę, mój drogi. Jesteś moim sekretnym marzeniem.
Harry spoglądał w roziskrzone szczerością oczy Toma i nagle odkrył, że jest
najzupełniej szczęśliwy.
Nic nie miało znaczenia-liczyło się tylko to, co mężczyzna do niego mówił.
Nastolatek nie zastanawiał się już nad tym, jak to możliwe, iż ten bezduszny
morderca zdolny jest do czułości.
Riddle spojrzał na Pottera z zadowoleniem wypisanym na twarzy, a następnie
powoli przysunął się bliżej niego i pochylił głowę, delikatnie dociskając usta
do wyeksponowanej szyi młodzieńca. Gorące wargi Toma subtelnie całowały
odsłoniętą skórę Harry’ego od linii podbródka aż do wystającego obojczyka.
Chłopak przymknął oczy z przyjemności, a z jego ust dobiegł cichy jęk. Na ten
odgłos Tom sapnął zaskoczony i przywarł mocniej do niego, zachłannie pieszcząc
odkryte fragmenty ciała.
Nagle odsunął się, a Harry zaskoczony uchylił wcześniej zmrużone powieki i
dojrzał tuż przed sobą twarz Toma.
Rozgorączkowane spojrzenie czarnoksiężnika błądziło po twarzy nastolatka. W
końcu odnalazło ono oczy Harry’ego i młodzieniec dojrzał we wzroku Riddle’a coś
niespotykanego. Nie było w nim nienawiści, jedynie czysta przyjemność, zadowolenie,
czające się pragnienie oraz coś, czego Potter nie mógł zidentyfikować. Coś na
kształt prawdziwego uczucia.
Chłopak nieświadomie oblizał wargi, ale Tom wstrzymał na ten gest swój oddech.
W końcu spojrzał jeszcze raz głęboko w tęczówki, leżącego przed nim, Pottera.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się, kiedy dostrzegł u Riddle’a coś na kształt
niepewności. Nigdy nie pomyślałby, że ten okrutny człowiek teraz będzie
spoglądał na niego z wahaniem.
Nie myślał jednak za wiele o tym niespotykanym zjawisku, ponieważ Tom pochylił
się nad nim jeszcze bardziej, aż w końcu swymi ustami odnalazł te należące do
Harry’ego i Potter już wcale nie myślał, gdy poczuł te ciepłe wargi na swoich.
Z zadziwiającą delikatnością i towarzyszącą temu pasją, Tom całował nastolatka.
Wargi maga nieśpiesznie poznawały Harry’ego. Potter objął mężczyznę za szyję,
pogłębiając bardziej pocałunek.
Po niedługim czasie obaj jednomyślnie odsunęli się od siebie, aby zaczerpnąć
powietrza. Ich klatki piersiowe unosiły się w nierównym rytmie, gdy nabierali
oddechu po dopiero co doznanej czułości.
Riddle z zachwytem spojrzał na chłopaka. Lekko zaczerwieniona skóra i
roziskrzone oczy były dla niego wszystkim, czego mógł pragnąć. Pochylił się do
przodu i ucałował jeden z rozgrzanych policzków nastolatka.
Patrząc w te zielone oczy, Tom wyszeptał
- Jesteś moim marzeniem, Harry… od dawna chciałem to zrobić...Wizja zrobienia
tego z największym wrogiem jest bardzo podniecająca, nie sądzisz...? – Tom
lekko przygryzł ucho Harry’ego, przez co po ciele młodszego przebiegł bardzo
przyjemny dreszcz. Ręce starszego zawędrowały na plecy chłopaka, lekko
podnosząc koszulkę. – Tak delikatne ciało... chętne... niewinne. Aż szkoda go
nie wykorzystać. Na wszystkie możliwe sposoby. Co ty na to Harry? Chcesz się
trochę ze mną... pobawić? Nie daj się prosić... nawet jeżeli powiesz nie, twoje
ciało powie tak. – Jak na zawołanie po ciele Harry’ego przebiegł prąd
spowodowany rękoma Riddle’a, sunącymi po jego kręgosłupie od szyi po samą kość
ogonową. Chłopak jęknął cicho, czerwieniąc się jeszcze bardziej i zagryzając
dolną wargę.
- Ta..takie jest twoje życzenie?
- To jedno z wielu moich życzeń odnośnie twojej osoby... Ale teraz to właśnie ono
ma pierwszeństwo. Zatem? Zagramy w grę po dobroci? Czy mam Cię zmusić? – Kiedy
mężczyzna poczuł, jak chłopak się spina, zrozumiał, co powiedział. – Nie miałem
na myśli torturowania cię... a przynajmniej nie w taki sposób. – Mężczyzna
przejechał idealnym nosem po smuklej szyi Złotego Chłopca, wywołując u niego
kolejny jęk.
Złoty Chłopiec wpatrywał się
szerokimi oczami w brązowe tęczówki swojego niegdysiejszego wroga. To było
takie dziwne. Jego największy wróg mówi mu takie rzeczy. Tak inne. Nic takiego
nie zdarzało się nawet w bajkach. Zawsze na końcu ginie jedna ze stron.
Zazwyczaj ta ciemna... Ale czy i tym razem też musi tak być? Ciemne oczy starszego
przebijały go na wylot. Miał wrażenie, że Riddle widzi nie tylko jego ciało,
ale i duszę. Bał się tego uczucia, ale jednocześnie chciał dowiedzieć się o nim
więcej. Bezradny zakrył twarz dłońmi, rumieniąc się jeszcze bardziej. To był
nie tylko pierwszy raz, kiedy słyszał o czymś takim. To był też pierwszy raz,
kiedy ktoś mówi mu takie słowa. Od zawsze słyszał tylko obelgi, a teraz? Jedna
chwila sprawiła, że jego serce zaczęło bić szybciej dla jakiegoś mężczyzny. I
to nie byle jakiego. To był w zasadzie najgorszy kandydat na świecie. Ale co on
biedny mógł zrobić z tym, że się... zakochał? Otworzył szeroko oczy, wyglądając
znad dłoni i nadal czerwony spojrzał w pełne obaw oczy starszego mężczyzny.
Tak! Pełne obaw! Ale o co?
- T... Tom… ja… - Jego drżący głos zniżył się do szeptu. – Ja... chybacięlubię –
powiedział na jednym wdechu, opuszczając głowę i zwijając się w kłębek, przytulił
lekko do klatki Lorda.
Tors Toma nie był zimny, jak
spodziewał się Harry, tylko wręcz zionął gorącem. Gryfon, czując przyjemne
ciepło, wtulił się w niego jeszcze bardziej.
Tom, mimo iż dorosły i znacznie bardziej doświadczony niż Harry, nie bardzo
wiedział, co powinien zrobić. Nie chciał wystraszyć chłopca, wszakże chciał, by
ten spełnił jego życzenie. Lub nawet kilka życzeń.
Lordowi mignęło nagie biodro Pottera, kiedy ten się do niego przytulił i kołdra
się z niego zsunęła. I nie żeby narzekał, ale w tym momencie życzył sobie
zobaczyć nie tylko nagie biodro Harry'ego, lecz całe jego ciało.
Westchnął z przyjemności na samą tylko myśl. Był niemal pewien, że Harry nadal
jest prawiczkiem. Inaczej nie rumieniłby się tak. Ta jego wstydliwość była na
tyle urocza, że chwyciła za serce samego Czarnego Pana; i, choć początkowo był
on tym nieco przerażony, teraz z chęcią patrzy na zakłopotanie chłopca.
- Harry? - powiedział w końcu Voldemort - spójrz na mnie. - Gryfon podniósł
powoli swoje zielone oczy i popatrzył na Toma. Zdziwił się, widząc brązowe
tęczówki, ale nie odezwał się ani słowem. - Mam kila życzeń, ale wiem, że
tradycja nakazuje spełnić tylko jedno. To jedno, którego pragnę najbardziej,
jest jednak dość... specyficzne. Zrozumiem, jeśli odmówisz... - powiedział i
zaraz dodał - No może nie zrozumiem, ale postaram sie uszanować twoją decyzję.
Harry patrzył na niego przez chwilę, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
Następnie spuścił wzrok na swoje dłonie i oznajmił cicho – Ja... chcę spełnić
twoje życzenie, Tom. Ale... ja... wiesz, ja... - nie wiedział, jak mu
powiedzieć, że nigdy jeszcze tego nie robił. Bardzo się tego wstydził, ponieważ
większość chłopców w jego wieku pierwszy raz miała już dawno za sobą. Nawet Ron
już to robił. A Harry... sam nie wiedział, jak to wyjaśnić, ale nie chciał
robić tego z nikim, kto uczęszczał do Hogwartu. Nikt nie wydawał mu się
odpowiedni.
Nie, żeby mógł to powiedzieć o Czarnym Panu.
- Harry - szepnął Tom, lekko przekrzywiając głowę. - Harry - powtórzył. Gdy
chłopak ponownie na niego spojrzał, zauważył w jego oczach lekką panikę. Nagle
wpadł na pewien pomysł. - Nie martw się. Po prostu zamknij oczy.
Gryfon postanowił spełnić polecenie. Poczuł na swoich wargach delikatny
pocałunek i w jednej chwili zapomniał o zdenerwowaniu. Cały świat zmniejszył
się do Toma i jego ust, które z coraz większą pasją całowały jego własne. Następnie
powędrowały wzdłuż jego szyi, znacząc ją gorącymi pocałunkami. Harry mimowolnie
jęknął. Jeszcze nigdy nie czuł się tak cudownie.
Nagle zorientował się, że Czarny Pan pochyla się nad nim z widocznym pożądaniem
w oczach. Nie zastanawiając się, objął go za szyję i przyciągnął do długiego,
namiętnego pocałunku, czym zaskoczył Lorda. Długie palce czarodzieja wślizgnęły
się pod jego koszulkę i lekko pogładziły brzuch. Chłopak westchnął z
przyjemności.
Riddle stwierdził, że Harry jest już wystarczająco rozluźniony. Zaczął zsuwać
palce coraz niżej i niżej.
Niestety, głośnie pukanie do drzwi, przerwało ich igraszki.
Tom z jękiem frustracji wyciągnął
z kieszeni spodni różdżkę, którą skierował w stronę drzwi, niecierpliwie nią
machając i mrucząc zaklęcie identyfikujące.
- To Bellatriks – mruknął Czarny Pan. – Czego chcesz, Bella? – zawołał zimnym
głosem.
- Panie mój – odezwała się śmierciożerczyni. – Domyślam się, że ten żółtodziób
nie jest w stanie właściwie obsłużyć cię, więc ośmielę się zapytać, czy
mogłabym wreszcie dostąpić tego zaszczytu i pomóc ci...
- Bellatriks! – krzyknął Tom. - Twoja rola na jego porwaniu się kończy. Jestem
pewien, że jeśli jeszcze raz zasugerujesz, jakobym mógł zwrócić oczy na
kobietę, Nagini nie ominie pożywny obiad.
Zza drzwi dał się słyszeć przeraźliwy wrzask i trzask aportacji.
Lord Voldemort uśmiechnął się triumfalnie w stronę drzwi. Upajał się swym
miażdżącym zwycięstwem nad jego najwierniejszą zwolenniczką, dopóki nie poczuł,
jak czyjeś ręce odpinają guziki jego koszuli.
Obrócił się do Harry’ego, który poczuł się najwyraźniej nieco zaniedbany.
Uśmiechnął się figlarnie, na co Potter wdzięcznie się zarumienił. Rozpiął do
końca koszulę i szybko się jej pozbył, odrzucając ją gdzieś za siebie. Oczy
Harry’ego mimowolnie rozszerzyły się na widok nagiej skóry Riddle’a.
Z pewną dozą nieśmiałości przesunął palcem wzdłuż ciała mężczyzny.
Tom przymknął oczy z przyjemności, ale już po chwili przypomniał sobie czym się
zajmował, kiedy pewna napalona na niego mężatka im przeszkodziła. Jeszcze raz
sięgnął po różdżkę i z jej pomocą pozbawił Pottera koszulki. Przywarł ustami do
ciała nastolatka, każdą jego część obdarowując pocałunkami. Powoli zaczął
schodzić z pieszczotami coraz niżej, aż do skąpej bielizny, kiedy huk
otwieranych drzwi do komnaty sprawił, że znów musiał zaprzestać swojego
zajęcia.
Tom i Harry unieśli zarumienione twarze i skierowali wzrok na drzwi. W nich zaś
zobaczyli młodego Malfoy’a w poszarpanych szatach i rozwichrzonych włosach z
różdżką w ręku, którą celował w Toma. W jego oczach natomiast jawiła się furia
i wściekłość na Czarnego Pana.
- Co, na Mer... - zaczął Tom, ale
nie skończył, widząc niedorzeczność sytuacji. W tym samym momencie zaczął się
zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek rozdziewiczy Harry'ego.
Powoli podniósł się z łóżka i jednym ruchem ręki przywołał swoją różdżkę.
Zaczął ją obracać w palcach, jakby nie była niczym zwyczajnym.
- Draco, zechciałbyś wyjaśnić, co tu robisz, zanim cię zabije? - zapytał na
pozór spokojnie.
- Tom, ty chyba nie...
- Nie wtrącaj się, Harry - powiedział Lord, nie spuszczając wzroku z
nieoczekiwanego gościa.
- Potter - Malfoy zwrócił się do gryfona, co wzbudziło zdziwienie zarówno w nim
jak i Voldemorcie - wystarczy, że sobie tego zażyczysz i cię uratuję. Jeszcze
dziś możesz spać w swojej wieży z resztą gryfonów. Tylko sobie tego zażycz.
Harry był w szoku. Teraz zrozumiał, dlaczego Draco ostatnio tak dziwnie go
traktował. To on był jego wybranym.
- Ale ja nie chcę być uratowany, Draco - powiedział lekko drżącym głosem.
- Jak... jak to nie chcesz?
Potraktował cię Imperiusem?! Co on ci zrobił Harry!? – Brunet szeroko otworzył
oczy, słysząc swoje imię wypowiadanie przez Draco Malfoy’a. Tego Draco Malfoy’a,
który nienawidził go i szydził z niego, przekręcał jego imię, nazwisko,
przezwisko, wszystko co się dało, żeby mu tylko dokuczyć! A teraz stał tu cały brudny
w podartej szacie, z obłędem i paniką w oczach, czekając na Harry’ego. – Harry...
błagam cię... chodź do mnie... wszystko będzie okej... tylko, do cholery,
podejdź do mnie!
Draco wystawił do Harry’ego dłoń. Nie brzydził się... On chciał go... uratować?
Harry wpatrywał się to w blondyna to w mężczyznę, którego dotyk dalej czuł na
swoim ciele.
- Draco... ja naprawdę chcę tu zostać... z Tomem. Choć na tę jedną noc. - Po
tych słowach chłopak spłonął niesamowitym rumieńcem, utwierdzając nawet samego
siebie w tym, co czuje. Jest w stanie zawierzyć mu całego siebie. Nawet jeżeli
nie byłoby to jego życzenie, zrobiłby to bez wahania. – Draco... - Chłopak
uniósł głowę, patrząc prosto w stalowe tęczówki ślizgona. – Moim życzeniem
jest, abyś pozwolił mi być szczęśliwy. Tylko dzisiaj.
Draco stał jak sparaliżowany. Teraz już wiedział, że go stracił. Tak długo
zwlekał. Co roku chował eliksir nie wypijając go. Zbyt dużo czasu zmarnował.
Jego Harry już nie jest jego. Gdzieś w głebi serca wiedział, że tak się stanie.
Wiedział, że to nie wypali. Ta chora miłość maskowana nienawiścią była skazana
na straty. Tak. Draco Malfoy kochał. I to Złotego Chłopca. Ale zawsze był zbyt
dumny, żeby mu o tym powiedzieć. A teraz już za późno.
Z wielkim rozczarowaniem w oczach
wypadł z pokoju, w którym przed chwilą się znajdował. Dlaczego byłem taki cholernie dumny i mu tego, na Merlina, wcześniej
nie powiedziałem!? Rozzłoszczony rzucał wszędzie zaklęciami, jakie mu tylko
na myśl przyszły; nie obchodziło go to, że częściowo niszczy rezydencję
Czarnego Pana, który teraz siedzi w pokoju z Potter'em...
Cholera. Nerwy puściły Draconowi, a on
sam usiadł pod kamienną ścianą i, podkulając pod siebie nogi, zaczął płakać.
- Draco? – słysząc szept, podniósł głowę i nigdy nie spodziewałby się spotkać tej
osoby w tym miejscu.
Przed nim stał Remus Lupin, ich
nauczyciel OPCM-u z trzeciego roku i przyjaciel Potterów.
- Co się stało? – spytał łagodnie wilkołak – Dlaczego płaczesz?
- Powinienem już dawno mu to powiedzieć. Za długo czekałem i już nigdy nie
będzie mój – wyszeptał Draco.
- Mówisz o Harrym? – Remus nie doczekał się odpowiedzi. Westchnął i powiedział –
Chodź ze mną, nie będziesz przecież płakał na korytarzu.
Zdumiony Drako bez sprzeciwu pozwolił zaprowadzić się do jednej z komnat. Mimo
że w jego głowie kłębiło się mnóstwo pytań, postanowił poczekać z próbą
uzyskania na nie odpowiedzi.
Tymczasem Tom zdołał wreszcie pozbyć się bielizny Harry'ego i obecnie badał
całe jego ciało przy pomocy dłoni, ust i języka. Skóra chłopaka smakowała
niesamowicie, a wydawane przez niego jęki, westchnienia i ciche okrzyki
przyjemności były muzyką dla uszu Czarnego Pana.
Draco siedział u nauczyciela dobre
kilka godzin. Myślał. Płakał. Żalił się mężczyźnie. Draco Malfoy się niżył; i
to przez nauczycielem. Kiedyś musi być ten pierwszy raz... A czul, że temu
mężczyźnie może zaufać. O dziwo jego twarz nie wzbudzała w nim obrzydzenia.
Przyzwyczaił się do niej. I, gdyby nie te wszystkie blizny, byłby bardzo
przystojny. Ba! on i tak jest przystojny. A te blizny dodają mu tylko
charakteru. Blondyn nie zważając na to, co może sobie pomyśleć były nauczyciel,
usiadł na jego kolanach i wtulił się w jego tors. Zawsze marzył, że to Harry
będzie się tak tulił do niego. W końcu zasnął. Najnormalniej w świecie
wciśnięty w tors mężczyzny, chowając mokrą od łez twarz w zagłębieniu jego
szyi, wdychając jego zapach zasnął.
***
- Harry... nie przejmuj się nim. Draco to duży chłopiec. Poradzi sobie.
Rozluźnij się... – Mężczyzna rękoma zjeżdżał coraz niżej, obdarzając każdy
kawałek ciała młodszego chłopca mokrymi pocałunkami.
- Ale mi nie o to chodzi. Jakoś... kiedy jestem z tobą nie obchodzą mnie jego
uczucia. Ale raczej to, że...no, że... – Złoty Chłopiec nigdy nie czuł się lepiej.
Gorące usta Toma wyzwalały w nim emocje, jakich nie czuł nigdy wcześniej.
Łaknął jego dotyku jak jeszcze nigdy niczego. Wplątał ręce we włosy Lorda i
jęknął przeciągle, kiedy usta wroga dotarły do sutków.
- Co takiego? – Zapytał starszy, przyciągając biodra chłopca bliżej swoich,
drażniąc go bardziej. Przygryzł lekko jednego sutka, a dłońmi błądził w
okolicach majtek. Kiedy poczuł jak przez ciało chłopca przechodzi dreszcz,
włożył palec za gumkę stringów, ciągnąc za nią lekko.
- Przeszkodził nam. Powinieneś mieć jakieś zastrzeżenia, ale ty wręcz
przeciwnie... wyglądasz, jakbyś się z tego cieszył... dlaczego? – Westchnął,
kiedy poczuł, jak dłoń starszego zbliża się do upragnionego miejsca.
- Kiedy się zawstydzasz, jesteś baaardzo uroczy. A to mnie podnieca. –
Przejechał dłonią po, nadal ukrytym w stringach, penisie, po czym jednym,
sprawnym ruchem ściągnął je z niego. – A teraz się zamknij i spełnij moje
życzenie. - Podciągnął się, złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Ręką
przejechał po obnażonym ciele Chłopca-Który-Przeżył, wywołując tym u niego
kolejne spazmy rozkoszy i jęki. Ku jego zdziwieniu czarnowłosy oplótł go nogami
w pasie, ruszając biodrami i prosząc o więcej pieszczot. Dzisiaj zostanie spełnione
nie tylko jego życzenie.
Przejechał ręką do całej długości męskości chłopca. Nie była duża, ale też nie
mała. Idealna jak na jego wiek. Ustami zjechał niżej, na szyję chłopaka,
przygryzając i zasysając się na skórze. Była taka słodka, ale z nutką kwaskowości.
Jak czekolada z pomarańczą. Połączenie niezwykle, ale idealne. Jak cały Harry.
Pieścił jego ciało bez chwili wytchnienia. Co chwilę z ust młodszego wyrywały
się coraz to głośniejsze jęki; na jego czele pojawiało się więcej kropel potu.
- Przepraszam... to może trochę zaboleć. – uprzedził, zanim włożył w chłopaka
pierwszy palec.
Harry skrzywił się, lecz po chwili
nieprzyjemne uczucie rozpychania zmieniło się w podniecenie.
- W... więcej – wyszeptał cały zarumieniony. Tom uśmiechnął się rozczulony i
spełnił jego prośbę. Po kilku minutach dodawał kolejne palce, aż stwierdził, że
Harry jest już wystarczająco przygotowany. Wyjął palce i pocałować młodzieńca
delikatnie w usta.
- Jesteś gotowy?
- T… Tak. Tylko proszę cię, Tom, nie
zabij mnie potem… - Chłopiec zażartował, w duchu mając jednak nadzieję, że nie skończy
się to w ten sposób. Położył ręce na nagich plecach mężczyzny i wtulił głowę w
jego tors. Nawet nie wiedział, kiedy Riddle pozbył się ciuchów. I to nie tylko
tych, należących do niego.
- Nigdy nie miałem takiego zamiaru, mój słodki. – Ucałował chłopaka w czoło i
zaczął w niego powoli wchodzić. Zasyczał, kiedy poczuł paznokcie Harry’ego,
wbijające się w jego łopatki. Wszedł do końca. Tak cholernie ciasno. I gorąco.
Na myśl, iż jako pierwszy zbada te miejsca, że jako pierwszy dotyka chłopca w
ten sposób, po jego ciele przebiegł dreszcz. Był szczęśliwy. Pierwszy raz od
bardzo dawna był szczęśliwy. Nie ruszył się ani o milimetr, choć pokusa była
ogromna. To drobne ciało, czerwone, mokre od potu, te spuchnięte od pocałunków
usta. Coś pięknego. Kiedy młody czarodziej sam poruszył lekko biodrami, wydając
przy tym dźwięk zbliżony do jęku zmieszanego z westchnieniem, zrozumiał, że już
czas. Sam czuł, że tym razem wiele mu nie trzeba. Zaczął się powoli poruszać,
wymawiając co chwilę imię kochanka. Po kilku ruchach ciała obojga poruszały się
same. Nie mieli nad nimi kontroli. Po prostu chcieli być teraz jak najbliżej
siebie. Krzyki Harry’ego były muzyką dla uszu Marvola. Złoty Chłopiec wypychał
biodra naprzeciw starszemu mężczyźnie, przez co ten mógł sobie pozwolić na
więcej. Mężczyzna złapał nogę młodszego i położył ją na swoim ramieniu.
Wybraniec już po kilku kolejnych pchnięciach doszedł, z imieniem wroga na drżących
ustach. Ich brzuchy kleiły się od spermy i potu, ale im to nie przeszkadzało.
Tom, kiedy poczuł, jak Harry zaciska sie na nim, sam doszedł będąc w chłopcu.
Opadł na jego drobną klatkę piersiową, uśmiechając się pod nosem, głęboko oddychając
właśnie przeżytym orgazmie. Chyba jeszcze nigdy nie czuł tego tak intensywnie.
Tom powoli wyszedł z niego, powodując tym samym cichy jęk niezadowolenia ze
strony gryfona. Położył się na plecach, przyciągając chłopaka do swojej klatki
piersiowej.
- Dziękuję ci, Harry. Moje marzenie się spełniło. I mimo że nie powinienem
prosić o nic więcej, ani nie wypada mi, jako wielkiemu Lordowi Voldemortowi,
muszę cię o coś poprosić.
- O… o co? – Chłopak lekko zmartwiony uniósł się na łokciach, krzywiąc się
lekko i ze strachem w oczach spojrzał na spokojną twarz kochanka. Jedynego,
czego się teraz bał, to odrzucenie. Czegoś w stylu "Zapomnij o tym."
Ale to się nie stało.
- Zostań ze mną. Już na zawsze. Kochaj tylko mnie. Dotykaj tylko mnie.
Przytulaj tylko mnie. Całuj tylko mnie. Kochaj się tylko ze mną. Bądź mój na
zawsze, Harry.
- Jestem tylko twój i zostanę z tobą
już na zawsze – odpowiedział szczęśliwy Harry. – A teraz możemy już iść spać? Pewien
przystojniak strasznie mnie wymęczył – dodał sennym głosem. Tom uśmiechnął się
czule i delikatnie okrył chłopaka kołdrą. – Oczywiście, mój słodziutki.
Dobranoc.
- Tylko twój – odpowiedział Harry. – Dobranoc – wymruczał, wtulając się w
klatkę piersiową mężczyzny. Swojego mężczyzny.
Już po chwili w komnacie słychać było spokojne oddechy dwóch śpiących osób,
zgodnie śniących o tym samym – o wspólnym życiu.
***
Draco obudził się w jakimś łóżku.
Nie miał pojęcia, co to za łóżko, ani skąd on się tu wziął. Rozejrzał się po
pokoju, którego także nie rozpoznawał. Po prawej stronie od łóżka zobaczył
drzwi. Były one otwarte. Ślizgon rozpoznał pomieszczenie, które się za nimi
znajdowało. Był to salon, w którym zwierzał się Remusowi Lupinowi.
O nie… - pomyślał
Draco. – Co ja zrobiłem? Jestem totalnym kretynem.
W tym momencie do pokoju wszedł
Remus. Uśmiechnął się przyjaźnie do chłopca. Podszedł do niego i wyciągnął w
jego stronę rękę, w której trzymał kubek wypełniony jakimś gorącym napojem.
- Proszę, wypij, to czekolada –
powiedział Remus. – Jak się czujesz?
Draco sam nie był pewien, jak się
czuję. Z jednej strony czuł się znacznie lepiej, jednak z drugiej świadomość,
że zbłaźnił się przed byłym nauczycielem dobijała go.
- Czuję się trochę lepiej –
zdecydował się powiedzieć.
- To dobrze, bo musimy
porozmawiać. Lub raczej skończyć naszą rozmowę. – powiedział łagodnie
mężczyzna, przysiadłszy na łóżku, tuż obok chłopca.
- Nie mam już nic więcej do
powiedzenia. – Malfoy nie miał najmniejszej ochoty na wracanie do tematu. Teraz,
kiedy myślał jasno, wstydził się swoich uczuć i żałował, że pozwolił tak
ponieść się emocjom.
- Ale ja mam. – Jeszcze raz
uśmiechnął się ciepło i poniekąd niepewnie. – Draco, jesteś pewien, że twoja
miłość do Harry’ego nie jest odmianą zazdrości? Że to nie bierze się stąd, że
chciałbyś być w centrum jego uwagi, by być tak samo lubianym jak on?
- Co?! Ja nie… - Draco nie
dokończył. Nie dokończył, bo kiedy mężczyzna zwrócił mu na to uwagę, spojrzał
na wszystko z innej perspektywy. Nigdy tak naprawdę nie marzył o tym, by być
dla Harry’ego, tylko by to Harry był dla niego. Chciał, by czarodzieje mówili o
nich, że są najcudowniejszą parą w Magicznym Świecie. – Ja… nigdy nie myślałem
o tym w ten sposób. Ale dlaczego pan mnie w ogóle o to pyta?
- Bo widzisz, Draco, ja w tym roku
też wypiłem eliksir – zaczął wyjaśniać Remus. – I pokazał mi on ciebie. – Lupin
popatrzył zszokowanemu chłopcu w oczy. Wziął delikatnie jego prawą dłoń w swoje
ręce i lekko ją ścisnął. – Zatem… jakie jest twoje życzenie, Draco?
***
W te mikołajki nad łóżkami dwóch
ślizgońsko-gryfońskich par zakwitły jemioły. Mało czarodziei wiedziało o tym,
że jeśli Czar połączy wskazane przez niego pary miłością, nad ich głowami
kwitnie jemioła, a one już do końca życia będą darzyć się uczuciem. Natomiast jeszcze
mniej czarodziei wiedziało, iż czasami Czar przez wskazanie kogoś innego,
prowadzi krętą, okrężną drogą do prawdziwej miłości.
Koniec!
Nie mam nic przeciwko. Swoją drogą nawet nieźle nam to wyszło :)
OdpowiedzUsuńuważam, że opowiadanie wyszło cudownie! :)
OdpowiedzUsuńtakże nie mam nic przeciwko
~ Katy
Ja również nie mam nic przeciwko wstawieniu tego opowiadania na chomika C:
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że dopisany przez Ciebie kawałek na końcu, był niezwykle uroczy i słodki :D A całość bardzo mi się podobała *3* *bije brawo dla wszystkich, którzy je pisali*
Pozdrawiam i weny życzę~! Dobranoc~!
ZA JE BIS TE *^* i przepraszam za te ł.....komentarze pisałam na komputerze gdzie nie mam tej litery ;__; Normalnie ją pisze, ale tam po prostu się nie da...T^T Ale wszystko super :D Gratuluje chęci poprawiania po mnie...XDDD Znakomity prezent na mikołajki :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń~Seme
Świetne opowiadanie :) bardzo mi się podobało :) końcówka taka urocza. Harry i Tom, Draco i Remi... słodkie :) gratuluje pomysłu i weny autorkom i autorom :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSammy
W tej chwili nie mam czasu, żeby przeczytać nasze dzieło, ale oczywiście, nie mam nic przeciwko udostępnienia opowiadania na chomiku :)
OdpowiedzUsuńE.
Przez pierwsze dni myślałam, że tego nie skończymy, a tu nagle wszyscy zaczęli pisać i wyszło to cudeńko :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że ja nie pisałam zaimków wielką literą, bo wiem, że pisze się tak tylko w listach, ale cały czas walczę z tym przyzwyczajeniem :D
przeczytałam tak tylko pobieżnie i jak znajdę dłuższą chwilkę, to przeczytam jeszcze raz dokładniej i na spokojnie, ale już widzę, że wyszło rewelacyjnie :) współczuję ci poprawiania moich błędów stylistycznych xd
szczerze, to nie sądziłam, że w końcu wyjdzie także parring Draco i Remusa, to było raczej spontaniczne :D choć w normalnym opowiadaniu nie przeczytałabym nic o tej parze, to skłoniłam się i ostatecznie dało to dość słodki efekt :) ach, wiem, że to ja sprowokowałam pojawienie się Malfoy'a w tamtym momencie xd
Miałaś wspaniały pomysł, abyśmy wszyscy wspólnie napisali to opowiadanko ;) mam nadzieję, że kiedyś znów coś takiego zrobimy ;D
oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, abyś udostępniła to opowiadanie. To zaszczyt dla mnie ;D
K.
wyszło wam super niespodzewałam się Draco i remusa ale mi to się bardzo podoba orginalne połączenie
OdpowiedzUsuńPo prostu ŚWIETNE ;) Cudnie wam wyszlo :) Strasznie mi się podoba ten pomysł z eliksirem . Remus i Draco , jak słodko. Jej to było takie urocze i w dodatku ile pikantności xDD Teraz do szczęścia brak tylko kolejnego rozdzialu ;)
OdpowiedzUsuńCamille de la Mort
Remus i Draco... po prostu mnie to dobiło(w dobrym tego słowa znaczniu). Nigdy nie pomyślałabym o takim paringu, ale tobie to wyszło świetnie.
OdpowiedzUsuńNo no wspaniałe:) Tom i Harry wychodzą ci jednak najlepiej. A jeszcze Draco i Remus to jeszcze lepiej:) No i ten pomysł z eliskirem. Piękna miniaturka. Ale Draco zrobiło mi się przez chwilę żal dobrze że o nim nie zapomniałaś:)
OdpowiedzUsuńDużo dużo weny czekam na rozdział z dużą niecierpliwością i zapraszam do siebie:)
Taaaak, cóż niewiele miałam tutaj wkładu, ale oczywiście możesz wstawiać na chomika to opowiadanie. Szkoda, że brak czasu nie pozwolił mi na napisanie czegoś więcej, ale zanim się obejrzałam 6 grudnia już minął :<
OdpowiedzUsuńTe niewinne rozmowy, zakłopotania, nieśmiałości... Cud, miód i malina!
OdpowiedzUsuńBoskie!
Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Jak przeczytałam koncówkę to się popłakałam i nadal płaczę. Żadko się wzruszam ale jak już to pamiętam o tym. Wzruszyłam się trzy razy. Przy śmierci Dropsa, historii Lili i Severusa i teraz. Dominikamaja
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńHugh..zajebistosc w czystej postaci
OdpowiedzUsuńWow... To było słodkie.. Takie awwwwwwwww!!!! I fajny miałaś też pomysł z Mikołajkami Draco.. : )
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcudowny tekst, tak najpierw Belatrix przeraża a potem Draco, a Tom taki czuły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia