Z okazji rozpoczęcia wakacji pragnę podarować wam prezent. Oto przed wami miniaturka dotycząca wakacyjnej przygody Harry'ego. Jest to tekst jednorazowy. Nie dotyczy on opowiadania 'Nie taki Riddle straszny, jak go malują', więc nie musicie go czytać, jeśli nie chcecie.
Z góry chciałam uprzedzić, że działania Riddla w tekście celowo są niewyjaśnione. Niech puszczą wam wodze fantazji i sami spróbujcie odgadnąć, czym kierowane są działania Sami Wiecie Kogo.
W miniaturce jest fragment opisujący seks, jednak dla tych, którzy nie chcą go czytać, zazanczyłam go innym kolorem.
Zapraszam do czytania.
beta: tirea (kłaniam się i całuję rączki;])
Z góry chciałam uprzedzić, że działania Riddla w tekście celowo są niewyjaśnione. Niech puszczą wam wodze fantazji i sami spróbujcie odgadnąć, czym kierowane są działania Sami Wiecie Kogo.
W miniaturce jest fragment opisujący seks, jednak dla tych, którzy nie chcą go czytać, zazanczyłam go innym kolorem.
Zapraszam do czytania.
beta: tirea (kłaniam się i całuję rączki;])
Harry Potter miał wiele na głowie.
Ciągle ktoś, chciał czegoś od niego. Wszyscy liczyli na jego pomoc. Oczekiwali,
że wyzwoli ich świat spod jarzma Śmierciożerców i Voldemorta. Że będzie ich
wielkim bohaterem, cholernym Złotym Chłopcem.
Wszystko to
sprawiało, że młody gryfon żył pod presją, a jego życie było jednym wielkim
stresem. Na domiar złego ślizgoni stali się jeszcze większymi kretynami, od
kiedy ich cudowny Czarny Pan od siedmiu boleści się odrodził. Głupi, stary Lordi Voldi. Jakim trzeba być
idiotą, żeby nawet nie potrafić umrzeć tak, jak należy. – pomyślał i zaraz
zaśmiał się uświadamiając sobie, że Voldemort zapewne myśli tak samo o nim.
Jednak było
w jego życiu coś, co sprawiało, że budził się rano z uśmiechem na twarzy. Takie
jego osobiste światełko w tunelu. Cho Chang. Niewiasta jakich mało. Piękna,
urocza, zabawna, wysportowana, czarująca i taka, że Harry ślinił się gdy tylko
o niej myślał.
Jednak, mimo
że ta jedyna w swoim rodzaju krukonka była jego światełkiem, kiedy wokół gasły
latarnie, była też przyczyną wielu problemów. A raczej był nim ten głupek,
Cedrik Diggory.
Harry nie
potrafił zrozumieć, co ona w nim widziała. Dlaczego nie widziała świata poza tym
napakowanym przystojniakiem, kiedy to
on, Harry, wygrał Turniej Trójmagiczny. To
przecież mnie powinna wielbić. Pomyślał ponuro gryfon. To ja wygrałem. Mając jedynie czternaście lat. Wszyscy mnie kochają,
chcą mnie poznać, a ona? Ona tylko siedzi i pisze te liściki… i wysyła mu… a on
łaskawie, jeśli nie jest zajęty innymi panienkami, odpisuje jej…
Tak, Cho
prawie cały rok nie widziała się z Cedrikiem, ale mimo to nie zwracała uwagi na
Harry'ego. A Cedrik, który jest obecnie szukającym Armat z Chudley, chełpi się
za każdym razem, że ma coś, czego pragnie Złoty Chłopiec.
Ludzie nawet
teraz, 2 lata po turnieju, pytają go, jak udało mu się pokonać troje, dużo
starszych przeciwników. Na co Harry tylko uśmiecha się tajemniczo i odpowiada:
To zasługa moich wrodzonych zdolności,
talentu i sprytu. A czarodziejski świat po każdej takiej odpowiedzi wielbi
go jeszcze bardziej. Ale nie Cho. Ona żyje teraz w świecie, w którym istnieje
tylko Cedrik Diggory. To doprowadzało Harry’ego do szaleństwa.
Tak więc Cho
była jednocześnie światełkiem, jak i kolejnym powodem frustracji Harry’ego.
Złoty Chłopiec
Gryffindoru stał właśnie pod prysznicem, próbując uspokoić skołatane nerwy,
kiedy chwilę wcześniej po raz kolejny spotkał krukonkę samą na korytarzu, a ona
po raz kolejny przekazała mu pozdrowienia od Cedrika i poinformowała, że jej
ukochany podczas ostatniego meczu z Harpiami znów złapał znicz.
Co, jak
zwykle, doprowadziło Harry’ego do stanu, w którym niemal przeklął Cho. A teraz,
jak zwykle, stał pod strumieniem wody i wyobrażał sobie, że jego ukochana zrywa
z tym bałwanem i wyznaje jemu, Harry’emu, dozgonną miłość i wierność. Następnie
proponuje przypieczętowanie ich miłości w razie, gdyby ktoś chciał ich
rozdzielić. Tak więc Harry stał pod prysznicem i pocierał mocno ręką swojego
penisa wyobrażając sobie piękne, wysportowane ciało Cho Chang.
Czuł, że za
chwilę dojdzie, kiedy poczuł w swojej głowie czyjąś obecność. Było to dla niego
dość dziwne, trochę straszne nawet. Jednak, kiedy usłyszał znienawidzony głos,
przestał się obawiać, a najzwyczajniej w świecie się wkurzył.
-Proszę, proszę. Potter, jesteś taką ofermą,
że nie potrafisz zapewnić sobie zabawki do łóżka? To takie żałosne, że musisz
zaspokajać się ręką. Ja na twoim miejscu zabiłbym się.
-Voldemort! Wypierdalaj z mojej
głowy. – warknął w
myślach wściekły Harry.
-Z szacunkiem do starszych, Potter. – usłyszał znów wyniosły, szyderczy
głos.
-Powiedziałem, że masz wypierdalać.
Przysięgam, że przy najbliższej okazji zatłukę cię!
Usłyszał
jeszcze złowieszczy śmiech swojego wroga i poczuł jak obca świadomość go
opuszcza.
Westchnął
ciężko i wyszedł spod prysznica. Jego penis zupełnie nie nadawał się do kontynuacji
fantazji Harry’ego.
***
Tydzień
przed zakończeniem roku szkolnego Harry miał wrażenie, że jego życie zaczyna
być normalne, na tyle, na ile to możliwe. Dał sobie spokój z Cho, kiedy dotarło
do niego, że jest ona nic nie wartą, pustą lalą.
A dotarło to
do niego, kiedy skradał się korytarzem w pelerynie niewidce (używał jej, kiedy
nie miał ochoty patrzeć na śliniące się w jego stronę dziewczyny) na wieżę
astronomiczną. Zwykle nie było tam nikogo, więc Harry chętnie spędzał tam czas,
kiedy chciał pobyć chwilę sam. W połowie drogi, zauważył, że Cho i jej
przyjaciółka Marietta rozmawiają przy oknie. Jako że gryfon miał okazję pogapić
się na ukochaną z ukrycia, bez konsekwencji, podszedł bliżej. Do jego uszu
zaczął dobiegać głos Chang. I wtedy w życiu Harry’ego nastąpił przełom. Otóż
Złoty Chłopiec usłyszał dokładnie taki fragment rozmowy:
-Och, Marietto, Cedric niesamowicie
całuje. – rozmarzyła się Cho.
-Myślałam, że marzysz o Potterze.
-No bo marzę. On jest popularniejszy,
bogatszy, lepiej gra w quidditcha, każdy czarodziej go zna. Och, byłoby mi z
nim cudownie! Wszyscy wielbiliby mnie za to, że jestem jego dziewczyną. Szkoda,
że Sama-Wiesz-Kto chce go zabić i pewnie to zrobi. A przez to ja również
byłabym w niebezpieczeństwie. Co, jeśli wsadziłby mnie do jakiegoś obrzydliwego
lochu i zniszczyłyby mi się włosy i paznokcie? Wyglądałabym jak Granger! Gdyby
nie to, już dawno podłożyłabym mu eliksir miłosny.
W taki oto
sposób do Chłopca-Który-Przeżył dotarło, że Cho nie jest tak cudowna, jak
wydawać by się mogło.
Porzucił
swoje mało imponujące plany odbicia Cedricowi Cho Chang. Ludzie go wielbili. Zaliczył
już wszystkie egzaminy. Nauczył się wiele na dodatkowych lekcjach z
Dumbledor’em. Nawet w oklumencji zrobił postępy. Wydawałoby się, że wszystko
jest niemal idealne.
Tak myślał o
swoim życiu Harry do dnia, w którym Voldemort znów dał o sobie znać, równo
tydzień przed zakończeniem roku szkolnego.
Gryfon
siedział w szatni i czyścił swoją miotłę. Nucił sobie cicho pod nosem jakąś
skoczną melodię. Zastanawiał się też nad tym, czy Ron i Hermiona wreszcie
zostaną parą. Miłość bucha z nich, jak
eliksir z kociołka Nevilla. – pomyślał Harry i zaraz zaśmiał się z tego
swoistego porównania. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, dopóki nie poczuł w
swojej głowie obcej obecności.
-Powiedziałem, Voldemort, że masz
wypierdalać. – zdenerwował się Harry. – Zapomniałem
dodać, żebyś nie wracał!
-Przestań się burzyć. Naprawdę, twój
głos w mojej głowie nie jest niczym przyjemnym. – Odparł, jak zwykle, szyderczo
Czarny Pan.
-I vice versa, ty gadzia jaszczurko! – krzyknął Harry.
-Przestań się wydzierać, Złoty
Chłopcze. – gryfon
warknął usłyszawszy przydomek. – Severus
miał jednak rację, nie grzeszysz inteligencją. (chodzi o wyrażenie ‘gadzia
jaszczurka’; dop. Aut.)– powiedział nad wyraz spokojnie Lord. – Chciałem cię tylko powiadomić, że mam dla
ciebie niespodziankę. Otrzymasz ją dokładnie za tydzień.
-Powiedziałem, spieprzaj z mojej
głowy, dziadzie jeden! – wybuchnął Harry i w tym samym momencie poczuł, jak niechciana obecność
znika z jego umysłu.
I na cholerę mi ta oklumencja, skoro
on i tak może wejść do mojej głowy, kiedy chce!? – pomyślał wściekły gryfon.
***
Harry
właśnie wysiadał z Ekspresu Hogwart na stacji Kings Cross ciągnąc za sobą kufer
i klatkę z Hedwigą, kiedy znów poczuł w swojej głowie obcą obecność. Od razu
wiedział do kogo ta ‘obecność’ należy. A
już miałem nadzieję, że się odchrzanił. –pomyślał.
-Och, nie mój drogi, Harry, nie
‘odchrzaniłem’ się. – usłyszał zaraz gryfon. Harry pomyślałby, że Voldemort
wypowiedział to bardzo czule, gdyby nie był to Voldemort. – Ostrzegałem, że mam dla ciebie niespodziankę,
pamiętasz? – zapytał znów tym dziwnym tonem.
-W dupie mam twoje niespodzianki. – warknął
brunet.
-Tak, tak, oczywiście. W każdym razie idź
przed siebie i nie odwracaj się. – usłyszawszy to, Harry od razu się
odwrócił, co było oczywiście ogromnym błędem. Za nim stał Czarny Pan. A raczej
Tom Marvolo Riddle, jako że jakimś cudem wyglądał jak jego 20-letnie wcielenie.
Harry był w
takim szoku, że zamiast wyciągnąć różdżkę i rzucić w niego zaklęciem, zamiast
zacząć krzyczeć, żeby ludzie uciekali, bo oto zjawił się Voldemort, zamiast
zacząć choćby uciekać, po prostu stał i bezczelnie się gapił na Czarnego Pana z
otwartymi ustami.
-Mówiłem,
żebyś się nie odwracał… Harry. (‘Harry” było hasłem aktywującym świstoklik;
dop. Aut.)– to usłyszawszy gryfon poczuł szarpnięcie w okolicy pępka, a chwilę
później wylądował w jakimś ogrodzie. To otrzeźwiło jego umysł. Puścił trzymany
do tej pory kufer i klatkę z Hedwigą i sięgnął po różdżkę szybko kierując ją w
stronę Riddle’a.
-Powiedziałem,
że cię zatłukę. – wypluł Harry.
-Ta, jasne. Drętwota. – rzucił od niechcenia Czarny
Pan, a Harry osunął się na ziemię.
***
Leżał na
czymś miękkim. Było mu przyjemnie ciepło. Wokół unosił się słodki zapach.
Poruszył się lekko i poczuł, jak po jego ciele przesuwa się delikatny materiał,
którym był przykryty. Uchylił lekko oczy. Chciał je przetrzeć ręką, ale gdy
próbował nią ruszyć, ze zdziwieniem stwierdził, że jest do czegoś przywiązana.
Tak samo jak druga. Otworzył oczy i zamrugał kilka razy, by lepiej widzieć, co
na niewiele się zdało, bo nie miał okularów. Widział jedynie srebrno-zielone
plamy. W niektórych miejscach były widoczne ciemno-brązowe plamy.
Nagle poczuł
czyjąś obecność po swojej lewej stronie. Ktoś poruszył się. Chwilę później
zostały mu delikatnie nałożone okulary. Teraz widział wszystko wyraźnie. Był w
bardzo ładnym, eleganckim pokoju. Ściany były na przemian zielone i srebrne,
natomiast brązowe plamy okazały się meblami. Leżał na ogromnym łóżku z zieloną,
satynową pościelą, a nad głową miał baldachim w zielono-srebrne pasy.
Harry
odwrócił głowę, żeby zobaczyć, kto jest obok niego. I w tym momencie
wspomnienia zaczęły wracać. Voldemort wreszcie go dopadł. I co teraz może
zrobić? Ma związane ręce. I to dosłownie. Dobrze chociaż, że ten stary dziad
postanowił go więzić w ciepłym łóżku. Cholera!
–pomyślał nagle Harry- Dlaczego on
trzyma mnie w łóżku?! Czyżby…? Nie… On chyba nie zamierza… A jeśli…?
-Chcesz mnie
zgwałcić? – zapytał zachrypniętym głosem. Voldemort uśmiechnął się…. dziwnie. To nie był kpiący uśmiech. Ani
ironiczny.
-Nie. – powiedział, po czym podstawił mu szklankę z wodą do ust. Trudno, jeśli w tym jest trucizna, to przynajmniej w chwili śmierci nie
będzie mi się chciało pić. –pomyślał i z ochotą wypił pół szklanki. –
Zamierzam ci pokazać co tracisz, nie zapraszając nikogo do swojego łóżka. – odpowiedział Lord odstawiając szklankę na szafkę nocną.
Harry’emu
natychmiast przyspieszył puls. Czyli
zamierza mnie zgwałcić. –pomyślał, a chwilę później poczuł delikatne
pocałunki na policzku.
Lord, a
raczej Tom, głaskał dłonią jego drugi policzek, by po chwili przenieść ją na
szyję, a potem na goły tors Harry’ego, który zdał sobie sprawę z tego, że
zasłania go jedynie zielona narzuta.
-Przestań. – szepnął desperacko. Powieki miał mocno zaciśnięte. Jednak nie powiedział tego
dlatego, że pocałunki nie podobały mu się. Wręcz przeciwnie. Bardzo mu się
podobały, wywoływały podniecenie, co było dla niego nienaturalne. Merlinie,
przecież to VOLDEMORT! – jęknął w myślach. Uchylił powieki i zobaczył, jak
Tom wpatruje się w niego z rozbawieniem.
-I co cię
tak śmieszy? – wysyczał. – Wypuść mnie!
-Och,
wypuszczę cię. Jak tylko doprowadzę twoje ciało do ekstazy. – to powiedziawszy
pocałował go w usta. Harry próbował się wyrwać, co było oczywiście niemożliwe,
jako że miał ręce przywiązane do kolumienek łóżka.
Tom
delikatnie przejechał językiem po wargach gryfona, co wywołało u niego ciche
westchnięcie rozkoszy. Zaraz potem Harry przeklął się w myślach za taką
reakcję, co wywołało chichot u Czarnego Pana. To natomiast wywołało szok w
Złotym Chłopcu, bowiem ten nie przypuszczał, że Sami Wiecie Kto potrafi chichotać
-Podoba ci
się to, co robię. To widać. Nie broń się, słodki Harry. – szepnął Riddle.
Znów
zaatakował usta gryfona. Polizał jego wargę próbując go zachęcić do włączenia
się w zabawę. Harry rozchylił lekko usta chcąc nawrzeszczeć na Lorda, żeby
przestał, jednak ten to wykorzystał i wsunął swój język w usta bruneta. Zaczął
go delikatnie całować z sekundy na sekundę pogłębiając pocałunek.
Harry w
końcu poddał się, kiedy dalsze przekonywanie samego siebie, że to, co robi
Riddle, nie podoba mu się, wydało mu się bez sensu.
Tom,
zachęcony reakcją gryfona, zaczął błądzić dłońmi po jego tułowiu. Jedną ręką pieścił
lekko sutki Pottera, a druga wędrowała coraz niżej. Harry wygiął się pod jego
dotykiem i cicho zajęczał. Tom zjechał ustami na jego szyję. Delikatnie possał
ją zostawiając niewielkie zaczerwienienie.
Jego ręce
wędrowały coraz niżej wzdłuż ciała Harry’ego, a usta znajdowały się już na
lewym sutku. Polizał go, po czym dmuchnął chłodnym powietrzem wywołując
dreszcze przyjemności na całym ciele bruneta. Lewą dłonią gładził wnętrze uda
gryfona, a prawą masował biodro. Penis Potter’a był nabrzmiały, ogromny, aż
prosił się o uwagę. Jednak Tom postanowił spróbować na chłopaku swoich
seksualnych tortur, dlatego też całkowicie ignorował męskość jęczącego
nastolatka.
Zjechał ustami
do pępka, a potem jeszcze niżej. Chciał polizać ciało Harry’ego przy samym
członku, ale natrafił na owłosienie, którego szczerze nienawidził.
-Nie mogłeś się ogolić, Potter? –usłyszał
w swojej głowie Harry niski i bardzo namiętny, jak mu się teraz wydawało, głos
Toma.
-Zamknij się i nie przestawaj mnie lizać, do cholery!
– warknął
gryfon.
Lord zaśmiał
się i zlitował na chłopakiem. Polizał lekko całego penisa, od nasady do główki,
którą possał delikatnie. To oczywiście spowodowało, że Harry jęknął głośnie i
poruszył biodrami chcąc więcej. Riddle zaśmiał się lekko, ale przytrzymał jego
biodra, a ustami otoczył twardego penisa. Harry łapał spazmatycznie powietrze i
co chwila powtarzał, jakie jest wspaniałe to, co robi Czarny Pan.
Harry otworzył
oczy nie wiedząc nawet, kiedy je zamknął i zerknął w dół swojego ciała. To co
ujrzał podnieciło go jeszcze bardziej. Voldemort leżał między jego nogami nagi
–Kiedy on się zdążył rozebrać?- i
bezwstydnie zabawiał się jego penisem.
Nagle
zaprzestał tą jakże cudowną zabawę i podciągnął się do góry. Mocno pocałował
swojego niewolnika w usta. Kiedy wreszcie pozwolił mu zaczerpnąć powietrza,
zapytał – To jak, Potter? Chcesz, żebym cię przeleciał, czy nie? – zapytał
patrząc mu prosto w oczy.
Harry po
chwili milczenia odpowiedział- Zastanawiam się, czemu jeszcze tego nie
zrobiłeś.
Ta odpowiedź
wyraźnie zadowoliła Czarnego Pana, który zaraz machnął ręką koło węzłów na
nadgarstkach gryfona i uwolnił jego ręce. Brunet natychmiast przyciągnął do
siebie Riddle’a, oplótł go nogami w pasie, ręce zarzucił na szyję i głęboko,
namiętnie pocałował. Nawet nie wiedział, kiedy ręka Toma znalazła się na jego
pośladkach. Na początku lekko je ściskała, masowała. Potem Marvolo zaczął
drażnić jego wejście. Wsunął jeden palec, na co Harry niemalże zakwilił.
-Zawsze na
początku trochę boli. – uspokoił go Czarny Pan, po czym pocałował, by odwrócić
jego uwagę od bólu. Chwilę później dodał drugi palec. Wsuwał je i wysuwał
powoli, co chwila lekko zginając. Od czasu do czasu zahaczał o prostatę
chłopaka, w rezultacie czego Harry zaczął krzyczeć z rozkoszy.
W końcu wyjął
palce. Machnął ręką nad swoim twardym i ogromnym penisem mrucząc zaklęcie
nawilżające i naparł na wejście gryfona. Wsunął bardzo powili całego penisa i
westchnął z przyjemności. Harry odczuwał lekki ból, ale po zastanowieniu
stwierdził, że uczucie było nawet przyjemne.
Tom odczekał
chwilę, aż Harry przyzwyczai się do ‘wtargnięcia’ i zaczął się lekko poruszać w
przód i w tył wzdychając co jakiś czas z przyjemności. Pokój wypełnił się
odgłosami rozkoszy. Marvolo z chwili na chwilę poruszał się coraz szybciej, a
Harry w pewnym momencie zaczął wychodzić mu naprzeciw chcąc poczuć go głębiej.
Kiedy Riddle
poczuł, że oboje, on i Harry, zbliżają się do końca owinął palce wokół penisa
gryfona i zaczął poruszać ręką w górę i w dół, co jakiś czas kciukiem
zataczając kółko na główce penisa chłopka. Lord wyraźnie usłyszał słowa
wypływające z ust nastolatka: Mocniej!
Szybciej! Spełnił prośby i po chwili poczuł, jak wejście Harry’ego zaciska
się na jego przyrodzeniu. Gryfon krzyknął głośno, wbił mu paznokcie w plecy, a
jego sperma oblała całą jego rękę. Kilka kropel nasienia wylądowało na brzuchu
jednego, jak i drugiego. Tom czując zaciskanie się mięśni na penisie i widząc
dochodzącego chłopaka sam również osiągnął szczyt wydając z siebie przeciągły
jęk.
Następnego
dnia, kiedy Harry się obudził poczuł nieprzyjemne pieczenie w odbycie. I znów,
tak jak wczoraj, zalały go wspomnienia. Na
Merlina, straciłem dziewictwo z Voldemortem. –Jęknął w myślach zażenowany.
Szybko się zerwał, okrył leżącym w dole łóżka kocem i postanowił uciec. Wtedy
zmaterializował się przed nim skrzat. Postawił przed nim kufer i klatkę z
Hedwigą, a do rąk wcisnął mu jego własne ubranie i różdżkę.
-Pan kazał
to dać paniczowi, gdy tylko panicz się obudzi. – zaskrzeczał i tak samo nagle
zniknął.
Harry szybko
zaczął się ubierać. Zakładał spodnie, kiedy usłyszał zaspany głos – Nie
zostaniesz na śniadaniu? – usłyszał sympatyczny ton, co go bardzo zdziwiło.
-Nie myśl
sobie, że jak dałeś mi chwilę rozkoszy, to zaraz się do ciebie przyłączę i
zostanę twoim pieskiem na posyłki. – warknął i założył koszulkę.
-Wcale tak
nie myślę. – odpowiedział, a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-I tak zatłukę
cię przy najbliższej okazji. – zagroził.
-Teraz jest
najbliższa okazja. – rzekł Riddle przeciągając się i przypadkowo odsłaniając część swojej męskości.
-Przy
następnej najbliższej okazji. – znów zagroził patrząc cielęcym wzrokiem na
ciało ‘wroga’. Chwilę później, gdy był już w pełni ubrany, wziął resztę swoich
rzeczy i opuścił rezydencję Czarnego Pana.
***
W ostatnim
tygodniu sierpnia Lord Voldemort siedział na swym tronie i słuchał żałosnych
tłumaczeń Śmierciożerów z niewykonanej misji. Właśnie miał zamiar rzucić
Cruciatusa na Dołochowa, kiedy do Sali Tronowej wpadł jakiś chłopak. Przebiegł
przez wszystkich Śmierciożerów i zatrzymał się tuz przed samym Lordem patrząc
na niego wilkiem.
-Potter. – powiedział zdumiony Riddle. – Zamierzasz jednak stanąć w moich szeregach? –
zapytał drwiąco.
-Ty
skończony kretynie. Ty Draniu! Popieprzony, rozpieszczony, samolubny, głupi,
stary dupku!!! – krzyczał Harry. Śmierciożercy stali zszokowani. Czekali, aż
ich Pan rzuci Avadę na miotającego się gryfona. – Ty jaszczurko, paskudny
gadzie, pierdolony erotomanie!!!
-Może
wreszcie powiesz, o co ci chodzi? – zapytał znudzony Lord. To będzie takie przyjemne torturować cię za każde wypowiedziane słowo. –pomyślał.
-O co mi
chodzi?! Jestem w ciąży! Z tobą! Wiesz, taka wakacyjna wpadka! – zakpił Harry
nadal rzucając wzrokiem błyskawice.
Usłyszawszy
to Tom zbladł, Bellatriks zemdlała, Dołochow odetchnął z ulgą, bo może Lord
zapomni o karze, Snape zaczął się opętańczo śmiać, Lucjusz wykrzywił twarz w
grymasie obrzydzenia, no bo jak ktoś może mieć dziecko z Potter’em, a reszta
Śmierciożerców stała zszokowana i patrzyła się na teraz już zielonego i
fioletowego na zmianę Lorda Voldemorta, który za siedem miesięcy zostanie
tatusiem!
Hahahha. Uśmiałam się, to było boskie, naprawdę.
OdpowiedzUsuńAle nie obrażę się jak nie długo pojawił by się nowy rozdział, ja wiem obowiązki, życie i w ogóle.
Ale jak tak codziennie wieczorem wchodzę i sprawdzam czy nowy rozdział jest i jak się pojawi to japa się ucieszy.:)
Toż to komedia! Uśmiałam się za wszystkie czasy. :D To było świetne. ^^
OdpowiedzUsuńO boże . ! Geniusz . Uśmiałam się jak głupia . ; D
OdpowiedzUsuńMłahahahahahahahahahahahah!Ja nie mogę.Hahahahah! Ten one shot jest genialny!Popłakałam się ze śmiechu i spadłam z krzesła (ała).Ja pierdziu, po prostu bomba! Świetne!Po prostu cudo.
OdpowiedzUsuńBardzo zabawna notka. Zastanawiam się co by odpowiedział Lord gdy miną by mu szok.
OdpowiedzUsuńBajer ^^ hihihihi zleciałam na same dno piekła ze śmiechu... aż stary Lucek sie zdziwił jak tam trafiłam ;)
OdpowiedzUsuńO ja nie moge.Musze sie ogarnac(...)Okej uspokoilam sie i moge cos napisac.To jest fenomenalne.Dawno sie tak nie usmialam.
OdpowiedzUsuńWpadka! Brehtałam się jak nie wiem co, końcówka mnie rozwaliła normalnie XD!
OdpowiedzUsuńPiękne :DD
OdpowiedzUsuńHahaha... Och boże <3. O mało co, a bym spadła z łóżka. Końcówka miniaturki po prostu mnie rozwaliła. Aż boli mnie brzuch ze śmiechu. Kocham Twoją miniaturkę. Gratuluję świetnego pomysłu.
OdpowiedzUsuńHehe... Wakacyjna wpadka... I reakcja Toma i Belli <3
To faceci mogą zajść w ciążę? Jeszcze z innymi facetami? Lol. Uśmiałam się. W opowiadaniu wykryłam mały błąd. Nie, nie chodzi o faceta w ciąży. Chodzi o Severusa Snape'a ŚMIEJĄCEGO SIĘ. Tak, to jest dziwne. Bardzo.
OdpowiedzUsuńbuhahahaha naprawdę chciałabym wiedzieć co było dalej no ale trudno uhahałam się przy tym jak głupia
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ze śmiechu... ha ha nie mogę... błagam napisz dalszą część.
OdpowiedzUsuńA opiszesz wychowywanie dziecka?
OdpowiedzUsuńNie, raczej nie zamierzam. Może jakieś początki zaraz po narodzinach, ale to się jeszcze zobaczy.;)
UsuńMożna liczyć na c.d. ??
OdpowiedzUsuńEwa
Tak, można liczyć, już o tym pisałam w spisie miniaturek w odpowiedzi na jeden z komentarzy.;)
UsuńPodoba mi się jak piszesz, ale facet w ciąży to idiotyzm. Jestem zażenowana.
OdpowiedzUsuńJezuu, ta ciąża jest tylko dla śmiechu. -,-
UsuńJ D'arck
HahahahahahahahahahahahaHAHAHAHA!!!!!!! Ja nie mogę haha!!!! Wyobrarzma to sobie xD .Jedyna w swoim rodzaju Dominikamaja.
OdpowiedzUsuńjezu ... myślałam że udusze się ze śmiechu . to było. genialne
OdpowiedzUsuńCiekawa i zabawna miniaturka ;D można się nieźle uśmiać.
OdpowiedzUsuń+ rzucił mi się w oczy jeden błąd, "Dołohow" a nie Dołochow". Sądzę, że chciałabyś o tym wiedzieć.
Zaczęłam również czytać główne opowiadanie twojego bloga, podoba mi się twój styl i pomysły także weny, weny i jeszcze raz weny.
Kedavra
Świetne, jeszcze nigdy żaden shot tak mnie nie rozwalił xD Naprawdę masz talent i proszę pisz dalej.♥
OdpowiedzUsuńHahahahahaha!!!!!! Voldek będzie tatkiem!!! Tatkiem-Voldziem, dla ścisłości!! Nie no, nie mogę... To jest po prostu świetne!!! A i jeszcze te reakcje Śmierciożerców!!! Pfft...bhahahahahahahahahaahhhaahahahaha!!!!!!!!!!! Super notka, z tego co wiem jednak napisałaś jej dalszą część, więc czym prędzej muszę ją przeczytać.. hahaha... ooooo~ ... ufff. Dobra, już mi lepiej.
OdpowiedzUsuńGenialne to było po prostu.
Hej,
OdpowiedzUsuńuśmiałam się do łez.... pięknie, o tak Voldemort tatusiem, bardzo uroczo, a Harry wpadł na to zebranie jak burza...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No nieźle ja w sumie chciałabym nexta tej miniaturki
OdpowiedzUsuńPs.super opowiadanie