UWAGA!

1. Ten blog jest o miłości męsko-męskiej Jeśli nie tolerujesz takiej tematyki, opuść tę stronę i nie zostawiaj komentarzy.
2. To jest blog, nie strona z ogłoszeniami. Jeśli chcesz zareklamować swojego bloga, napisz o tym w "Spamowniku". Spam pod postami będzie usuwany!
3. Proszę, aby w komentarzach były zawarte oceny tego jak piszę, a nie o czym piszę. Proszę również o uzasadnianie swojej krytyki. Co wam się podoba, co nie i dlaczego. Będę wiedzieć dzięki temu nad czym powinnam popracować.
4. Na blogu obowiązuje kultura i etyka wypowiedzi. Komentarze uznane za obraźliwe będą usuwane! Jeśli jesteś czemuś przeciwny(-a) możesz o tym napisać, ale wyraź swoje zdanie w kulturalny sposób.
5. Postacie i świat został stworzony przez panią J. K. Rowling. To jest jedynie moja wizja historii przedstawionej przez J. K. R. Ja nie uzyskuję żadnych korzyści materialnych z opowiadania.
6. W opowiadaniu pojawiać się będą sceny seksu i tortur (+18).
7. Jeśli masz do mnie jakieś pytania lub uwagi, wyślij mi wiadomość na e-mail: seya@onet.pl napisz komentarz w "Pytania i odpowiedzi".
8. Proszę, by nie kopiować opowiadania i nie umieszczać go na stronach typu chomikuj.pl, forach literackich lub innych stronach internetowych bez mojej zgody.
9. Proszę nie zamieszczać komentarzy o treści "Kiedy next?", "Kiedy rozdział?" itp, ponieważ i tak będą one niezwłocznie przeze mnie usuwane.

LUDZIE! PRZECZYTAJCIE PUNKT 2. REGULAMINU! WYRAŹNIE JEST PODANE, GDZIE NALEŻY ZAMIESZCZAĆ OGŁOSZENIA! POD KAŻDYM INNYM POSTEM OGŁOSZENIA BĘDĄ USUWANE W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM!!!

MOI DRODZY, NAGRODA LIEBSTER AWARD JEST PRZEZNACZONA DLA NOWYCH BLOGÓW, KTÓRE MAJĄ POTENCJAŁ, ALE BRAK IM CZYTELNIKÓW. MÓJ BLOG NIE ZALICZA SIĘ DO TEJ KATEGORII, PROSZĘ ZATEM O NIENOMINOWANIE TEGO BLOGA DO LIEBSTER AWARD.

Z uwagi na nieustannie pojawiające się komentarze typu "Kiedy next?" dodałam nowy punkt do regulaminu. Mam już dosyć pisania próśb o nieumieszczanie takich komentarzy. A szczerze mówiąc, skoro ktoś już pisze komentarz, to mógłby zrobić ten wysiłek i napisać kilka słów o rozdziale, zamiast zamieszczać samo, skądinąd nieuprzejme, "Kiedy next?".

!!!NAPRAWDĘ NIE WIEM, ILE RAZY MUSZĘ NAPISAĆ O TYM SAMYM, ŻEBY DO NIEKTÓRYCH OSÓB TO DOTARŁO. PISANIE POD POSTAMI KOMENTARZY, KTÓRE W ŻADEN SPOSÓB DO POSTÓW SIĘ NIE ODNOSZĄ, SAMO W SOBIE JEST TROCHĘ NIEGRZECZNE, ALE PYTANIE O INNE BLOGI JEST JUŻ ZWYCZAJNIE BEZCZELNE, TYM BARDZIEJ ŻE STWORZYŁAM NA TAKIE TEMATY STOSOWNE PODSTRONY: "SPAMOWNIK" I "PYTANIA I ODPOWIEDZI". POWTARZAM KOLEJNY RAZ: TAKIE KOMENTARZE BĘDĄ USUWANE, WIĘC Z ŁASKI SWOJEJ KORZYSTAJCIE Z TEGO, CO WAM OFERUJĘ, ZAMIAST ROBIĆ Z CAŁEGO MOJEGO BLOGA STRONĘ Z OGŁOSZENIAMI.!!!

Moi Drodzy! Mam problem z komunikatorem GG, w związku z czym nie mogłam wysłać niektórym z Was powiadomień. Jeśli chcecie nadal otrzymywać powiadomienia, to proszę, zostawcie swoje adresy e-mail.:)

Powiadomienia.

Jeśli ktoś chciałby być powiadamiany o nowych notkach, niech wspomni o tym w komentarzu i zostawi swój adres e-mail.

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 4

Drogie Zoobi i sol12, chcę, abyście wiedziały, że czytam wasze blogi i komentuję je, ale nie wiem czemu, moje komentarze nie pojawiają się. Chyba blogger mnie nie lubi. Podobają mi się wasze opowiadania i zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne notki.;)

A teraz zapraszam na nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż nie ma w nim kluczowych dla fabuły akcji. No może jedna. Zresztą sami się przekonajcie:d

beta: tirea (kłaniam się i całuję rączki;])

4.

Harry obudził się wcześnie. Słońce dopiero wschodziło na niebo. Dziś miał po raz pierwszy zjeść śniadanie z Tomem i Śmierciożercami. Po raz pierwszy wreszcie wyjdzie z tego pokoju. Miał już dość siedzenia w nim. Z uśmiechem na twarzy wygrzebał się z pościeli i zsunął z łóżka, po czym czmychnął do łazienki. Po drodze zerknął na zegar. Było przed szóstą, a śniadanie zaczyna się dopiero o ósmej. To odpowiedni moment, aby skorzystać z kąpieli w małym baseniku w jego łazience.
Otworzył drzwi i szybko podszedł do wanny. Odkręcił kurek z wodą i płynem do kąpieli o zapachu gruszki. Ściągnął piżamę, cisnął ją w kąt i zanurzył się w wodzie, na której powierzchni unosiła się biała, pachnąca piana. Umył się, a potem siedział w wodzie i relaksował się. Trwał tak ponad godzinę. W końcu postanowił wyjść. Sięgnął po śnieżnobiały, miękki ręcznik. Wytarł się i zarzucił na siebie szlafrok. Podszedł do umywalki, umył zęby i spróbował doprowadzić swoje włosy do porządku. Jednak po wielu nieudanych próbach rozczesania ich i po złamaniu grzebienia odpuścił sobie. Wyszedł z łazienki. Podszedł do drzwi garderoby i, kiedy otwierał je, w pokoju pojawił się Kartofelek.
- Paniczu Harry Potter – powiedział skrzat, kłaniając się nisko. – Kartofelek przyszedł powiedzieć paniczowi, że za pół godziny przyjdzie jeszcze raz i zaprowadzi panicza na śniadanie. – Ukłonił się znowu i zniknął.
Harry wszedł do garderoby. Szybko wygrzebał czarne spodnie, ciemnofioletową koszulę i czarne buty. Ubrał się i spojrzał w lustro, wiszące w garderobie naprzeciwko drzwi. Stwierdził, że wygląda dobrze i wszedł z powrotem do pokoju. Usiadł na łóżku i czekał na Kartofelka.
Nie minęło dużo czasu, kiedy Kartofelek znów się pojawił i zaraz poprowadził go ciemnymi korytarzami, oświetlonymi jedynie przez pochodnie, do jadalni. Tylko od czasu do czasu mijali jakiś obraz lub okno, które wpuszczało jasne światło. Harry starał się zapamiętać drogę, kiedy w którą stronę skręcili, ale na staraniu się skończyło. Mijali wiele rozwidleń, a skręcali tyle razy, że Harry nie był w stanie policzyć. Pod koniec drogi zauważył, że korytarze stają się większe i jaśniejsze.
Wreszcie stanął przed ogromnym wejściem. Poczuł, jak jego serce zaczyna szybko bić. Nie spodziewał się, że będzie się denerwował zwykłym śniadaniem… śniadaniem ze Śmierciożercami. Zatrzymał się i zaczął rozważać, czy nie uciec z powrotem do pokoju, kiedy Kartofelek popchnął go. Kiedy tylko przekroczył próg, wszyscy zwrócili na niego swój wzrok. Nie wiedział, co ma zrobić. Odezwać się, czy po prostu usiąść gdzieś na końcu stołu.
- Dzień dobry, Harry – nagle odezwał się Tom, ratując go z opresji. Wstał i podszedł do niego. Położył mu rękę na plecach, w okolicach łopatek i poprowadził do stołu. – Wyspałeś się? – zapytał łagodnie z półuśmiechem na ustach.
- Tak, dziękuję – mruknął niepewnie. Riddle wskazał mu krzesło, stojące po prawej stronie od jego miejsca. On sam siedział u szczytu stołu. Harry ze zdziwieniem stwierdził, że nie pojawiły się jeszcze żadne potrawy. Zaczął się zastanawiać, na co lub na kogo mogą jeszcze czekać, kiedy znów odezwał się Tom.
- Myślę, że Bella, Lucjusz, Avery, Rookwood i Travers chcieliby coś powiedzieć – powiedział spokojnie i spojrzał znacząco na wymienioną piątkę. Harry podążył za jego wzrokiem i stwierdził, że ci Śmierciożercy nie wyglądali najlepiej, a nawet źle. Kiedy napotkał na groźny wzrok Bellatrix, jego serce zaczęło bić jak szalone. Obrazy z Ministerstwa zaczęły przelatywać mu przed oczami. Pierwszy wstał Lucjusz, a zaraz za nim zrobili to samo Avery, Rookwood i Travers. Tylko Lestrange siedziała, nie mając zamiaru się ruszyć. Harry zastanawiał się, czy nie przeklnie go wzrokiem, kiedy odezwał się Lucjusz.
- Myślę, Potter, że trochę źle zrozumieliśmy intencje Toma wobec ciebie, przez co w Ministerstwie doszło do… nieprzyjemnej sytuacji. – Nieprzyjemnej sytuacji. Prychnął w myślach Harry. To duże niedopowiedzenie. Spojrzał Lucjuszowi w oczy, kiedy ten zdecydował się mówić dalej. Jego głos był pewny i chłodny. – Mamy nadzieję, że nie będziesz czuł do nas urazy zbyt długo. – Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Lucjusz go przepraszał, na swój pokręcony sposób, ale jednak. Był pewien, że to za sprawą Toma. Chciał już powiedzieć, że wszystko w porządku, kiedy znowu odezwał się Tom.
- Bello, nie przyłączysz się do przeprosin? – zapytał na pozór łagodnym głosem, w którym jednak skrywała się groźba.
- Nie mam za co przepraszać tego smarkacza. Dostał to, na co zasłużył – powiedziała i odwróciła od Harry’ego głowę w geście obrzydzenia.
- Jesteś pewna, Bello, że nie chcesz przeprosić Harry’ego? – Bellatrix nic nie odpowiedziała, tylko z zainteresowaniem przyglądała się swoim paznokciom. – Nott, wiesz co robić – powiedział i dał mu znak, że ma zabrać Lestrange i odejść.
- Zabieraj swoje brudne łapy! – warknęła na Notta. Jednak on nie zwrócił na to uwagi. Zatargał ją do wyjścia. Gdy tylko przekroczyli próg, kobieta wrzasnęła. Harry nie chciał wiedzieć z jakiego powodu. Jej wrzaski słychać było jeszcze przez chwilę.
- Myślę, Harry, że powinieneś poznać wszystkich – zaczął Tom ze swoim półuśmiechem na ustach. – Severusa i Lucjusza już znasz – powiedział, wskazując na mężczyzn po swojej lewej stronie. - Dalej siedzi Narcyza, żona Lucjusza, Rowle, Alecto i Amycus Carrowowie…. – i tak Harry poznał nazwiska wszystkich Śmierciożerców obecnych na śniadaniu. A byli to jeszcze m. in. Avery, Rudolf i Rabastan Lastrange, Antonin Dołohow, Walden Macnair, Augustus Rookwood, Arnold Yaxley i Selwyn.
Kiedy wreszcie na stole pojawiło się śniadanie, wszyscy zabrali się za jedzenie. W połowie posiłku wrócił lekko dyszący Nott i usiadł na swoim miejscu. Wszyscy ze sobą rozmawiali i uśmiechali się. Było niewiarygodnie… miło i przyjemnie. Harry nie spodziewał się takiej atmosfery. Myślał, że będzie grobowa cisza i że każdy będzie patrzył w swój talerz. A oni zachowywali się jak jedna wielka rodzina.
Kiedy wszyscy już prawie zjedli, Tom znów przyciągnął uwagę wszystkich na siebie. – Chciałbym jeszcze powiedzieć, że od teraz Harry jest jednym z nas – zaczął. – Albo raczej powinienem powiedzieć, że jest moim zastępcą. Macie okazywać mu należyty szacunek i wykonywać jego polecenia. – Wszyscy patrzyli w ciszy to na Czarnego Pana, to na chłopca-który-jakim-kurwa-cudem-jest-zastępcą-Czarnego Pana?
- Z tymi poleceniami, to chyba przesadziłeś – powiedział Harry do Toma, na co on zaczął się śmiać. Zaraz za nim śmiechem wybuchnęli niemal wszyscy Śmierciożercy. Nie wiedział, kiedy obok niego pojawiła się Alecto Carrow.
-Witaj w rodzinie, Harry – powiedziała i przytuliła go, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi, którzy nie widzieli się przez dłuższy okres czasu.
***
Było słoneczne popołudnie. Harry siedział w ogrodzie, oparty plecami o jabłoń w pobliżu niewielkiego jeziorka. Magia i piękno ogrodu zachwyciły go, gdy tylko go ujrzał. Od dwóch dni spędzał w nim niemal cały czas. Jedynie przed kolacją nie wychodził z dworu, czekając na Toma. Zwykle wieczorami rozmawiali o przeszłości, o celach Riddle’a, o okrucieństwie Dumbledore’a. Voldemort nie ukrywał przed nim faktu, że zdarza się, rzadko, ale jednak, że torturują kogoś, zabijają. Powiedział mu również, że ataki na mugolskie wioski są spowodowane chęcią wyłapania członków Zakonu Feniksa w celu wyciągnięcia z nich informacji. Jednak starają się podczas nich nie ranić mugoli. Pokazał mu wspomnienie, w którym Dumbledore wydał rozkaz podpalenia mugolskich domów, podczas jednego z takich ataków. Dyrektor powiedział Zakonnikom, że Śmierciożercy się w nich ukrywają. Podczas gdy, do tej pory zaufani Harry’emu ludzie, podpalali domy niewinnych ludzi, Śmierciożercy na czele z Tomem gasili wszechogarniający ogień. Po obejrzeniu wspomnienia Harry nie mógł uwierzyć, że Dumbledore mógł posunąć się do czegoś takiego.
Jednak gryfon czuł, że Tom coś przed nim ukrywa. Kiedy zapytał go o to, Riddle odpowiedział mu tylko, że nie jest jeszcze gotowy, aby się o tym dowiedzieć. Napawało to Harry’ego pewnego rodzaju niepokojem. Stwierdził, że to, czego nie chce powiedzieć mu Tom, musi być czymś strasznym. Cieszyło go jednak, że nie próbował mu wmawiać, tak jak Drops, że jest z nim całkowicie szczery i wszystko mu mówi. Otwarcie przyznał, iż ukrywa coś, zapewniając, że dowie się, ale później. Harry przystał na to, wiedząc, że Tom musi mieć jakiś powód, aby na razie mu tego nie mówić.
Było mu przykro, że nie będzie brał udziału w uczcie pożegnalnej, która zacznie się, za jakąś godzinę. Chciałby teraz siedzieć w pokoju wspólnym Gryffindoru, spędzając ostatnie chwile z przyjaciółmi przed rozpoczęciem wakacji. Zastanawiał się, czy gdyby poznali prawdę, to przeszliby na stronę Toma. Czy w ogóle uwierzyliby w to. Nie mógł się pogodzić z myślą, że może stracić przyjaciół.
Śmierciożercy okazali się nie być tacy źli, jak sobie wyobrażał. Bellatrix w końcu go przeprosiła, mimo że nie były to szczere przeprosiny i nadal rzucała mu mordercze spojrzenia. Malfoy, Avery, i Rookwood powiedzieli, że może liczyć na ich ochronę i pomoc. Próbowali wytłumaczyć się, że myśleli, iż Tom chce go zabić, ale Riddle kazał im się zamknąć. Co najciekawsze Śmierciożercy wcale nie zachowywali się, jakby byli jego pieskami. Często drażnili się z Voldemortem, dokuczali mu i żartowali z nim. Zwracali się do niego Panie, tylko kiedy chcieli go wkurzyć, lub kiedy grali swe role okrutnych Śmierciojadów. Nawet Snape nie wydawał się taki mroczny jak w Hogwarcie. Czasami, ku wielkiemu zdziwieniu Harry’ego, zwracał się do niego po imieniu. I bardzo rzadko rzucał w niego kąśliwymi uwagami.
Harry z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Powoli odzyskiwał siły. Również coraz lepiej czuł się ze świadomością, że to Dumbledore zabił jego rodziców, a Tom uratował mu życie. Jednak za każdym razem, kiedy Harry pytał, jakim cudem Riddle’owi udało się przeżyć w Dolinie Godryka, ten odpowiadał, że porozmawiają o tym w odpowiednim czasie. Zaczynało to trochę irytować młodego gryfona.
Zastanawiał się również, jak Tomowi udało się odzyskać swój dawny wygląd. Voldemort wyglądał najwyżej na dwudziestotrzylatka. Nie wiedział jednak, jak ma o to zapytać. Próbował wypytać Snape’a, ale ten tylko prychnął i powiedział, że jeżeli Tom będzie chciał, to sam mu powie.
- Za pół godziny będzie obiad – usłyszał czyjś głos z prawej strony i zobaczył zmierzającą w jego kierunku Alecto.
- Nie wiedziałem, że jest już tak późno – odpowiedział Harry. Alecto podeszła i usiadła obok niego na trawie.
- Siedzisz tu od śniadania. Tom się o ciebie martwi. – Nic nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami. Niemniej miło mu się zrobiło na duszy z tą wiedzą. – Draco jutro wraca; nie będziesz się już nudził.
- Co?! – wykrzyknął Harry – Jak to Malfoy wraca? – Nie mógł w to uwierzyć. – Chcesz powiedzieć, że on spędzi tutaj wakacje?
- Oczywiście. W końcu jego rodzice tutaj przebywają.
- No to co? - zapytał zrozpaczony Harry. – Nie może gdzieś wyjechać? Na przykład na Księżyc?
- Nie lubisz go, prawda? – zapytała smutno Alecto.
- Alecto, my się nienawidzimy od naszego pierwszego dnia w Hogwarcie. Jest wredną, samolubną, wyliniałą fretką. – Alecto zaczęła się śmiać, gdy usłyszała, jak Harry nazywa Dracona.
- Harry, on musiał się tak zachowywać. Nie uważasz, że byłoby dziwne, gdybyś zaprzyjaźnił się z synem prawej ręki strasznego Voldemorta? – zapytała, ciągle się uśmiechając.
- To nie zmienia faktu, że jest arystokratycznym dupkiem. – Nachmurzył się.
- Oj Potter, Potter – powiedziała lekko chichocząc – Chodź, idziemy na obiad, zanim te świnie wszystko zjedzą.
***
Położył się dość późno. Wieczorem postanowił skorzystać z pozostawionego mu laptopa. Z zaciekawieniem wszedł na czarodziejskie strony internetowe polecone przez Traversa. Nie zdawał sobie sprawy, że w sieci można znaleźć tyle ciekawych informacji na temat magii. Najbardziej zainteresowały go strony o quidditchu i modelach mioteł.
Kiedy w końcu poczuł zmęczenie, było już po pierwszej w nocy. Wziął szybki prysznic i wślizgnął się do łóżka. Już od jakiegoś czasu nie spał w satynowej piżamie tylko w bokserkach. To lato było bardzo upalne i było mu tak o wiele chłodniej. Przed snem rozmyślał jeszcze o tym, czego Tom mu nie powiedział i o zbliżającej się konfrontacji z Malfoyem. I co z tego, że w szkole ślizgon tylko udawał? – pomyślał. – Nic nie zmieni faktu, że się nienawidzimy.
Wreszcie zamknął zmęczone oczy i zapadł w sen. Był to najspokojniejszy sen od dobrych kilku lat. Nie wiedział, czy coś mu się śni, ale był w stanie całkowicie się odprężyć. Nawet Eliksir Słodkiego Snu nie sprawiał, że czuł się tak spokojnie, mimo niepokoju tuż przed zaśnięciem.
***
- Potter – usłyszał wołanie z oddali. – Potter, obudź się. No wstawaj, jest prawie południe. – Nie miał pojęcia, do kogo może należeć głos, więc odwrócił się plecami do osoby, która próbowała wyrwać go z krainy snu. – Potter, na Merlina, budzę cię już ze dwadzieścia minut. – Ktoś potrząsnął jego ramieniem. Odwrócił się znowu i powoli uchylił powieki. Światło trochę go oślepiło, więc zamrugał kilka razy. – No wreszcie. Ile można spać?
Harry otworzył oczy i ujrzał przed sobą osobę z niemal białymi kosmykami włosów. Nie miał okularów, więc zaczął przypatrywać się osobie, która przed nim stała i pełen szoku stwierdził, że jest to Draco Malfoy. Przetarł oczy, ziewnął i wydukał.
- Malfoy, co ty robisz w mojej sypialni? – zapytał, a raczej wymamrotał, niedowierzającym głosem. Co ten wredny ślizgon znów mógł wykombinować?
- Wstawaj, Potter, szkoda dnia – powiedział wesołym głosem.
- Wynoś się stąd, Malfoy, ja idę spać – powiedział rozeźlonym głosem. Odwrócił się od niego i z powrotem zamknął oczy. Z Malfoyem rozprawi się później. Może namówi Toma, żeby rzucił na niego Crucio, tak na wszelki wypadek, gdyby ślizgonowi znów przyszło do głowy budzenie go z samego rana.
- Potter, w żadnym wypadku nie idziesz spać – powiedział szybko Draco, na co Harry warknął „spadaj” i nakrył głowę kołdrą. Wtedy blondyn wrzasnął – Haaarry!
Harry poderwał się do siadu tak szybko, że coś strzyknęło mu w plecach. Spojrzał z niedowierzaniem na Malfoya, który siedział na jego łóżku z uśmiechem od ucha do ucha.
- No wreszcie! Gdybym wiedział, że krzyk tak na ciebie podziała, zacząłbym wrzeszczeć już od progu. – Zachichotał.
- Czy ty właśnie wypowiedziałeś moje imię tonem pozbawionym sarkazmu, ironii, kpiny, groźby i złośliwości? – zapytał zszokowanym głosem, wwiercając w niego spojrzenie swoich zielonych oczu. Malfoy tylko jeszcze bardziej się zaśmiał.
- Ty naprawdę nadal myślisz, że uważam cię za swojego wroga? – zapytał rozbawiony. – A myślałem, że Alecto tylko żartuje.
- Spadaj z mojego pokoju – warknął gryfon i zrzucił rówieśnika ze swojego łóżka. Blondyn wylądował na podłodze, śmiejąc się. Podniósł się do siadu i oparł łokcie o materac. – Malfoy, ja nie żartuję. Wyjdź stąd, albo cię przeklnę!
- Przestań się burzyć i wstań w końcu – powiedział przyjaznym tonem. – Im szybciej się ogarniesz, tym szybciej pójdziemy nad jezioro. – Wstał, otrzepał się i spojrzał oczekująco na Harry’ego. – No rusz się!
- Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? – zapytał Harry już bez znajomej wrogości w swoim głosie.
- Harry, są wakacje, jest ładna pogoda. Idziemy nad jezioro. Proste? – zapytał Draco – A może nie rozumiesz po angielsku? – zadrwił, ale popsuł efekt przyjaznym uśmiechem.
***
Kiedy Harry zjadł spóźnione śniadanie, udał się wraz z Malfoyem nad niewielkie jezioro, położone pośrodku ogrodu okalającego Czarny Dwór. Usiadł na pomoście i zamoczył nogi w wodzie. Wcześniej Alecto staranie wysmarowała mu plecy jakimś kremem, żeby nie poparzył się od słońca, które dziś dosłownie prażyło wszystko, co było wystawione na jego działanie.
Dyskretnie przyglądał się Malfoyowi. O co mu chodzi? – zapytał sam siebie. – Zachowuje się tak, jakbyśmy byli jakimiś dobrymi kolegami. Że niby nigdy mnie nienawidził? Taa… Jasne… Może Alecto, jak i wszyscy Śmierciożercy w to uwierzyli. Ale ja nie jestem głupi. Pięć lat otwartej wrogości coś chyba znaczy, prawda? Nie dam się tak łatwo zwieść. Mimo że stoimy teraz po tej samej stronie.
Ślizgon pływał w jeziorze, nie przejmując się przenikliwym wzrokiem Harry’ego, który siedział na pomoście, opierając się z tyłu na przedramionach. Moczył nogi w chłodnej, orzeźwiającej wodzie, jednak nie miał zamiaru zanurzać się w niej cały. Dobrze wiedział, że po takiej kąpieli jego włosy będą sterczały jeszcze bardziej, co da tylko Malfoyowi pretekst do wyśmiewania się z niego. Co w rezultacie doprowadziłoby do bójki. W pewnym momencie Draco podpłynął do niego i oparł się łokciami o pomost, obok Harry’ego.
- Masz zamiar cały czas tak siedzieć? – zapytał, dysząc lekko. Miał nadzieje na jakąś zabawę wspólnie z gryfonem, jednak on chyba nie był w nastroju.
- Przeszkadza ci to? – odpowiedział pytaniem Harry. Ton jego głosu był niesamowicie chłodny, odpychający. To jedno, krótkie zdanie otworzyło Draconowi oczy. Gryfon nadal utrzymywał, że między nimi jest głęboka nienawiść. Ślizgon wyszedł z jeziora i usiadł obok Pottera.
- Nie nienawidzę cię, Harry – zaczął, łagodnym głosem. Gryfon spojrzał na niego; zdziwiony uniósł brwi. – Jeszcze nie wiem, czy cię lubię, ale na pewno cię nie nienawidzę. Zrozum wreszcie, że cała moja nienawiść w stosunku do ciebie, to była tylko gra.
- To, że twój ojciec chciał mnie zabić, to też była tylko gra? Próbujesz mi wmówić, że nie podzielasz poglądów Lucjusza? – odparł pełnym goryczy i nienawiści głosem.
- Grą było to, że zgadzam się całkowicie z ojcem. On rzeczywiście nie pałał do ciebie sympatią… Nadal nie pała – dodał po chwili. – Uważa, że zajmujesz zbyt dużo czasu Tomowi. Jest chyba zazdrosny.
- Dwie sprawy. Od kiedy mówisz na Voldemorta ‘Tom’ i jak to zazdrosny?
- Tom nigdy nie kazał zwracać się do siebie ‘Panie’ czy ‘Lordzie’. Dumbledore to wymyślił. A mój ojciec przyjaźni się z Riddle’em. Jest zazdrosny, bo od kiedy się tu pojawiłeś, Marvolo poświęca mu znacznie mniej czasu. Prawie w ogóle.
- Dlaczego nazywałeś Hermionę szlamą? Dlaczego wyśmiewałeś się z Rona? Dlaczego się tak zachowywałeś w szkole? Bo musiałeś grać?! – zapytał ironicznie. Miał już tego powoli dość. Wszytko okazuje się być inne, niż przypuszczał. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego było to tak skomplikowane.
- Musimy zachować pozory. Nie jesteśmy wystarczająco silni, żeby obronić się przed poplecznikami Dumbledore’a. Jasna strona musi myśleć, że jesteśmy potężni i nie mamy skrupułów. Do czasu aż Tom zniszczy Dropsa i obejmie władzę nad Ministerstwem – powiedział Draco. Harry przez chwilę analizował to, co usłyszał. Z jednej strony wydawało się to logiczne. Jednak z drugiej mogliby po prostu powiedzieć światu, kim w rzeczywistości jest Albus Dumbledore, pokazać dowody. Już otwierał usta, aby zadać kolejne pytanie, kiedy ślizgon odezwał się pierwszy, domyślając się, co gryfon chce powiedzieć. – Ludzie nie uwierzyliby nam, nawet gdyby dostali namacalne dowody. To siedzi zbyt głęboko, Harry. Dopóki Dumbledore wszystkim kieruje, świat będzie nas atakować – skończył i popatrzył prosto w zielone oczy Harry’ego. Ich głębia była naprawdę niesamowita, wręcz uwodzicielska.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o wszystkim wcześniej, Malfoy, kiedy zaczynaliśmy Hogwart? – zapytał już całkiem normalnym, pozbawionym chłodu i nienawiści głosem, jednak z lekko wyczuwalnym żalem, spowodowanym niewiedzą przez całe jego dotychczasowe życie.
- A uwierzyłbyś? – spytał i zachichotał, kiedy gryfon spuścił głowę. – I proszę, Harry, mów mi Draco.

Koniec rozdziału 4.

10 komentarzy:

  1. Mam dziury w mózgu. Na prawdę.
    Voldemort, który jest miły, Draco, który tylko grał, Dumbledore, który na prawdę jest zły, a nie dobry.
    Nie ma co. Dobry pomysł na ficka.
    Na początku nie mogłam się przełamać do Toma, ale gdzieś w trzecim rozdziale go polubiłam. W ogóle mi nie pasuje ta dobroć Draco. I to już tak na początku, przecież ta jego nienawiść była tylko grą. To takie zabawne. xD
    Fajnie się czyta, pierwszy rozdział był już ciekawy i teraz czekam na kolejny.
    Weny życzę! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jakoś inaczej niż w opowiadaniach typu Tom dobry.
    Podoba mi się bardziej od nich, nie wiem jakoś tak fajny i tyle.
    Jak najwięcej weny i wszystkiego co tam chcesz, nie wiem zazwyczaj nie komentuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww, akcja co raz to bardziej się rozkręca:) Rozumiem Harry'ego, co do kwestii wstawania z łóżka, bo u mnie z tym też kiepsko... ale na szczęście nie przesypiam do południa XD Jestem ciekawa, co będzie się działo z naszym kochanym bohaterem w szkole i co Dumbledore będzie wyczyniał :) Z upragnieniem czekam na kolejny rozdział i życzę ci obfitej weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże to mnie rozwaliło : chłopiec-który-jakim-kurwa-cudem-jest-zastępcą-Czarnego Pana? Nowe przezwisko dla Potty'ego wymyśliłaś!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział kocham to opowiadanie!!! Polubiłam Draco. Nie mogę się doczekać dalszych części.
    Pisz dalej !!! Opowiadanie cud miód

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    rozdział naprawdę fantastyczny, Tom miły, dobry, śmiejący się i żartujący bardzo mi się podopba, Lucjusz jest zazdrosny, ze Tom nie poświęca mu teraz tak dużo czasu, no i Harry został jego zastępcą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Nope, przepraszam, ale to było dla mnie za dużo. Kompletnie przeinaczyłaś kanon, przez co jedyne, co opowiadanie ma wspólego z książkami Rowling, to imiona :( Zaczęło się też lanie wody, niestety. Na tym więc zakończę.

    Pozdrawiam,
    Phoe

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    naprawdę fantastyczny rozdzia , Tom Riddle miły, dobry, śmiejący się i żartujący bardzo mi się podoba, Lucjusz jest zazdrosny, że Tom nie poświęca mu tak dużo czasu jak kiedyś, no i sam Harry został jego zastępcą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń