Miałam dodać ten rozdział za tydzień, ale trudno, dodam dziś.
Bardzo dziękuję za komentarze Sol12 i Tirei. Dodałyście mi
otuchy. Mam nadzieję, że z czasem komentarzy będzie przybywać i że zdobędę
serca kilku osób tym fickiem.
No, to teraz czas na kolejną część przygód Harry'ego uwięzionego w
twierdzy Czarnego Pana.
beta: Tirea (kłaniam się i całuję rączki;])
2.
Obudziły go promienie słońca następnego dnia. Nie pamiętał, aby
cokolwiek mu się śniło. Przeciągnął się i przekręcił na drugi bok. Do jego
głowy zaczęły napływać wspomnienia poprzedniego dnia. Obudził się i zobaczył
ten cudowny pokój. Potem Snape powiedział mu, że był tydzień nieprzytomny i…
och, Boże… Jest więziony przez Voldemorta. Jakim cudem spał tak spokojnie? Może
w każdej chwili zginąć. Jesteś
tu bezpieczny – usłyszał w
głowie głos Snape’a. Bezpieczny? Musimy
porozmawiać. No tak. Pewnie
Voldemort chce, aby Harry został jednym z jego piesków. Jeśli się zgodzi,
zapewne będzie tu bezpieczny. W innym przypadku po prostu zostanie zaavadowany.
Co robić?
Nagle zmaterializował się przed nim skrzat domowy z tacą, na
której było ułożone jedzenie. Harry szybko usiadł na łóżku i sięgnął po swoje
okulary.
– Witam panicza Harry’ego Pottera – powiedział skrzeczącym głosem. –
Jestem Kartofelek. – Harry popatrzył na skrzata i od razu wiedział skąd wzięło
się jego imię. Głowa Kartofelka przypominała ogromną bulwę ziemniaka. Była
okrągła i pokryta czymś, co przypominało brodawki. Jego nos również wyglądał
jak ziemniak, tyle że mniejszy. Ubrany był w białą koszulę i czarne spodnie.
To zaszokowało Harry’ego. Pierwszy raz widział w swoim życiu tak elegancko
ubranego domowego skrzata. Zwykle te stwory miały przewieszoną przez swoje małe
ciałko brudną szmatę. – Kartofelek będzie służyć paniczowi Harry’emu
Potterowi – powiedział skrzat stawiając tacę na łóżku, koło Harry’ego. – Czy
takie śniadanie odpowiada paniczowi Harry’emu Potterowi?
Harry popatrzył na skrzata. – Tak, jasne. I mów mi po prostu
Harry – odpowiedział Harry, nadal pełen niedowierzania.
– Och, nie. Kartofelek nie może. Kartofelek musi okazywać paniczowi
Harry’emu Potterowi należyty szacunek – zaczął szybko tłumaczyć. – Czy panicz
Harry Potter potrzebuje czegoś jeszcze?
– Nie, dziękuję – odpowiedział łagodnie Harry.
Skrzat spojrzał się na niego zszokowany podziękowaniami, po czym
oznajmił – Kartofelek opuści teraz komnatę panicza Harry’ego Pottera. Jeśli
panicz Harry Potter będzie czegoś potrzebował, proszę wezwać Kartofelka –
powiedział i zniknął z cichym pyknięciem.
Harry spojrzał na tacę i przyciągnął ją do siebie. Wziął do ręki
szklankę z sokiem dyniowym i zaczął się jej przyglądać. Następnie przystawił ją
do nosa i powąchał.
– Nie znajdziesz tam trucizny, Harry – dobiegł go głos. Szybko
odwrócił się w stronę drzwi, o mało co nie zrzucając tacy z jedzeniem na
podłogę. Zamarł, gdy zobaczył Toma Riddle’a. – Dobrze spałeś?
– Czego chcesz? – zapytał cicho – Po co mnie tu więzisz?
– Nie więżę cię, Harry. Chcę tylko z tobą porozmawiać – powiedział, podchodząc do biurka i siadając na krześle stojącym obok.
– Chcesz, żebym się do ciebie przyłączył.
– Nie. Chcę, żebyś poznał prawdę i sam zdecydował, po której
stronie stanąć – powiedział spokojnie, uśmiechając się.
– A jeśli nie stanę po twojej stronie, zabijesz mnie – zdenerwował
się gryfon.
– Nie mam żadnego celu ani korzyści, płynących z twojej śmierci.
Gdybym chciał cię zabić, już dawno byłbyś martwy.
– Dlaczego w takim razie kazałeś Śmierciożercom mnie torturować?
– Zabroniłem im cię krzywdzić. Nie posłuchali. Zostali już za to
ukarani – powiedział znacznie chłodniejszym głosem.
– Myślisz, że ci uwierzę? Myślisz, że…
– Zjedz śniadanie, Harry – przerwał mu Voldemort ostrym tonem. –
Powinieneś nabrać sił. Jeśli masz ochotę się odświeżyć, łazienka jest tam. – Wskazał na drzwi po prawej stronie. – Ubrania znajdziesz w garderobie. Wrócę za
godzinę i wtedy wszystkiego się dowiesz. – Wstał i wyszedł z pokoju.
Harry powąchał wszystko, co znajdowało się na tacy, zanim
cokolwiek włożył do ust. Najpierw zjadł jajko na miękko, potem bekon, na koniec
jabłko. Wypił sok dyniowy i stwierdził, że jest dużo lepszy niż ten podawany w
Hogwarcie. Nie był pewny, czy powinien się cieszyć, że nadal dobrze się czuje.
Może trucizny nie dało się wyczuć i działa ona z opóźnieniem?
Postanowił wziąć prysznic. Jeżeli już ma umrzeć, to przynajmniej
będzie czysty. Wstał z łóżka i chwiejnym krokiem pomaszerował w kierunku
łazienki. Otworzył drzwi i jego oczom ukazała się ogromna, wręcz królewska
łazienka. Przy ścianie, naprzeciwko drzwi, znajdowała się ogromna wanna
wielkości małego basenu. Na przeciwko niego było okno, z którego rozciągał się
przepiękny widok na ogród. Po prawej stronie była toaleta i umywalka, a po
lewej prysznic. Pod i nad umywalką były szafki. Łazienkę pokrywały biało-kawowe płytki z różnymi ciekawymi wzorami. Koło wanny wisiały dwie półki. Jedna
z wieloma rodzajami żelów, płynów i olejków do kąpieli, druga ze śnieżnobiałymi
ręcznikami złożonymi w kostkę. Koło drzwi, na wieszaku, wisiały dwa szlafroki,
jeden zielony, bawełniany, drugi satynowy w kolorze śliwki. Czy on chce mnie w ten
sposób przekupić? – wpadło mu
do głowy.
Miał ogromną ochotę wziąć gorącą kąpiel w małym baseniku, ale
stwierdził, że lepiej będzie, jeśli odświeży się szybko i zastanowi, jak
wydostać się z tego bagna. Podszedł więc do prysznica. Zdjął piżamę, która z
całą pewnością nie należała do niego i wszedł do kabiny. Odkręcił kurek z
gorącą i zimną wodą tak, aby leciała ciepła.
Kiedy był już czysty, wyszedł spod prysznica i wytarł się jednym
ze śnieżnobiałych ręczników. Okazał się bardzo miękki i przyjemny w dotyku.
Kiedy już się wytarł założył szlafrok, a potem umył zęby. Nie kłopotał się z
suszeniem włosów, wiedząc, że będą sterczały jeszcze bardziej. Wyszedł z
łazienki i skierował się do garderoby. Nie spodziewał się, że będzie w niej
tyle różnych ubrań. Wziął pierwsze lepsze dżinsy i czarną koszulkę. Podszedł do
łóżka i położył się na nie. Zastanawiał się, czy Voldemort naprawdę chciał z
nim porozmawiać, a potem ewentualnie go zabić, czy po prostu chciał się nim
pobawić.
Po około dziesięciu minutach usłyszał ciche pukanie. Nie
odpowiedział na nie. Pukanie powtórzyło się, lecz tym razem drzwi od razu się
otworzyły. Stanął w nich Mistrz Eliksirów.
– Czarny Pan prosił, żebym sprawdził, czy wszystko u ciebie w
porządku – powiedział chłodnym głosem. – Niedługo do ciebie przyjdzie.
Odwrócił się, aby wyjść, kiedy zatrzymał go głos gryfona. – Co tu
się dzieje? Czemu on od razu mnie nie zabił?
– Dlaczego myślisz, że chce cię zabić?
– Hm. No nie wiem. – Harry udał, że się zastanawia. – Bo próbuje to
zrobić odkąd się urodziłem? – zapytał z sarkazmem.
– Za chwilę wszystkiego się dowiesz – oznajmił i wyszedł.
Nie minęło pięć minut, kiedy pojawił się ponownie razem z Tomem
Riddlem. Trzymał w ręku misę, podobną do myślodsiewni Dumbledore’a. Czyżby chcieli pozbawić mnie
wspomnień? – zadał sobie w
myślach pytanie. Snape postawił misę na biurku i odwrócił się do niego.
Voldemort stanął przy oknie.
– Tak jak obiecałem, Harry, dowiesz się wszystkiego – zaczął
Riddle. – Zapewne Dumbledore przekazał ci treść przepowiedni, nie mylę się?
– Możesz mnie torturować, grozić śmiercią i czymkolwiek innym, ale
nie licz, że powiem ci cokolwiek – powiedział poważnie Harry.
– Gryfoni – zaśmiał się – Nie musisz. Znam jej treść. Widzisz,
Harry, tak się składa, że mogłem ją odczytać, tak samo jak ty, odkąd w moich
żyłach płynie twoja krew. – Harry nic nie odpowiedział, nie wiedząc, czy to co
mówi Voldemort, jest prawdą. – Mógłbyś przypomnieć nam jej słowa?
– Nie jestem głupi, Riddle. Nie przekażę ci jej treści.
– Och, Harry, ależ ja wiem, że Dumbledore wyjaśnił ci, że według
przepowiedni masz moc równą mojej. Że jeden z nas będzie musiał zabić drugiego,
jeśli chce przeżyć. Chce ci uświadomić pewną rzecz, ale żeby to zrobić, musisz
przypomnieć sobie dokładne słowa przepowiedni, którą powiedział ci Dumbledore.
Harry zastanawiał się skąd Voldemort zna jej treść. Przecież Harry
rozbił ją, zanim sam zdążył usłyszeć oryginał. W końcu stwierdził, że bez
względu na to, czy powie Riddle’owi dokładne słowa przepowiedni, czy nie i tak
umrze.
– Oto nadchodzi ten – zaczął Harry cichym, drżącym głosem – który
ma moc pokonania Czarnego Pana… Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się
oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... – przerwał, aby
zaczerpnąć powietrza. – A choć Czarny Pan naznaczy go, jako równego sobie,
będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna… – Przymknął oczy. – I jeden z nich
musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje… Ten,
który ma moc pokonania Czarnego Pana, narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie
końca… – skończył mówić, westchnął głęboko i otworzył oczy.
– Tak. Widzisz, Harry, w rzeczywistości przepowiednia brzmi trochę
inaczej.
– Taa… A ja jestem miłośnikiem eliksirów – burknął Harry.
– Severusie, wydawało mi się, czy twierdziłeś, że Harry nie ma
poczucia humoru? – powiedział i uśmiechnął się. – Jeśli możesz, zacytuj słowa
prawdziwej przepowiedni, Severusie.
– Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Jasnego Pana – zaczął
beznamiętnie Snape. – A narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca. A choć
Jasny Pan naznaczy go, jako równego sobie, będzie on miał moc, jakiej Jasny Pan
nie zna. A kiedy czarny Pan uratuje go przed śmiercią z rąk Jasnego Pana,
stanie on w szeregach swego niedoszłego oprawcy. A choć Jasny Pan zaleje go
obłudą, będzie walczył po jego stronie. Ten, który ma moc pokonania Jasnego
Pana, narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca.– zakończył Snape.
Harry siedział i zastanawiał się, czy Voldemort postradał zmysły.
Spodziewał się tortur, poniżenia, gróźb. Ale bawić się nim w taki sposób?
– Harry – zaczął Riddle. – Czy nie zastanawiało cię, dlaczego
Dumbledore kazał ci zniszczyć przepowiednię, gdy tylko znajdzie się w twoich
rękach?
– Skąd wiesz, że Dumbledore kazał mi zniszczyć przepowiednię?
– Mam swoje źródła. Nie ciekawiło cię, dlaczego kazał ci ją
roztrzaskać na tysiące kawałków, nie dowiadując się najpierw, co zawiera?
– Profesor Dumbledore powiedział mi, co zawiera.
– Tak. Spodziewałem się, że nie uwierzysz – westchnął Czarny Pan. – Masz może ochotę zobaczyć jedno z moich wspomnień?
– A mam jakiś wybór? – zapytał z rezygnacją w głosie gryfon.
– Nie – odpowiedział stanowczo i wskazał mu myślodsiewnię. Harry
wstał z łóżka i podszedł do biurka. Nachylił się i zanurzył we wspomnieniu
Voldemorta.
Znalazł się w Sali Przepowiedni. Było ciemno. Jedyne źródło
światła wydobywało się z różdżki osoby, stojącej przed nim. Był to Voldemort.
Wyglądał dokładnie tak, jak zaraz po odrodzeniu na cmentarzu. W prawym ręku
tkwiła jego różdżka, a w lewym kula, zawierająca przepowiednię. Nagle usłyszał
lekko zachrypnięty, ale wyraźny głos.
– Oto nadchodzi
ten, który ma moc pokonania Jasnego Pana. A narodzi się, gdy siódmy miesiąc
dobiegnie końca. A choć Jasny Pan naznaczy go, jako równego sobie, będzie on
miał moc, jakiej Jasny Pan nie zna. A kiedy czarny Pan uratuje go przed
śmiercią z rąk Jasnego Pana, stanie on w szeregach swego niedoszłego oprawcy. A
choć Jasny Pan zaleje go obłudą, będzie walczył po jego stronie. Ten, który ma
moc pokonania Jasnego Pana, narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca.
Oderwał się od podłogi i wylądował z powrotem w jednej z komnat rezydencji
Voldemorta. Był w szoku. Nie wiedział, co powiedzieć. Snape podszedł do niego.
Podał mu fiolkę wypełnioną jakąś substancją.
– Wypij – rozkazał. – To eliksir uspokajający.
– Zapewne zastanawiasz się, kim jest Jasny Pan – zaczął Tom, kiedy
Harry pił eliksir. – To Dumbledore.
– Dlaczego przepowiednia mówi, że mam moc pokonania go?
– Bo ją masz Harry. Dumbledore’a trzeba zniszczyć.
– Po co mam niszczyć człowieka, który zwalcza zło? – zapytał
rozdrażniony Harry.
– Ponieważ, Harry, ten człowiek nie zwalcza zła. Sam je tworzy. –
Harry spojrzał się na niego, jak na kompletnego idiotę. – Widzisz, Harry,
Dumbledore wmówił ludziom, że jestem złym czarnoksiężnikiem, który chce
zapanować nad światem i z którym on walczy.
– I niby po co miałby to robić? To dobry człowiek. Jaki…
– Potter – przerwał mu Snape szorstkim głosem. – Albus Dumbledore
to stary manipulator, lubujący się w cytrynowych dropsach. Nienawidzi mugoli
odkąd ci sprawili, że jego siostra stała się charłaczką, przez co umarła kilka
lat później. Wziął sobie za życiowy cel zniszczyć ich świat.
– Ale… Przecież… On ich broni. To ty – Spojrzał na Toma. – zabijasz
mugoli. Ja wiem, że w sierocińcu nikt cię nie lubił. Byłeś wyrzutkiem. –
Voldemort westchnął głęboko, zanim przystąpił do odpowiedzi na oskarżenia Harry’ego.
– Harry, to prawda, że w sierocińcu nie byłem zbyt lubiany.
Większość dzieci bała się moich zdolności. Ale miałem dwoje przyjaciół, którzy
poszliby za mną w ogień. Tak samo ja zrobiłbym dla nich. – Westchnął. –
Dumbledore zabił ich, wmawiając czarodziejskiemu światu, że to była moja zemsta.
Dowiedziałem się o jego planach, kiedy miałem siedemnaście lat. Mimo że byłem młody,
byłem już bardzo potężny. Postanowiłem mu przeszkodzić. Niestety, nikt nie
chciał mnie słuchać, a Dumbledore sprawił, że ludzie uwierzyli, że jestem żądny
krwi i władzy nad światem.
– To, co mówisz, jest po prostu nierealne – powiedział cicho Harry
i usiadł na łóżku.
– Tak, wiem, że trudno w to uwierzyć.
– Ale przecież zabiłeś moich rodziców. Chciałeś zabić mnie.
– Nie, Harry. To Dumbledore chciał cię zabić. Ja chciałem cię
obronić. Niestety zjawiłem się w Dolinie Godryka zbyt późno. Nie zdołałem go
powstrzymać od rzucenia klątwy uśmiercającej, ale udało mi się rzucić zaklęcie,
które skierowało jej działanie na mnie. Nie wszystko poszło tak jak powinno,
dlatego zostałeś z blizną na czole.
– Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
– Spodziewałem się, że będzie ci trudno, dlatego zostawię ci to. – Podał mu plik papierów, na które Harry dopiero teraz zwrócił uwagę. –
Znajdziesz tu całą prawdę.
– Skoro nie jestem twoim wrogiem, to czemu mnie tu więzisz? –
zapytał ponownie.
– Nie więżę cię, Harry – odpowiedział tak samo.
– W takim razie, czemu nie mam swojej różdżki?
– Jest w szafce nocnej, koło twojego łóżka, w pierwszej szufladzie.
– Harry szybko podszedł do szafki. Rzeczywiście, na dnie szuflady leżała jego
różdżka. – Odpocznij, Harry, i przeczytaj to – wskazał na trzymane przez
Harry’ego papiery. – jeśli chcesz. Zobaczymy się jutro. – Odwrócił się i razem
ze Snape'em ruszyli w kierunku drzwi. Nagle Harry zawołał
– Tom? – Voldemort odwrócił się do niego. – Skoro skierowałeś na
siebie działanie zaklęcia uśmiercającego, to czy nie powinieneś być martwy? –
zapytał szybko.
– Porozmawiamy o tym kiedy indziej – powiedział, uśmiechnął się i
wyszedł.
– Kartofelek przyniesie ci wieczorem eliksiry. Powinieneś położyć
się do łóżka i odpoczywać – powiedział Snape i także wyszedł, zabierając
myślodsiewnię i zamykając za sobą drzwi.
***
Czarny Pan szedł szybkim krokiem, kierując się do swoich komnat.
Był zmęczony. Od tygodnia dawał kary Belli, Lucjuszowi, Avery’emu, Rookwood’owi
i Traversowi, kary za doprowadzenie Pottera do niemal agonalnego stanu. Był
wściekły. To pierwszy raz, kiedy torturował Śmierciożerców. Zwykle dawał im
upomnienia, albo kazał posprzątać łazienkę, co było naprawdę poniżające,
szczególnie w środowisku wewnętrznego kręgu. Rzadko kiedy ktoś obrywał
łagodnym, kilkusekundowym Cruciatusem. Ale tym razem przesadzili i musieli
sobie zapamiętać, że Harry jest nietykalny.
Przecież mówiłem wyraźnie – Potterowi ma nie spaść włos z głowy! – wściekał się w swojej głowie. – Banda idiotów. – Kiedy zobaczył Harry’ego na podłodze
w Ministerstwie, miał ochotę zabić każdego wzrokiem i rozwalić wszystko w
pobliżu jednego kilometra. Nie mógł uwierzyć, że jego Harry jest w takim
stanie. Miał połamane kości, z jego głowy, brzucha i pleców sączyła się krew.
On sam był ledwo przytomny. Dziękował w myślach wszystkim bogom, że ma przy
sobie Severusa, któremu kazał zająć się Harrym.
Nawet Lucjusz, jego drugi przyjaciel – pierwszym był Severus – posunął się do nieposłuchania jego rozkazu. Nie ważne, że nie wiedział o
wszystkich jego planach wobec gryfona. Zaatakował go, mimo że miał zakaz
rzucenia w niego choćby oszałamiaczem Ale najbardziej rozwścieczyła go Bella.
Stała nad Potter’em i przytrzymywała jego głowę za włosy. Krew w nim zawrzała
ze złości.
Kiedy przybył do Czarnego Dworu, szybko skierował się do komnaty,
która już od dawna była przygotowana dla Harry’ego. Gdy wszedł zobaczył
Severusa pochylającego się nad gryfonem. Jego rany w większości zostały już
zaleczone. Leżał nieprzytomny, wyglądał, jakby miał się już nie obudzić, kiedy
Snape wlewał mu do gardła jakiś eliksir.
– Co z nim? – zapytał cicho, podchodząc do łóżka i wyczarowując
sobie obok niego krzesło. Szybko na nie opadł. Snape wyprostował się i odwrócił
do Lorda.
– Zaleczyłem większość ran. Ale te po czarnomagicznych zaklęciach
będą goić się dłużej. Właśnie podałem mu mocniejszą wersję eliksiru słodkiego
snu. Będzie spał przez około tydzień. Inaczej zwijałby się z bólu – odparł
monotonnym, znudzonym głosem. Wiedział, że niewiele brakowało, aby Harry umarł,
ale postanowił nie okazywać swojego niepokoju Riddle’owi.
Wyszedł, zostawiając gryfona pod opieką Lorda. Tom wpatrywał się w
spokojną teraz twarz Harry’ego. Siedział przy nim codziennie, pomiędzy
śniadaniem, a obiadem i po kolacji do północy. Nie działo się z nim nic
niepokojącego.
Wreszcie, po tygodniu, chłopak obudził się. A kiedy pierwszy raz go
ujrzał, Tom był w swoim ‘przebraniu’, przez co Harry przestraszył się. Po jego
zachowaniu widać było, że się boi, ale w jego oczach ujrzał smutek i
rezygnację. W jego oczach nie było strachu. I te słowa wypowiedziane szeptem: Zrób to szybko. Nie bał się śmierci. Bał się tego, co
może nastąpić przed nią.
Nie miał pojęcia, że zamiary Toma są zupełnie przeciwne. Przecież
całe życie żył w kłamstwie. Ale teraz dowie się całej prawdy. Wie już o
Dumbledorze i przepowiedni. O najważniejszym dowie się, kiedy będzie gotów.
Koniec rozdziału 2.
Mam nadzieję, że się podobało. Jeśli nie, to proszę, napiszcie
dlaczego. Pomoże mi to przy pisaniu następnych rozdziałów.
Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie.
Pisz dalej *.* słodkie to opowiadanie nie wiem czemu ale słodkie,zaciekawiło mnie.
OdpowiedzUsuńLucjan
Rozdział jest wspaniały:) i pisz dalej bo ja będę czytać:) a co do Twojej pomocy to raz jeszcze chętnie skorzystam:) ale narazie nie mam dostępu do mejla bo komputer mnie nie lubi:( jak tylko mi się uda skontaktuję się z Tobą. Wracając do notki. Czytałam wiele opowiadań o dobrym Voldemorcie ale nigdzie jeszcze nie było takiej dobrze napisanej alternatywnej przepowiedni:) tak trzymaj:) i pisz szybciutko:)
OdpowiedzUsuńKurcze, cudowny rozdział. Czytając jego końcówkę zawiodłam się, że to koniec i muszę czekać. Ale oczywiście będę czekała. Całość zaciekawiła mnie do tego stopnia, że mam różne myśli, co do kolejnej notki :) Mam nadzieję, że niedługo najdzie cię ogromny przypływ weny i będę miała przyjemność przeczytania rozdziału 3 :D
OdpowiedzUsuńA najważniejsze to to, że Tom jest jego ojcem... :)
OdpowiedzUsuńRoshi-chan S.
Też chcę bandę śmierciożerców, którzy za karę będą sprzątali łazienki...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Voldkovi :3
Fajnie przedstawione charaktery, zawsze wiedziałam, że kocham Severusa :D
I nawet da się polubić Harry'ego (którego w książce nie znoszę)
Tom jest genialny <3
Oj tak chciałabym zobaczyć minę Belli, gdy sprząta łazienkę!!! To nie fair, że Tom może a ja nie!!! x3
UsuńAle fajnie. Nie lubię Dumbledora
OdpowiedzUsuńwięc nie przeszkadza mi, że jest zły. Chciałabym, żeby Harry szybciej przekonał się do Toma, którego swoją drogą ubóstwiam w tym opowiadaniu.
Pisz tak dalej!! Rozdział boski.
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo dobry rozdział, och Tom naprawdę bardzo się wściekł za zaatakowanie Harrego, bardzo dobrze zmieniłaś ta przepowiednię, no i ten skrzat świetnie wyszedł...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Naprawdę świetny pomysł ze zmianą przepowiedni! Niezwykle trafny i bardzo oryginalny :D Już nie mogę się doczekać, co z tego wyniknie :)
OdpowiedzUsuńNope, nie podoba mi się. Rozczarowało mnie zastosowanie ogranej sztampy Zły-Dumbledore kontra Dobry-Voldemort. Dużo, ale to dużo ciekawsze, logiczniejsze i bardziej umotywowane byłoby, gdyby krew Harry'ego zmieniła Voldemorta na lepsze - zwyczajnie uzdrowiła go z szaleństwa, które zostawało przekazywane z pokolenia na pokolenie wśród potomków Slytherina. Z innych zastrzeżeń: Kartofelek był zbyt wygadany jak na skrzata i zbyt pewny siebie. Skrzaty, poza może wyjątkiem rozemocjowanego Zgredka, raczej starały nie rzucać się w oczy, gdyż na tym polegało dobre służenie - aby nikt nawet ich zauważył (to dlatego Hermiona dowiedziała się o skrzatach dopiero po roku nauki: nie zauważyła nawet, kiedy sprzątali pokój wspólny). Inna rzecz: skąd Harry wiedział, że Riddle był odludkiem w sierocińcu? Z tego, co kojarzę, poznał jego sytuację dopiero w szóstym tomie, kiedy Dumbledore pokazał mu wspomnienia. Wcześniej jedynie, po sytuacji z dziennikiem, miał świadomość, że wychowywał się w sierocińcu.
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńNie jestem jakimś hejterem,ale zauważyłam błąd.Zaczęłaś zdanie od "Że". Jest to błąd,który rzucił mi się w oczy.Jest to niepoprawne c: Blog świetny,kolejny raz czytam :D
~Leviorpus
Niezależnie od tego która przepowiednia jest prawdziwa ta Dumbledorowa bardziej się kleji
OdpowiedzUsuńlepiej brzmi jak się ją mówi na głos ;)
bardzo podobał mi się ten rozdział, Riddle bardzo się wściekł za zaatakowanie Pottera, zmieniłaś tą przepowiednię rewelacyjnie, a ten skrzat naprawdę świetnie wyszedł...
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial. (napisalabym staranniej i wiecej, ale jem orzeszki ^^)
Zycze weny
Zuzik612